Młodzieniec w gęstych, rudych włosach, ułożonych w górę, spiętych czerwoną opaską w okolicach czoła, podszedł do kasy.
- Witamy w Gold Saucer - przywitał go wysoki mężczyzna, w krótkich blond włosach i paskudną szramą na czole, ubrany w śmieszny, kolorowy strój. Zaczął oferować sprzedaż dwóch rodzajów wejściówek:
- Za bilet jednorazowy zapłaci pan 3000 gil, mamy też... A zresztą... - odsapnął - Przecież wiem kim jesteś, więc po co te brednie.
- ...? - zapytał Crono.
- Co tu robię? - podjął się tłumaczenia Seifer - Daj spokój! Wszystko przez tego nygusa, Dio. Ostatnio jak przybyłem się trochę rozerwać, narobiłem małych szkód, heh. No ale mówi się trudno. Wolałem nie mieszać się w żadne kłopoty i oto jestem, odpracowując społecznie w tym durnym stroju, powtarzając głupim ludziom głupie regułki. Co za kur... hańba!
- ... - wybuchnął śmiechem rudowłosy.
- A zaczęło się od tego kurdupla, po którego właśnie idziesz - ciągnął blondyn, uśmiechając się nagle kwaśno - Jeśli zamierzasz wyjść cało, może to ty dziś wieczorem mnie zastąpisz, buhaha.
- ...
- Dobra, płać 3000 gil i zmiataj na Event Square. Nie zawiedź mnie. Od całodniowych sprzedaży biletów nie tylko nogi mnie już bolą.
Wielka arena niemal do ostatniego miejsca była już zapełniona ludźmi. Crono wcisnął się gdzieś, w jedno z ostatnich wolnych siedzeń, przepychając wcześniej przez tłum podnieconej wiary, jakby czekającej przynajmniej na performans Hadesa. Gdy kurtyna zaczęła unosić się w górę, rozległ się obłędny, niemal synchroniczny wrzask. Chwilę później, gdy zgasły światła a na parkiecie pojawił się pierwszy bohater - zapewne książę Alfred - publiczność zamilkła jak na komendę, śledząc od teraz losy błędnego rycerza w absolutnej ciszy i skupieniu. Crono także się rozluźnił, koncentrując na przedstawieniu.
- Dawno, dawno temu... - rozpoczął narrator - nad spokojnym do tej pory królestwem, zwanym Ser Zonem, zawisły czarne chmury. Księżniczka Yuzia została porwana przez Złego Króla Smoków, Wandalusa. Mieszkańcy byli przerażeni. Co stanie się dalej? - zaległ się dramatyczny ton - Ale oto, znikąd skądinąd, pojawił się legendarny bohater, pogromca smoków, książę Usioł - hucznie przywitana wcześniej postać, ukłoniła się w końcu i zaprezentowała swój olbrzymi miecz, którego z pewnością użyje do walki z potworem.
- Oh, to pewnie ty jesteś tym legendarnym bohaterem Usiołem - podjęła swą kwestię kolejna, wkraczająca właśnie na scenę postać, także przebrana za rycerza - Na moją duszę, w imieniu całej wioski, tfu! królestwa. Proszę, ocal księżniczkę Yuzię - ukłonił się z szacunkiem - A teraz, porozmawiaj proszę z królem Roverem.
- Oh, legendarny bohaterze Usiole - na scenę znów przedostała się nowa postać. Tym razem przebrana za starszego, otyłego mężczyznę z iście królewską koroną na głowie - Przybyłeś by ocalić moją ukochaną córkę Yuzię. Zły Król Smoków, Wandalus, przez którego została porwana, ukrywa się na samym szczycie straszliwej góry. Wiem, że nie jesteś jeszcze gotów by zmierzyć się z okrutnym Wandalusem, dlatego przyjmij moją pomoc. Oto moi słudzy... - zapadła krótka cisza - khm! Oto moi słudzy! - powtórzył bardziej złowrogim tonem, a na scenę posłusznie wkroczyli: GejSer - wielki cukiernik, ze sławą niesioną echem daleko poza granice Ser Zone. Dariusz But - miejscowy szewc. Oraz Ignacy - malutki czarodziej o ogromnym sercu.
Ich nagła obecność przyprawiła publikę o dreszcz niezrównanych emocji. Wszyscy trzej, zarówno jak inni bohaterzy, stanowili w Gold Saucer bardzo elitarną śmietankę. Dzięki właścicielowi, Dio, który sponsorował kółko teatralne, w krótkim czasie zdążyli zyskać wielką sławę i renomę. Szczególnie warto wspomnieć o ostatnim z nich, Ignacym, w którego rolę wcielił się Vivi Orniter. Choć na scenie występuje od niedawna, dzięki swojej niewinnej osobowości i uroczej naiwności, bardzo szybko stał się ulubieńcem wszystkich. Mało tego! Mówi się, że jego podobizna miała stać się nową maskotką Gold Saucer, zastępując Chocobosa. A głównej roli w "Księciu Alfredzie" ponoć nie zagrał tylko dlatego, że był za niski. Ale wracając do przedstawienia...
- Książe Usiole - kontynuował król - Przyjmij proszę pomoc tych trzech, niepozornych bo niepozornych, fachowców. Od teraz służyć ci będą dobrą radą i, daj Bóg, nie tylko.
Postaci maga, cukiernika i szewca stanęły obok siebie przerażone, jak gdyby znalazły się tu cokolwiek przez pomyłkę. Książe Usioł poprosił o pomoc najniższego z nich.
- J-jestem tylko... prostym c-czarodziejem, ale zrobię wszystko, o c-co pan poprosi - podjął Ignacy, wyraźnie zakłopotany.
Nagle, ni stąd ni zowąd, rozległ się przeraźliwy głos króla:
- Oh, legendarny bohaterze Usiole, spójrz! To Wandalus, Zły Król Smoków we własnej osobie!
Postać w kostiumie wielkiego krokodyla, efektownie zawirowała nad głowami wszystkich, zręcznie poruszana mocnymi linami. Na grzbiecie smoka spoczywała przerażona księżniczka Yuzia. Publiczność była zachwycona; zaczęła się ich ulubiona część przedstawienia. Nim oboje wylądowali, narrator podsycił jeszcze atmosferę:
- Oh, i co stanie się dalej?
- Gaaaaaaaah! - zaryczała bestia - Jestem Wandalus, Zły Król Smoków! Oczekiwałem cię, hehe.
- Proszę, uratuj mnie, legendarny bohaterze - wydobyła z siebie księżniczka.
- Widać nie spieszyło ci się, więc to ja postanowiłem przyjść do ciebie. I oto jestem! Usiole, legendarny bohaterze - mówił dalej Wandalus - Co? Zdziwiony, że znam twoje imię? Pamiętam wszystkie imiona tych żałosnych głupców, którzy palą się do walki ze mną.
- To prawda - powiedział król - Przed tobą, legendarny bohaterze, było wielu innych legendarnych bohaterów. Ale niestety, polegli. Jednym z nich był nasz miejscowy ogrodnik Kivi. Innym razem, zupełnie bez echa przepadł zacny czarodziej Wi_wi. A zupełnie nie dawno, nasz wielki wojownik Seeno także zniknął bez śladu... Choć to nie potwierdzone, pewien jestem, że maczał w tym łapy Wandalus.
- Gaaah! - zachichotał smok.
Książe strasznie przejął się losami poprzedników:
- Panie Darku, teraz, do ataku! - wydał szybko polecenie bojowe jednemu z podopiecznych, a biedny szewc, jak na rozkaz, ruszył na smoka z butami.
- Oddaj nam księżniczkę Yuzię, potworze! Uuuuuurrrrrgh! - zaakcentował zdesperowany, choć na nic zdała się jego odwaga. Smok zawył tylko ze śmiechu i poturbował nieszczęsnego szewca.
- Gaaaaaaaaaaah! I co teraz, legendarny bohaterze?! - Wandalus ponownie uniósł się chichotem, wprawiając w irytacje wszystkich zebranych, łącznie z bezsilnym królem. Publiczność przejawiała inne odczucia, jakby spodziewała się w tym momencie wielkiego, kulminacyjnego zwrotu. W rzeczywistości doskonale wszyscy wiedzieli co wydarzy się dalej, bo, fakt faktem, "Książe Alfred" to od wielu lat jedyna wystawiana sztuka na Event Square. Ale wróćmy do naszych bohaterów...
Książe Usioł zupełnie niespodziewanie odrzucił miecz na bok, i zupełnie nie przejmując się obecnością smoka, skupił swą uwagę na księżniczce. Wszyscy obserwowali go w pozytywnym osłupieniu gdy podszedł, uklęknął przed więzioną wybranką i pocałował ją w rękę.
- Oh, książę Usiole... - zaczerwieniła się Yuzia.
- Arrggaahhh!! - zawył Wandalus - Tylko nie to! Tylko nie... moc miłości! - zaczął trzepotać się na wszystkie możliwe strony, po czym wzbił w powietrze swe wielkie, pluszowe, zielone cielsko i opadł zaraz na ziemię pokonany.
- Oh, po raz kolejny miłość zatriumfowała! - podsumował hucznie król Rover, a publiczność zaczęła bić oklaski - Wracajmy wszyscy do wioski, tfu! królestwa... - zapowiedział gdy ustały brawa - ...i bawmy się do białego rana.
- Tak, tak, imprezka do białego rana! Zapraszam do siebie na wspaniały sernik - oznajmił GejSer.
- Tak, bawmy się i świętujmy - tym razem Ignacy.
Wszyscy bohaterowie, z wyjątkiem nadal leżącego płasko smoka, zebrali się w jednej linii, czekając jeszcze na mowę końcową narratora:
- Oh, jak niesamowita jest moc miłości! W ten oto sposób legendarny bohater Usioł i jego nowi przyjaciele, żyli długo i szczęśliwie.
Po wspaniałej puencie, wstał już nawet smok ażeby dołączyć do reszty. Ukłonili się, zgarniając okrzyki i oklaski. Publiczność, jak zawsze, była usatysfakcjonowana; wszyscy stali i oddawali niezwykły hołd temu, co przed chwilą wydarzyło się na scenie. Crono także bił brawa, autentycznie dobrze się bawiąc. Zastanawiał się nawet, jak ogromnym wydarzeniem dla całego Gold Saucer jest każde pojedyncze przedstawienie, tego samego przecież spektaklu. Z tak świetnymi jednak aktorami.
- ... - oznajmił nawet, poczym zerwał się z miejsca, wparował bojowo na scenę i zatłukł Viviego na śmierć.
cdn.