Autor Wątek: Zagubiona  (Przeczytany 6404 razy)

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Zagubiona
« Odpowiedź #20 dnia: Listopada 13, 2006, 11:33:11 pm »
ech.... nie powiem, żeby t była literatura nawyższej klasy. Opowiadanie mogłoby być moim zdaniem całkiem fajne, gdyby nie niesamowite braki stylistyczne. Rozumię ideę przerostu treści nad formą, ale bez przesady.....  
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Tamiko

  • Berserker
  • ***
  • Wiadomości: 207
    • Zobacz profil
Odp: Zagubiona
« Odpowiedź #21 dnia: Grudnia 18, 2006, 07:33:52 pm »
Bez zbędnego gadania, zapraszam do czytania (głupi rym (albo lepiej nie zapraszam, bo to jest gorsze niż dwa poprzednie IMO)).

Rinoa biegła lasem "na oślep" ciągle bojąc się, że podwładni mistrza ją gonią. Zatrzymała się dopiero na małej polanie otoczonej ze wszystkich stron rozłożystymi drzewami. Dysząc ciężko usiadła na ziemi.
- Dlaczego Selphie jest przeciwko mnie? Jak ten cały "Mistrz" ją traktuje, że zdradziła starą przyjaciółkę? - mówiła ze łzami w oczach - I co oni chcą ze mną zrobić? - dodała spoglądając na ranne ramię.
- Przecież opatrzyłam je wstążką... gdzie ona jest? - zapytała sama siebie - Pewnie zgubiłam ją w pałacu czy co to tam było. Pięknie. Nie mogę tam wrócić - westchnęła i opadła na trawę. Popatrzyła w niebo, gdzie fruwało pełno niebieskich ptaków z dwoma parami skrzydeł każdy. Zaniepokojona tym widokiem szybko wstała i zaczęła myśleć nad miejscem ukrycia. Rozglądając się zauważyła między drzewami mały staw. Rzuciła się biegiem w jego stronę zostawiając ptaki w tyle. Im bliżej stawu się znajdowała, tym wyraźniej widziała sylwetki dwóch postaci. Zwolniła, będąc kilkanaście metrów od nich. Jednak nie podeszła do myśliwych, którymi okazały się być owe postacie, tylko stanęła za jednym z drzew podsłuchując ich rozmowę.
- Wszystkie te mutanty powinni zabić w męczarniach. Nie ma dla nich miejsca wśród normalnych, dobrych ludzi - mówił młody chłopak co chwilę odgarniając brązowe włosy z bladej twarzy. - Jestem poczciwym człowiekiem i nie nie chcę wychodzić z domu z obawą, że jakiś szalony... mag ześle na mnie piorun czy podpali mi chałupę - dodał rozdrażniony.
- Święta racja. Z nimi są tylko problemy. Nie widzę powodu, dla którego te dziwolągi mają żyć wśród nas - odparł drugi i splunął na ziemie. - Wiesz, Matt, w sumie to sami powin... - urwał w połowie zdania.
- Co się stało, Louis? - spytał kolega.
- Ktoś nas obserwuje - szepnął mężczyzna, sięgając po leżącą na ziemi strzelbę, której Rinoa wcześniej nie zauważyła. - Kimkolwiek jesteś, pokaż się, a nie jak tchórz się chowasz! - krzyknął.
Czarownica wyszła powoli zza drzewa robiąc bezbronną minę.
- Louis, opuść broń. To niewinna kobieta.
- Podsłuchiwała nas, więc chyba nie jest taka niewinna - odpowiedział gniewnie, patrząc podejrzliwie na dziewczynę swymi zielonymi oczyma. - Może nam wszystko ładnie wytłumaczysz? Dlaczego podsłuchiwałaś, kobieto? Może ty lubisz te dziwadła i chciałaś je powiadomić o naszych planach? A może sama jesteś jedną z nich? Odpowiadaj!
- Louis! Opanuj się! To tylko zwykła, ludzka kobieta - uspokajał do Matt.
- Ty też jesteś przeciwko mnie? Chronisz jakiegoś głupiego szpiega? To nic nie warta istota... zresztą jak każda kobieta! - krzyczał Louis celując w Rinoę.
- Przestań! Co w ciebie wstąpiło?! Jesteś inny niż zwykle
- Jestem taki sam jak zawsze. To ty zrobiłeś się za miękki. Czyżby było ci jej żal? Dlaczego nie chcesz jej skrzywdzić? Tak bezgranicznie wierzysz, że to normalna kobieta, która nie "kumpluje się" z czarnoksiężnikami? Może ty też jesteś szpiegiem, a to twoja wspólniczka?! - wykrzykiwał tym razem celując w towarzysza.
- Ech... daj spokój. -westchnął Matt i uderzył Louis'a swoją strzelbą w głowę, chcąc go obezwładnić. Jednak ten upadając na ziemię oddał strzał, dotkliwie raniąc przyjacielowi brzuch. Mężczyzna upadł na kolana i skulił się z bólu.
- Nic panu nie jest? - zapytała Rinoa podbiegając do niego. Nie czekając na odpowiedź utworzyła w rękach zieloną kulę energii.
- Więc ty-ty jednak jesteś czar-czarownicą? - szepnął z trudem chłopak i pomimo ostrego bólu szybko odsunął się od dziewczyny. - Odejdź!
- Niech się pan nie martwi. Chcę pomóc.
- Nie potrzebuję twojej pomocy, wiedźmo! - krzyknął ze strachem w głosie.
- Woli pan zostać tutaj... z tym bólem i wykrwawić się czy zaufać mi? - zapytała. - Poza tym... jeśli chciałabym pana skrzywdzić to już dawno bym to zrobiła, bo potrafię - dodała lekko zirytowana.
Mężczyzna chwilę się zastanawiał. Jego ból był nie do zniesienia.
- No dobra - rzekł w końcu.
Dziewczyna podeszła do niego i kilka razy przejechała ręką nad jego brzuchem, wyjmując kulę i zmniejszając ranę. - Zrobiłam co mogłam. Nic więcej nie uda mi się zdziałać. Z tym trzeba iść do lekarza... ale lepiej się pan czuje? - uśmiechnęła się niepewnie.
- Tak, już jest lepiej... dziękuję ci - odparł. - A, jeszcze coś, jestem Matt. - Podał dziewczynie rękę.
- Ummm... a ja Rinoa - powiedziała, odwzajemniając uścisk mężczyzny. - I co? Jak się okazało nie jestem taka straszna jak myślałeś.
- Eee... tak, przepraszam za to co mówiłem o czarownicach. Przykro mi, że cię uraziłem. - mówił ze spuszczoną głową.
- Nie ma sprawy. Ważne, że już tak nie myślisz.
- I tak jest mi głupio. pochopnie was oceniłem, nie wiedziałem jacy jesteście naprawdę.
Rinoa zaśmiała się, niedługo potem Matt zrobił to samo. Ich dobry humor zakłócił jednak trzepot skrzydeł.
- To te ptaki - mruknęła kobieta. Zabierz swojego przyjaciela i zmykaj. Ja się nimi zajmę - krzyknęła do chłopaka.
- Nie zostawię cię sam na sam z tymi potworami. W końcu przyda ci się pomoc.
- Zapomnij! Nie masz żadnych zdolności magicznych... Powiedziałam: zabieraj kumpla i zmykaj! Ja sobie poradzę. Ważne, że wy będziecie bezpieczni - krzyczała, lecz zauważyła, że nie przekonała Matt'a - Proszę! - dodała.
- No dobrze. Odsunę się, ale nie odejdę. Wkroczę, gdy to będzie konieczne - powiedział zrezygnowany, biorąc nieprzytomnego kolegę na plecy i odchodząc za pobliskie krzewy.
W tym samym czasie dwa Thrustaevis'y zaatakowały Rinoę pazurami.
-Wstrętne ptaszyska! - krzyknęła i rzuciła przed siebie ognistą kulę, która jednak nie trafiła w upatrzony cel. Zrobiła tak jeszcze kilka razy, zawsze chybiając. Jeden z potworów posłał w stronę kobiety falę powitrza odpychając ją na jedno z rozłożystych drzew.
- T-to jeszcze nie kon-koniec - szepnęła z trudem, po czym podeszła do stawu i zaklęciem skierowała jego wodę na jednego z wrogów, unieszkodliwiając go. Drugi z nich obronił się tą samą falą wiatru co poprzednio. Czarownica osunęła się na ziemię tracąc przytomność.
- O nie! Rinoa! - zdenerwowany Matt biegł w stronę ptaka co chwilę strzelając do niego ze swej wiernej strzelby. Nie trafił ani razu i jedno ugryzienie Thrustaevis'a wystarczyło by powalić go na kolana. Jednak potwór nie zakończył tym posunięciem walki. Zaatakował swymi ostrymi jak brzytwa pazurami, rozrywając tym samym kamizelkę i koszulę na myśliwego oraz boleśnie kalecząc plecy. Ten zawył z bólu, gdy zobaczył, że cały oblewa się krwią, lecz w jego oczach nadal było widać gniew.
- Giń! Ty potworze! - krzyknął. Spojrzał jeszcze raz na nieprzytomną czarownicę i posłał w stronę ptaka kolejną serię kul. Rozwścieczony przeciwnik ostatni raz zaatakował mężczyznę szponami, przewracając go i łamiąc strzelbę na kilkanaście małych kawałków.
- Ty... ty skrzywdziłeś osobę, która przekonała mnie, że czarownice wcale nie są złe, że nie są wrogami ludzi. I najważniejsze... obudziła we mnie już dawno zapomniane uczucie. Prawdziwą przyjaźń. - mówił, próbując podnieść się na łokciach do pozycji siedzącej.
Podczas tej przemowy Rinoa lekko otworzył oczy.
- Matt, ty głuptasie - szepnęła bardzo cicho, z trudem łapiąc powietrze. Wyciągnęła przed siebie rękę i w tym samym czasie wokół zrobiło się jasno. wręcz biało. zza drzew wybiegł duży brązowo-biały pies i natarł na wroga z całych sił. Złapał ptaka w zęby, podskoczył i rzucił nim o ziemię po czym sam delikatnie wylądował. Niebieski stwór był już nieszkodliwy, a inne, które przez całą walkę krążyły nad stawem, odleciały. Zwierzę podbiegło do czarownicy i zaskomlało cicho.
- Już w porządku, Angelo, dziękuję. Zawsze przybywasz mi na ratunek - powiedziała dziewczyna, uśmiechając się do swojego pupila i głaszcząc go po łbie. Na ten znak pies odszedł kilka kroków od właścicielki, skulił się, a wokół niego powoli rósł żółto-zielony płomień, który rozdzielił się na dwie części. Jedna część przybrała kształty Rinoi, a druga Matt'a. Obydwie pofrunęły do osób, do których były podobne i wniknęły w nie. Rinoa wstała.
- Po raz kolejny muszę ci podziękować. Czuję się jak nowo narodzona. - powiedziała do Angelo, przeciągając się. Po tych słowach bohater pomachał ogonem i pobiegł za drzewa.
- Matt. - zwróciła się do mężczyzny - tobie też muszę podziękować. Byłeś bardzo odważny.
- Nie dziękuj mi, byłem ci to dłużny. W końcu ty też mnie uratowałaś - mówił nadal w lekkim szoku. - Mam pytanie... co to był za pies?
- To mój pupil, Angelo. Zawsze jest przy mnie, gdy go potrzebuję. To sympatyczny psiak, nie sądzisz?
- O tak, piękne zwierzę. Takie... magiczne. Jak ty - uśmiechnął się - wiesz, ja już pójdę. Pewnie niedługo Louis się obudzi i nie będzie wiedział co się dzieje. Miło było cię poznać. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - odpowiedziała - mam nadzieję - dodała w myślach i odeszła wgłąb lasu.
___________________________
Jeszcze parę słów od autora:
1. Przepraszam za powtórzenia, nie wiedziałam jak ich uniknąć.
2. Nigdy grając w Final Fantasy VIII nie użyłam Angelo Recover i nie wiem jak wygląda, więc to co zawarłam w tym rozdziale jest całkowicie zmyślone... Nie czytajcie tego posta...

Offline Siergiej

  • Last Hero
  • **********
  • Wiadomości: 2544
  • Idol Tanta
    • Zobacz profil
Odp: Zagubiona
« Odpowiedź #22 dnia: Grudnia 18, 2006, 08:01:25 pm »
Nie jest zle, aczkolwiek momentami az do bolu naiwnie ;/

Offline Naesse

  • Soldier
  • Wiadomości: 6
    • Zobacz profil
Odp: Zagubiona
« Odpowiedź #23 dnia: Grudnia 28, 2006, 06:44:37 pm »
Nareszcie mnie Tamiko dopuściła do kompa i poszła sobie... mogę powiedzieć co myślę o tym opowiadaniu...

Przeczytałam pierwszy rozdział (bo był krótki... gdyby był dłuższy to bym tego nie przeczytała, bo nie cierpię Rinoy). Co to ma być? No sorry, ale to było poniżej średniej. Prawie nie było żadnych opisów, chwilami wszystko traciło sens i działo się zbyt szybko. Oprócz tego zauważyłam mnóstwo błędów w pisowni...
Później pojawił się drugi rozdział, zdecydowałam się na przeczytanie go, bo był niewiele dłuższy od poprzedniego. Ale, wiadomo, im dłuższy tekst tym więcej błędów można znaleźć... zabrakło mnóstwo przecinków, niekiedy nic nie trzymało się kupy, a stylistycznie to też zbyt piękne nie było. Kolejny rozdział był już dłuższy. Pomyślałam sobie, ze skoro jest taki długi to jest coś poprawione... jest więcej opisów itd. Oszukałam się. Np. tu:
Cytat: Tamiko
- Louis! Opanuj się! To tylko zwykła, ludzka kobieta - uspokajał do Matt.
- Ty też jesteś przeciwko mnie? Chronisz jakiegoś głupiego szpiega? To nic nie warta istota... zresztą jak każda kobieta! - krzyczał Louis celując w Rinoę.
- Przestań! Co w ciebie wstąpiło?! Jesteś inny niż zwykle
- Jestem taki sam jak zawsze. To ty zrobiłeś się za miękki. Czyżby było ci jej żal? Dlaczego nie chcesz jej skrzywdzić? Tak bezgranicznie wierzysz, że to normalna kobieta, która nie "kumpluje się" z czarnoksiężnikami? Może ty też jesteś szpiegiem, a to twoja wspólniczka?! - wykrzykiwał tym razem celując w towarzysza.
Chyba, Tamiko, nie miałaś pomysłu czym zapchać trochę miejsca i chciałaś, żeby było dłuższe. Jakoś to dziwnie wygląda, taka nagła zmiana. W pewnych momentach było znowu zbyt sztucznie, np. tutaj:
Cytat: Tamiko
- Zrobiłam co mogłam. Nic więcej nie uda mi się zdziałać. Z tym trzeba iść do lekarza... ale lepiej się pan czuje? - uśmiechnęła się niepewnie.
- Tak, już jest lepiej... dziękuję ci - odparł. - A, jeszcze coś, jestem Matt. - Podał dziewczynie rękę.
- Ummm... a ja Rinoa - powiedziała, odwzajemniając uścisk mężczyzny. - I co? Jak się okazało nie jestem taka straszna jak myślałeś.
- Eee... tak, przepraszam za to co mówiłem o czarownicach. Przykro mi, że cię uraziłem. - mówił ze spuszczoną głową.
- Nie ma sprawy. Ważne, że już tak nie myślisz.
- I tak jest mi głupio.
albo tu
Cytat: Tamiko
- Zapomnij! Nie masz żadnych zdolności magicznych...
----------------
Następnym razem jak będziesz chciała pokazać jakiś tekst ludziom to przeczytaj go parę razy, ok? Bo tu naprawdę mogłoby być o wiele lepiej. Chyba to napisałaś na szybko. Wybacz, ale jak na ciebie to jest stanowczo za mało. Takie teksty mogą pisać dzieci w wieku dziesięciu lat i ich nikt nie będzie się czepiał. Ty masz tych lat trochę więcej, więc nie powinnaś pisać tak potocznym językiem, bo to psuje efekt końcowy. Może trochę zbyt mocno ci pokazałam co myślę o tym opowiadaniu, ale nie mogę tego przekazać inaczej, bo się nie da. Jednym słowem mogę określić to tak: Kiepskie... Mogło być lepiej, bo ciebie stać na więcej...

BTW.
Cytat: Tamiko
- Louis! Opanuj się! To tylko zwykła, ludzka kobieta - uspokajał do Matt.
Literówka ;)