uwielbiam święta...kojarzą mi się z mandarynkami [w sumie sama nie wiem dlaczego] i zapachem choinki [no i tłuczonymi bombkami
]. Jedyne czego w świętach nie znaoszę, to przygotowania do nich i ogólna nerwówka. U mnie na ogół wigilia zaczyna się znacznie później, bo mama zostawia sobie wszysto na koniec [bo przecież sałatki itp. trzeba robić w dzień wigilii żeby były smaczne itp. ] . W końcu wychodzi na to,że do kolacji zasiadamy ok 21.00,ale i tak jest fajnie.
Poza tym uwielbiam barszcz z uszkami, który u nas robi się tylko na wigilie [powiedzmy,że jest taką wizytówką wigilii
]....bo u mnie w domu niektóre potrawy robi się tylko na określone święta-np. barszcz z uszkami z farszem borowikowym tylko na wigilię, zcy tort makowy tylko na wielkanoc.
No i strojenie choinki...kiedyś to było to na co się najbardziej czekało, bo oznaczało ,że już z porządkowych spraw zostało tylko zgarnięcie igieł,które ewentualnie opadną... czyli najgorsze z głowy. Przy tym na ogół brała udział cała rodzina i ogólnie była fajna atmosfera. Teraz już nie wszyscy się ubierają choinkę [niestety], bo mama woli w tym czasie zrobić "coś porzyteczniejszego".
Co do prezentów, to nie ukrywam,że zawsze je lubiłam XD [a tym,którzy piszą,że im zupełnie zwisają i tak nie wierzę
], bo przecież każdy lubi coś dostawać. W Mikołaja przestała wierzyć stosunkowo wcześnie,ale jako,że mój brat był mały, to dostałam ultimatum-jeśli uważam,że mikołaja nie ma, to znaczy,że nie może przynosić prezentów,a jeśli oficjalna wersja jest,że mikołaj istnieje, to będzie po staremu XD Oczywiście wybrałam "oficjalną wesję"
.
Najlepsze było jak mój brat odkrył,że mikołaja nie ma. Rodzice wysłali go kiesyś po coś do piwnicy i wrócił z ogromnym pakunkiem w ramionach i z okrzykiem "patrzcie co znalazłem!"....rodzicom szczęki opadły na podłogę XD
kolejny plus- wolny czas...w dużych ilościach. A to mi się niesamowicie przyda, bo tych stresujących miesiącach...ogólnie rzecz biorąc-czekam na święta z niecierpliwością.