Dobra... widzę, że chłopaki napisali posty, po kilometr każdy, wiec nie mogę być gorszy... mam kurde opinię do utrzymania hehehehehe....
Nie będę się rozwodził, na temat zamieszczonych w postach issena i Zell'a przykładowych klientów.. Czemu? Bo ciężko mi jest cokolwiek na ten temat powiedzieć (co nie zmienia faktu, że napiszę mega długiego posta, pisząc o niczym, czyli jak zawsze). W wielu przypadkach sam byłem klientem nr.1, czyli tym publicznie potępianym. Nie ściągam co prawda filmów, a muzyki niewiele, ale za to wszyscy wiedzą, o zasysanych przeze mnie gier i innych materiałów z logo Square. To jest piractwo i przyznaję się publicznie, że piratem w tym wypadku jestem. Jedyną różnicą, między rasowym piratem, a mną jest, że ja nie mam drewanianej nogi (HAR HAR HAR.. co jest?! śmiać się! chciałem być śmieszny przez moment... geez... nie znacie się na żartach) oraz to, że nie opylam ściągniętych przeze mnie gierek. Prawie kazdy z nas, użytkowników internetu, momentami jest i klientem nr.1 i klientem nr.2. Ja na przykład dumny jestem z tego, że mam nad łóżkiem plakat Rinoy Heartilly, oprawiony w antyramię, oraz inny plakacik z postaciami z FFIX koło kompa. Każdy kosztował mnie 27 zeta. Nie zmienia to faktu, że kilka dni temu ściągnąłem sobie programik Borland Delphi 7.0 Enterprise Edition, czym naraziłem firmę Borland na stratę około 2000$, ponieważ po tyle ta płytka stoi na rynku. Sami oceńcie, czy jestem zwyrodnialcem z marginesu, czy przeciętnym userem. Dobra... teraz bardziej szczegółowo wyłoże swoje grzechy:
Filmy: Jak powiedziałem... nie potrzebuję. W razie czego porzyczę od kumpla, ale nie było ostatnio niczego, na czym by mi zależało. W tym momencie mam dwa filmy, a są to "Final Fantasy: The Spirit Within" z przyczyn oczywistych i "Lost in Translation" z przyczyn losowych.... aa.. i jakiś cieć z wioski, gdzie psy dupami szczekają polecił mi, żebym Casshern ściągnął, to ściągam, co by mi ta menda nie ględziła...
Komiksy: Przykro mi... nie toleruję innych komiksów niż japońskie.... chociaż jakieś Yans'y i Funky Kowale się walają po chawirze... na dysku nie mam z tego nic.
Mangi: Ojojojojojojoj... piractwo się szerzy straaaaszne.... z tego co jest w polsce, to mam na dysku Naruto, ale trzy razy więcej niż go wyszło w ojczyźnie, czyli się chyba nie liczy, za piractwo... Mam jeszcze VGA, na tej samej zasadzie co Naruciaka... cała reszta w kraju nie wyszła, przez co ich obecność na moim dysku można jakoś uzasadnić.
Anime: Spodobało mi się stwierdzenie, że to nie jest kradzież, bo to tak, jakby się filmy z TV zgrywało. Bo ja, dwóch kumpli i dwie koleżanki wymieniamy się seriami jak pokręceni. Jeden kumpel pilnuję sieci BitTorrent i jak coś wyjdzie wartego uwagi to od razu ściąga i daje reszcie cynk, żeby też ściągnęli, albo dali płytki do nagrania.... jako, że anime w polsce WOGÓLE nie idzie dostać (no chyba, że ktoś liczy kinówki Dragon Ball'a i Pokemonów...) za wyjątkiem paru tytułów od Miyazakiego (Mononoke Hime i Sen to Chihiro no Kamikakuchi), to chyba za bardzo nie grzeszymy. Mam ze 100 płytek z różnymi seriami i cieszę się z tego powodu.
Muzyka: Ostatnio wprowadzili możliwość zgrywania muzyki za opłatę 1 zeta, podobno, ale ja ciągle pozyskuję utwory za pomocą p2p, w formacie mp3. Parę dni temu miałem na dysku od ch*ja różnej dziewnej "muzyki", co dla kumpli ściągałem np. 11 albumów Big Cyc'a, czy 5 albumów Smerfnych Hitów. Cieszę się, że 90% tego już wyjebałem... zostawiłem sobie tylko kilkanaście najlepszych albumów i piosenek... hmm..... powinienem mieć z tego powodu wyrzuty sumienia? Inaczej stoi sprawa OST. Te, które mam na dysku poprostu nie istnieją w kraju, a zdziwiłbym się bardzoo, gdybym wogóle je zobaczył gdzieś w Europie... z tego względu nie pozostawiono mi innego wyjścia...
Gry: To już było mówione. Wielce ubolewam nad faktem, że 3/4 gier, które mam na dysku nie dostanie się już na polskim rynku w wersjach oryginalnych, bo:
1) Wyszły tylko w japonii
2) Już są przestarzałe
3) Sklepy nie oferują tytułów tak specyficznych
Mówię tutaj oczywiście o grach na konsole, bo te na kompa to zupełnie inna bajka. Ostatnio w jakimś supermarkecie znalazłem Heroes of Might & Magic III Gold Edition, ze wszystkimi dodatkami i wogóle odjechany zestawik dwupłytowy dla wyjadaczy.. ile mnie ta klasyka wykosztowała? 17 zeta... czyli ułamek tego, co zapłaciłbym za gry na PS2. Chciałbym przeprosić w tym miejscu przedstwicieli Square Entertainment America/Japan/Europe za ojebanie ich ze wszystkich tytułów, które wydali, ale zrozumcie mnie... nie będę rujnował rodziny tylko z takiego powodu, że mam zainteresowania takie, a nie inne. Przecież nagranie takiej gry nie kosztuje was więcej niż 5 zeta. Czemu więc cena jest tak wysoka. Póki będziemy tak biedny, względem zachodu (Niemcy, Francja, WB), dalekiego zachodu (Ameryka), czy jeszcze dalszego zachodu (czyli innymi słowy dalekiego wschodu... mowa oczywiście o Japonii), dopóty ludzie u nas będą piratować i opylać najbardziej znane tytuły po 10 zeta na rynku... smutne, ale prawdziwe...
Kwestia filmów z napisami
NA STOS Z LEKTORAMI!!! Lektor to najgorsze, co ludzie wymyślili. Filmy animowane, pochodzenia innego niż japońskie, powinny być dubbingowane, jako że są skierowane głównie do dzieci, które nie poradzą sobie z szybko zmieniającymi się literkami. Anime nie trawię w wersji innej niż japońska, z napisami w ingiszu (ostatecznie angielski dubbing... tak oglądałem Golden Boya i kilka odcinków Fushigi Yuugi, ale nie wyrabiałem momentami). Dubbing jest czasami dobry, ale nic nie zastąpi napisów na dole ekranu, z krzakami walącymi z głośników. Ma się wtedy taki komfort, że ogląda się wersję orygialną, a nie jakieś tam materiały z trzeciej ręki...
PS. To tyle... buu.... teraz wszyscy zaczną mnie nienawidzić i mówić, że jestem piratem i wogóle... i się wyda, że moje akta są w archiwach IPNu i postawią mnie przed komisją śledzczą... WHY?!?!?!?