Nigdy nie dziobałem, prawie nie robiłem prac domowych, ja w ogóle zawsze jechałem na trójach, bo zamiast się uczyć grałem na konsoli i oglądałem Cartoon Network. Ja po prostu widocznie mam nerdowskie geny, ponieważ na prawdę lubię matematykę. Matma to królowa nauk ścisłych, to po prostu destylat z całej złożoności naszego świata - człowiek, który pojmuje matematykę, ma w rękach narzędzie do zrozumienia wszystkiego co nas otacza. Poza tym, dziewczyny kochają mężczyzn umiejących w pamięci rozwiązać nieoznaczoną całkę.
A matma na maturze, w szczególności podstawowej, to to przecież jest śmiechu warte. W szczególności, że tera matma jest obowiązkowa, więc z oczywistych względów będzie ją łatwiej zdać niż matmę obieralną we wcześniejszych latach. Ponadto, z tego co pamiętam, to wolno wam mieć, oprócz kalkulatorów, tablice ze wszystkimi potrzebnymi wzorami, więc już w ogóle niczego się nie trzeba uczyć - trzeba po prostu umieć czytać ze zrozumieniem i chociaż ogólnie kojarzyć o co może chodzić w zadaniu.
ueee ja rozszerzoną pisałem ;f to na podstawowa przeliczając miałbym tyle pkt co tant albo i wiecej ;f
Z rozszerzonej matmy, jak dobrze pamiętam, miałem 37% hehe...
Dobrze, iż nie musiałem też zdawać chemii na egzaminie maturalnym a na to się zanosiło.
Chemię też zdawałem, do tego na obu poziomach (za moich czasów jak się zdawało poziom rozszerzony jakiegoś przedmiotu, to trzeba było dodatkowo napisać maturę na poziomie podstawowym). No ale w chemii niestety pewne rzeczy trzeba wykuć - jak wygląda cząsteczka acetonu albo jak przebiega próba Trommera to już trza zapamiętać, że niestety idąc na egzamin z buta, bez uczenia, raczej się go nie zda. Ja się uczyłem najwięcej właśnie na egzamin z chemii i najgorsze wyniki miałem z niego 52% podstawa, 32% rozszerzony heh.
No, nie ma to jak się powozić trochę nerdostwem na zakończenie dnia. Coś czuję, że w trakcie pisania magisterki ze zwykłego człowieka z aspiracjami na nerda zmienię się w turbonerda w okularach ochronnych i białym fartuszku. Promotor chce mnie wysłać teraz do Lublina, żeby prowadził tam samodzielne pomiary kąta zwilżania i napięcia powierzchniowego dla badanych przeze mnie substancji. Nawet nie jestem doktorantem, a już mnie jako pracownika naukowego chcą wysłać w "delegację" heh. No ale co ja poradzę na to, że jestem taki fajny, inteligentny i w ogóle super.