Jeśli więc nie ma 100 % pewności to co za różnica jaką religię się wyznaje. W każdym przecież przypadku będziemy mieć podobny procent szans na zbawienie (acz zmniejszający się wraz ze wzrostem liczby ruchów religijnych).
Tylko współczuć ateistom, bo oni mają 0% szans na zbawienie
Ci którzy wyznają jakąś wiarę, mają jakąś szansę na zbawienie (1/liczba wiar+1 - to plus jeden, bo dochodzi motyw, gdy żaden bóg nie istnieje, nie ma więc zbawienia, zmniejsza nasze szanse o jedną cząstkę)
Ateiści nie wyznający wiary nie doznają zbawienia od żadnego boga, a nawet gdy go nie ma, to i tak zbawienia nie ma, więc mogiła tak czy inaczej
Uprościłem to nieco, trochę na potrzeby zluzowania tematu
Każdy wierzy w to co chce i jest git. Scjentolodzy to jak dla mnie kolejna sekta naciągaczy oferująca "wielkie rzeczy" dopiero po śmierci. Ot, taki sposób na psychiczny komfort za życia. I plis, nie wdawajmy się tu w polemikę religijną, teoretycznie każda wiara to zakłada, tylko każda odrobinę inaczej.