Dokładnie wam nie streszczę, choćby dlatego, że gdzieś 20 minut przegapiłem (ze środka). Tusk był konkretny, uśmiechnięty, opanowany i bardzo dobrze przygotowany (liczbami sypał jak z rękawa, dokładnie wiedział co powiedzieć i był przygotowany chyba na wszystkie pytania, jakie mu kaczor zadał), wywarł bardzo dobre wrażenie, nawet na mnie, a ja w polityce nie siedzę specjalnie. Kaczor natomiast był zdenerwowany, jego argumenty jak zawsze ograniczały się do hasełek o "Polsce liberalnej" i o tym co to Tusk robił dziesięć lat temu gdzieśtam i co mu powiedział. Od połowy był tak ewidentnie wkurwiony na Tusk'a, że grunt w ogóle posypał mu się z pod nóg i wyszedł na buraka poprostu. Do tego publiczność w studiu (na której obecność nalegał PiS), wyśmiewała go kilka razy conajmniej i aktywnie kibicowała Tuskowi. Konkretów nie było specjalnie dużo, chociaż więcej niż w debacie kaczora z kwachem. Tusk mówił i sprawiał wrażenie, jakby naprawdę miał pomysł na rządzenie polską, odpowiedział konkretnie chyba na każde pytanie. Kaczor na połowę odpowiedział wymijająco.
Podsumowując: KACZYŃSKI GOT PWND