Państwowe biblioteki są mocno elo. Nie dość, że mają niezłe rarytasy w swoich kolekcjach, to do tego sobie normalnie wchodzę legalnie, biorę książkę za pazuchę i wychodzę. I tak stałem się posiadaczem jednej z najlepszych książek o samurajach.
Wiem, że źle postąpiłem i powinienem się wstydzić, ale ta książka jest w zbiorach mojej osiedlowej biblioteczki od 1988 roku i została przez ten czas tylko 12 razy wypożyczona, z czego z 5 razy przeze mnie. A teraz się wkurzyłem i podjąłem decyzję, że nie warto aby się marnowała i była niedoceniana.
A tak a propos :http://wiadomosci.onet.pl/1454162,11,item.html
btw. wkurwrzają mnie te kreseczki wszędzie.