Reportaż tej babki zajebisty. Już od dawna uznałem, że moim największym, że tak powiem, turystycznym marzeniem jest właśnie Prypeć i okolice (oczywiście ex aequo z Santiago Bernabeu ;]), a ten tekst tylko to potwierdził. Samo doświadczenie tej upiornej ciszy przez kilka minut musi być czymś niesamowitym...ale trochę jeszcze będę musiał poczekać.
A co do wycieczek - organizują je ukraińskie biura podróży, koszt strasznie się waha w zależności od frekwencji. Samo zwiedzanie Prypeci to, wedle planu jakiegoś biura, bodaj 3h, czyli raczej nie dużo, ale korzystając z biura podróży zapewne nie trzeba przepustki - jak się jedzie na własną rękę, to jest ona konieczna.