tak na wakację pare tekstów Dezertera ode mnie dla potomnosći
Ostatnia ChwilaW pustym lesie rodzi się świadomość
że to ostatnia chwila żeby się przebudzić
I chociaż drzewa zostały już wycięte
To nadal nie obchodzi to zbyt wielu ludzi
Beton jest zazdrosny o wszystko co żywe
Niczym nowotwór pożera krajobraz
My stoimy zupełnie bezradni
Zamiast coś zrobić dla własnego dobra
Jest w tym jakiś ponury symbol
że człowiek rozumny
Właśnie z drewna, a nie z plastiku
Produkuje trumny
Martwe drzewo nie oddycha już dla nas
Po prostu się przewraca zupełnie bez krzyku
I wszystkim się wydaje że nie ma problemu
Bo nie skarży się i umiera po cichu
Można jeszcze długo mówić na ten temat
I szkoda tylko, że tak banalne prawdy
Mimo, że przecież dotyczą nas wszystkich
Nie docierają do tej politycznej bandy
JezusJak wyglądałby Jezus
Gdyby żył w naszych czasach
Czy chodziłby w sandałach
Czy raczej w adidasach
Czy piłby coca-colę
I korzystał z komputera
Czy miałby długie włosy
I paszport Izraela
Na każde pytanie oczekujesz odpowiedzi
Chcesz gotowych recept, oczekujesz nadziei
A co zrobisz, gdy rozkaz zabrzmi groźnie
Czy będziesz protestował czy podawał gwoździe
Jak nauczałby Jezus
Gdyby żył w naszych czasach
Czy prowadziłby odczyty
Na śródmiejskich placach
Czy miałby program w radiu
Albo show w telewizji
Czy chciałby iść do wojska
Czy ufałby policji
Jaki rodzaj śmierci
Jezusowi by zadano
Czy umarłby na krześle
Czy też by go rozstrzelano
Jaki symbol męczeństwa
Swojego zbawcy
Na złotych łańcuszkach
Nosiliby wyznawcy
FabrykaDuże kominy sięgają nieba
Robotnicy jadą do fabryki
Tylko pracy im potrzeba
Chcą mieć najlepsze wyniki
Uśmiechnięte dziewczęta
Swoich chłopców żegnają
Ich rowery już czekają
Chłopcy motorów nie mają
Wielka wielka Fabryka
Wielka wielka Fabryka
Wielka wielka Fabryka
Wielka wielka Fabryka
Fabryka
Piękne słońce umila im drogę
Wszyscy bardzo się spieszą
Minęli po drodze chłopa
Który szedł pieszo
Chłop bratersko rękę uniósł
W powitania pięknym geście
Chłopa witali robotnicy
Gdy był po maszyny w mieście
Wielka wielka Fabryka
Wielka wielka Fabryka
Wielka wielka Fabryka
Wielka wielka Fabryka
Fabryka
Fabryka jak duże mrowisko
Robotnicy ciężko pracują
W pocie, pochyleni nisko
Lecz odpoczynku nie potrzebują
Wiedzą, że gdy już się zmęczą
Naród przyjdzie im z pomocą
I w braterskim pochodzie
Będą pracować nawet nocą
Wielka wielka Fabryka
Wielka wielka Fabryka
Wielka wielka Fabryka
Wielka wielka Fabryka
Fabryka
Czwarta RanoJest czwarta rano, Warszawa śpi
Mgła unosi się nad miastem
To dobra pora by zaatakować
Wioskę w zaroślach ukrytą
Tekturowe domki nie mają szans
Buldożery czekają na rozkaz
Wystraszone dzieci zerwane ze snu
Za chwilę zniknie ich wioska
Za kolor włosów, za kolor twarzy
Ja cię osądzę, ja cię skażę
Za sposób życia nieoficjalny
Uznam, że jesteś nielegalny
Strażnicy miejscy machają pałkami
Są dumni ze swej akcji
Biegają po krzakach jak na polowaniu
Aby dobrze dokonać likwidacji
Ten slums nie może tu dłużej trwać
Sto osób tu żyje nielegalnie
Nie obchodzi nikogo, że to jest ich dom
Bo to tylko rumuńscy Cyganie
Kajdankami skuci, wsadzeni do suk
Zostaną usunięci jak śmieci
Wywiozą ich za granice tego kraju
Bezbronnych jak małe dzieci
Nie stanął nikt w obronie ich praw
Bo to tylko rumuńscy Cyganie
Są brudni i psująwidok miasta
Przebywają tu nielegalnie