Fallout 1 to był mocny cios w RPGowym rynku. Powalał przede wszystkim super apokaliptyczną wizją świata. Samo intro \"War, war never changes... \" dawało sporo do myslenia. Przy okazji genialna piosenka na początek czyli \"mabe\" ale nie to Brainstormu :wink: . Dodatkowym kopem była oryginalna fabuła i określony czas na znaleźienie Water Chipa. Potem przyszła dwójka. A wraz z nią nowa przygoda, F2 to jedyny sequel, który nie był naciągany na siłę. Nowe lokacje, nowe postacie, z jedynką łączyły jedynie postacie Marcusa, Harolda i Tandi oraz Vault13,15, NCR i Military Base. I najkapitalniejsi bedgaje w historii gier - Enclave. W Advanced power armor wyglądają kapitalnie (patrz mój emblemat) Kapitalne misje, kupa Ester Eggs i nawiązanie do Latającego Cyrku Monty Pythona było rewelacją. Bridge Keeper, Rycerze szukający Holy Hand Grenade, kapitalny humor. Przy tym sama fabuła zachowuje pełną powagę sytuacji. W intrze mamy okazję usłyszeć niezapomniany kawałek jednego z jazzmanów wszech czasów - Louisa Amstrongaa - \"Kiss to bulit a dream on\". Gra całkowicie nieliniowa, i wciągająca na wiele wiele godzin. Polecam wszystkim. Nie wiem co cie zniechęciło do Fallouta lechu, ale spoko, może kiedyś jeszcze po niego sięgniesz i zagrasz z innym nastawieniem, czego Ci życzę.