Chyba niewiele muszę dodawać. Temat musiał powstać prędzej czy później, bo każdy kto się z tą serią spotkał nie może przejść obok niej obojętnie. No ale wpierw własne świadectwo, co byście mieli co quote'ować.
Mass Effect (jako cała seria, nie ma co wchodzić w oddzielne części w tej chwili) to najlepsza seria RPG w jaką grałem. Legend of Mana dalej pozostaje moim ulubioną grą fabularną, ale Mass Effect to jest zupełnie inna liga. Trudno mi wejść w temat, bo nad każdą rzeczą mógłbym godzinami pisać, więc skupię się na elementach ala recka:
Fabuła: Żadna gra tak dobrze nie trafiła w moje gusta, jak Mass Effect. Od zawsze kochałem S-F, a świat, który zbudowali twórcy ma to, co kocham najbardziej - wszystko jest w nim wyjaśnione, wszystko ma sens i jest przez to niezwykle sugestywne i realne. To wielkie wyzwanie, stworzyć taką rzeczywistość, w szczególności tak bliską (fundamentalnie) naszej. BioWare według mnie odnalazło złoty środek między liniową, ale rozbudowaną fabułą jRPG'ów, a nieliniową, przypisaną klasycznym cRPG'om, w którym swoboda gracza budowana była kosztem rozwoju postaci. Czujemy wyraźnie, że mamy wybór w ważnych dla nas kwestiach, wszystkie rozmowy prowadzimy jak chcemy, bardzo wiele zależy od naszych decyzji, a mimo to mamy złożoną, genialnie poprowadzoną, trzymającą w napięciu fabułę.
Kreacja bohaterów: W jedynce dobra, w dwójce zajebista. Praktycznie same oryginalne postaci (może poza dosyć cliche Ashley i Liarą z jedynki), w dwójce jeszcze oryginalniejsze. Kogoś takiego jak Jack w innych grach nie spotkałem heh. Do najmniej przeze mnie lubianych postaci należą Miranda, Jacob i Liara. Najbardziej ulubioną jest zdecydowanie Tali'Zorah, a z męskich Zaeed (uwielbiam typa, jest bezbłędny w dialogach), no i świetna jest kreacja Jokera, choć zupełnie traci na jakości, jeżeli gramy w innej niż oryginalna wersji językowej.
System: Prosty schemat rozwoju postaci, dający duże pole do manewru, a jednak nie wymagający grindowania leveli (zresztą, w tej serii nie da się tego zrobić nawet). Sam gameplay traci na tym, że przy odpowiednich ustawieniach nawet najwyższy poziom trudności jest śmiesznie łatwy. No ale tak to jest z RPG'ami akcji, trudno wytresować AI, aby było przygotowane na każda obraną przez gracza taktykę heh. Do wad muszę zaliczyć sporadyczne bug'i - najbardziej denerwowały mnie w drugiej części błędy związane z fizyką preszkód. Shepard wyjątkowo często wbiegał/a mi na jakieś widzialne lub niewidzialne przeszkody, z których nie dało się zeskoczyć (a bez modów nie ma noclipa, psia ich mać!). W jedynce upierdliwy był też śmietnik, jaki się nam robił podczas zbierania broni, pancerzy i amunicji oraz konieczność ciągłego targania ze sobą kogoś zdolnego w hakerstwie, żeby móc zdobywać dodatkowe itemy.
Grafika: Aktualnych standardów, choć UE3 już się trochę zestarzał, a graficy w wielu miejscach poszli na pewne uproszczenia. Szczególną szkaradność osiąga dopiero przy niskiej jakości tekstur (w jedynce to było okropne), ale w ME2 wszystko odpowiednio ulepszono. Liczne cut-scenki ogląda się z wielką przyjemnością i nie odstają zupełnie od widocznych kilka razy wstawek CGI w pełni prerenderowanych. Niewiele więcej można wymagać po dzisiejszych grach.
Muzyka/Dzwięk: Bardzo dobra ścieżka w ME1 i zajebiście dobra w ME2. Każda postać miała kilka własnych utworów, które leciały podczas ich zdobywania/misji lojalnościowych i zdarzają się tam jednorazowe perełki (np.
bossfight theme przy zdobywaniu Samary). Wszystko doskonale się zgrywa i czerpie z motywu przewodniego, często w
bardzo niezwykłych aranżacjach.. Gra genialnie łączy nowoczesne brzmienie z orkiestralnymi tematami typowymi dla RPG.
Dobra, ja się dopiero rozkręcam cholera. Lepiej zostawię coś na przyszłość.
TL;DR - Obie części mi się bardzo podobają.