Zrezygnowany powróciłeś na południe, trafiając do runicznej polany. Nie udało ci się odnaleźć swojego dobytku, choć wyczuwasz, że jest gdzieś na północy - przyzwyczajenie do miecza ułatwia ci namierzenie jego magicznej aury. To jednak nie wystarczy, żeby odnaleźć go wśród niekończących się pustyń. Musi istnieć inny sposób.
Przemierzałeś runy w zamyśleniu i dopiero po kilkudziesięciu minutach uświadomiłeś sobie, że jesteś śledzony. Wielka, bardzo charakterystyczna istota podażą za tobą, bacznie cię obserwując, świdrując cię tym swoim nieodgadnionym wzrokiem - to sfinks, na pewno ten sam, którego spotkałeś w tych okolicach przed kilkoma tygodniami. Nie jest jednak tak otwarty jak kiedyś, nie ma dla ciebie zagadek - po prostu śledzi cię, czeka co zrobisz. Nie byłeś w humorze na takie gierki.
- Chcesz mi pomóc, to pomóż! - krzyknąłeś na bestię - Jak nie, to spieprzaj stąd!
Tajemnicza mina sfinksa obróciła się w złowrogi grymas. Doskoczył do ciebie w pojedynczym susie, uderzając cię od boku swoją masywną łapą. Przeleciałeś kilka metrów w powietrzu i wpadłeś na kamień, uderzając w niego plecami i osuwając się na brzuch, jęcząc z bólu. Kiedy tylko obróciłeś się na plecy sfinks stanął nad tobą i oparł nogę na twojej piersi, dociskając cię do ziemi. Denerwowanie tej półboskiej istoty było błędem. Patrzyłeś na niego z rezygnacją w oczach, czując jak nacisk miażdży ci żebra i uniemożliwia oddychanie. Po chwili straciłeś przytomność, a ostatnią rzeczą jaką widziałeś była twarz sfinksa, który ponownie uśmiechnął się zagadkowo tuż przed przejściem w ciemność.
Nie umarłeś, a twarz sfinksa towarzyszyła ci w dziwnym śnie, w który zapadłeś po tym traumatycznym wydarzeniu. Po przebudzeniu nie pamiętałeś detali, widziałeś różne kolory, sfinks mówił coś do ciebie, to musiało być coś ważnego, ale za każdym razem, jak do tego wracałeś, jedynie bolała cię głowa. Wiesz jedno - gdy obudziłeś się, sfinksa nie było, a ty odkryłeś, że masz przy sobie akurat to, czego potrzebowałeś.
Natknąłeś się na Półboga i otrzymałeś od niego wybrany przez siebie czar.==============
Niecałą godzinę po tym zagadkowym wydarzeniu, kiedy właśnie kończyłeś bandażowanie twoich nadwyrężonych żeber, poczułeś znajome wibracje w magicznym spektrum. Gdzieś na piaskach pustyni aktywował się twój miecz, a to musi oznaczać, że ktoś wziął go w ręce. Czujesz też coś jeszcze, jakby pole magiczne miecza było tłumione przez magię jakiegoś jeszcze potężniejszego obiektu. Skoro te przedmioty się uaktywniły, to można na nie wpłynąć, np. przyzywając je za pomocą odpowiedniego zaklęcie. Tak się złożyło, że po przygodzie z półbogiem masz właśnie takie zaklęcie przy sobie.
Rzuciłeś na Amazonkę czar Zawładnięcie i odebrałeś jej za jego pomocą jeden z jej magiczny przedmiotów - Różdżkę.Różdżkę dała ci kolejne zaklęcie: