Powietrze przeszył dźwięk rozcinanego ciała, posoka lała się na ziemię zostawiając na niej malownicze, czerwone półksiężyce. Kolejni ludzie ginęli pod ciosami ogromnego miecza, ścieląc się przed potężnym mrocznym rycerzem. Niebo pociemniało od panującej zgrozy, powietrze zgęstniało, pioruny strzelały co jakiś czas rozświetlając pole bitwy, ukazując uścieloną ziemię ciałami poległych żołnierzy. Mimo ofiar, nadal nacierali na niezniszczalnego rycerza, zostając od razu zgładzeni, gdy tylko się do niego zbliżyli. Z daleka, całe wydarzenie oglądał młody przybysz, okryty postrzępionym płaszczem. Rycerz w granatowej zbroi raz po raz zamachiwał się potężnym ostrzem, niszcząc wszystko co stanęło na jego drodze. Miecz łypał na przeciwników fioletowym okiem wchłaniając ich dusze, gdy tylko dosięgnął ich ciał. Rycerz wyglądał by prawie normalnie gdyby nie wielka łapa z trzema pazurami i otworem gębowym na ramieniu wyglądającym jak wielki pasożyt, żerujący na swojej ofierze. Wyglądało na to, że Koszmar z każdą zdobytą duszą rósł w siłę, walczył od dłuższego czasu z nieszczęśnikami, nawet się nie męcząc. Nightmare zadał kolejne horyzontalne cięcie zmiatając wszystko co stało na drodze ostrza, przy okazji rozcinając ciała najbliższych przeciwników, zaraz po tym skupił energię, jego oczy zabłysły na czerwono i wszystko co znajdowało się w promilu kilkunastu metrów zostało wyrzucone w powietrze. Młody chłopak odczuł siłę ciosu stojąc nawet dość daleko od potwora. Po chwili wszystko ucichło, wojownik odruchowo przetarł oczy i spojrzał w stronę Koszmara. Wzburzony kurz nadal unosił się w powietrzu, ograniczając widoczność. Po dłuższej chwili pył zaczął powoli opadać, ukazując rycerza i porozwalane części uzbrojenia, oraz ciała mężczyzn, lub raczej to co z nich zostało. Młody wojownik podniósł się z ziemi, otrzepując płaszcz z kurzu i ruszył bez dłuższego zastanawiania się na spotkanie ze swoim przeznaczeniem. Szedł powoli, Nightmare od razu łypnął na niego czerwonymi oczami, które były jedyną zauważalną częścią twarzy spod hełmu z wielkim złotym rogiem.
- Nareszcie przyszedłeś, zaczynałem się już nudzić. - odrzekł ochrypłym głosem.
Chłopak, zatrzymując się od potwora kilkanaście kroków, zrzucił z siebie płaszcz. Jego rysy twarzy świadczyły o tym, że musiał być bardzo młody, długie blond włosy spływały mu po plecach spięte w koński ogon. Niebieskie, wąskie oczy wpatrywały się w kreaturę, z postury wyglądał na bardziej zniewieściałego chłopca, niż jakiegoś wielkiego wojownika. Ubrany był w niebieski bezrękawnik i białe spodnie.W lewej ręce trzymał długi kij zakończony po obu stronach głowami metalowych smoków, który przy mieczu Koszmara wyglądał jak zapałka. Nightmare zaśmiał się donośnie.
- To ma być ten wielki wojownik? - zakpił, po czym nachylił się lekko, łapiąc rękojeść SoulEdge obiema rękoma - zmiotę cię jednym ciosem!
Koszmar machnął swoją potężną bronią, unosząc przy tym w powietrze części zwłok. Jowy odskoczył na bok mijając się ledwo z podmuchem. Wiedział, że w bezpośrednim starciu z mieczem nie ma za wielkich szans, wiedział również, że rycerz jest na tyle wolny by zadać mu kontrę. Zanim Nightmare opuścił swój miecz, Jowy stał już przy nim i precyzyjnym ciosem uderzył w brzuch przeciwnika. Koniec kija ześliznął się po zbroi, sypiąc złotymi iskrami. Chłopak rozszerzył tylko powieki, widząc jak koniec kija mija się z celem. Po chwili poczuł mocne uderzenie w bok i odleciał kawałek spadając miedzy martwe ciała. Podparł się na ramionach i widząc czyjąś wykrzywioną twarz w agonii, szybko wstał z obrzydzeniem na twarzy. Czuł, że cały bok go boli, na szczęście nie połamał sobie niczego. Wielkie oko SoulEdge'a spojrzało na chłopaka pulsując, niczym żywy organizm.
- Chcesz jego duszy? - zapytał siebie Koszmar, po chwili spojrzał na młodego.
Nagle natarł na chłopaka i uderzając mieczem w miejscu, w którym przed chwilą stał Jowy rozpłatał resztki ciał. Chłopak na szczęście miał przewagę w szybkości i zwinnie omijał każde cięcie przeciwnika. Po kolejnym pionowym cięciu młody wojownik spróbował uderzyć ponownie, tym razem celując miedzy łączenia zbroi. Cios był celny, kij wbił się pod żebrami potwora utykając w tym miejscu. Nightmare zawył z bólu, po czym machnął łapskiem próbując trafić chłopaka. Ten zdążył uciec turlając się na bok, niestety już bez broni. Koszmar zatrzymał się i charcząc wyciągnął kij z trzewi jednym szarpnięciem, odrzucając go daleko w bok. Jowy nie zastanawiał się długo i pędem rzucił się po swoją broń, w tym czasie potwór już na niego nacierał. W ostatniej chwili przeturlał się i łapiąc swój oręż, zasłonił się nim przed wielkim ostrzem. Pod siłą zderzenia broni, zaczęły sypać się z nich iskry. Jowy leżał na ziemi plecami, między zwłokami poległych trzymając przed sobą swój kij, starając się z całych sił nie zostać przeciętym na pół SoulEdgem. Był teraz w patowej sytuacji, nie bardzo miał jak uciec i zaczynał czuć, że długo tak nie pociągnie. Koszmar nacierał na niego, domagając się duszy chłopaka, oko miecza pulsowało z każdą chwila coraz szybciej, czując nadchodzącą śmierć przeciwnika. Młody wojownik zebrał w sobie ostatnie siły i naprężając wszystkie mięśnie, przerzucił potwora za siebie. Nightmare upadł na ziemie z głuchym łoskotem zbroi. Blondyn miał tylko chwilę by się pozbierać i przygotować atak. Chłopak wyskoczył do potwora z zamiarem uderzenia go z góry, jednak stało się coś nieoczekiwanego. Koszmar zasłonił się SoulEdgem, źrenica w oku miecza zmniejszyła się gwałtownie i gdy blondyn tylko na nie spojrzał, jakaś nieznana siła odepchnęła go, powalając na ziemię, pozbawiając przy okazji Jowego jego broni. Chłopak uderzając o ziemię stracił na chwilę dech w piersiach. Instynktownie spojrzał na kij, który w tej chwili znajdował się za nim na odległość około pięciu metrów. Gdy próbował wstać w tym samym momencie poczuł, że wielka łapa go dosięgła. Nightmare złapał go w pasie i podniósł bez wysiłku jedną ręką, nad głowę. Jowy starał się wyrwać, niestety na próżno, Koszmar trzymał mocno.
- Twoja dusza należy do mnie. - zawarczał potwór, po czym począł zaciskać swoje wielkie łapsko.
Jowy bezskutecznie wymachiwał nogami i uderzał rękoma w szpony. Rycerz śmierci powoli zaciskał łapę, nasycając się tą sytuacją. Po chwili dało się słyszeć gruchot łamanych kości. Jowy tylko krzyknął, z jego ust popłynęła struga krwi, kilka sekund później umilkł, zwisając bezwładnie z ręki potwora. Nightmare odrzucił martwe ciało chłopaka, powietrze przeszył złowieszczy śmiech.
- Kolejna dusza jest moja...