- Zabij go...
- Ale ...
- Żadnego ale, po prostu go zabij.
- Nie wiem czy ja ...
- Jesteś moim rycerzem, masz go zabić.
- Tak jest, moja pani.
Blondyn odwrócił się i opuścił salę, trzymając w dłoni swój gunblade. W tyle, na miejscu przypominającym tron, siedziała czarnowłosa kobieta, ubrana była w sukienkę uwydatniającą jej piersi. Jej długie włosy opadały na ramiona, smagane były przez lekkie podmuchy wiatru, który wiał poprzez wejście do komnaty. Obok czarownicy stała młoda dziewczyna, ubrana była w niebieską sukienkę, na plecach miała wzór przypominający małe skrzydełka. Kruczoczarne włosy swobodnie opadały na plecy.
- Podejdź tu. - rzekła wiedźma, a gdy dziewczyna podeszła, kontynuowała. - Wiesz co robić ..
Rinoa skinęła głową i opuściła salę bez słowa.
Ogrom ludzi bawił się na głównym placu, powietrze było rozsadzane wybuchami fajerwerk i donośną muzyką. Na środku placu stał, a raczej bardzo wolno jechał ogromny podest, na którym stała grupa ludzi w przebraniach karnawałowych. Kolorowe ubrania nadziane cekinami i błyszczącym brokatem, mrugały w rytm świateł, które wydobywały się z pobliskich reflektorów. Hipnotyczna muzyka wprowadzała w trans występujących jak i zebraną wokoło publiczność. Wśród niej byli także SEED, przybyli tu oni by rozprawić się z czarownicą. Squall w dłoni trzymał Gunblade'a, przedzierając się przez tłum roztańczonych i upojonych muzyką ludzi w kierunku, w którym miał się spotkać z resztą. Po chwili przepychania, dotarł na miejsce, szybko przywitał się z każdym i wyrzucił z siebie.
- Musimy iść osobno! - ryknął brunet
- Nic nie słyszę, za głośno tu ! - wrzasnęła Quistis
- Mówię, żebyśmy się rozdzielili, wy pójdziecie tam, gdzie wcześniej ustaliliśmy, a ja poszukam jego. - odparł Squall
- Dobra, powodzenia.
- Pamiętajcie o niej, uratujcie ją.
- Wiem Squall, obiecuję... - odpowiedziała blondynka i pobiegła razem z resztą drużyny wgłąb tłumu. Po chwili jednak odwróciła się, wykorzystując chwilę ciszy rzuciła. - Uważaj na siebie Squall. - Zaraz po tym pobiegła dalej.
Brunet założył swój oręż na plecy i zaczął przepychać się przez tłum, a przychodziło mu to z wielkim trudem. Ludzie byli pogrążeni w upojeniu, jakby w narkotycznym transie, co chwilę wyrzucali w którąś stronę kończyny w rytm muzyki. Squall odpychając kolejnych ludzi przedzierał się przed siebie, gdy w pewnym momencie usłyszał znajomy głos.
- Szukasz mnie?
Brunet szybko się odwrócił, ale nikogo nie zauważył.
- Tak, szukasz mnie, a ja Ciebie. Dobrze wiem po co tu jesteś. Rinoa, prawda ? Śliczna dziewczyna..
Squall odwrócił się znowu i za sobą zobaczył blondyna. Miał on na sobie szarawy płaszcz, na rękawach znajdowały się czerwony wzory przypominające krzyże. Był on rozpięty i swobodnie powiewał w rytm podmuchów wywoływanych przez roztańczony tłum. Na jego twarzy była blizna, prawie, że identyczna z Squall'ową, jednak przebiegająca w odwrotną stronę.
- Gdzie ona jest?! - ryknął brunet
- Spokojnie smutasie, bez nerwów. Moja pani już o nią zadba, obiecuję Ci to. - mówiąc to, Almasy uśmiechnął się szyderczo.
- Daruj sobie. Gdzie ona jest! - Z ogromną złością mu odpowiedział.
- A wiesz? Nawet Ci powiem, jest w tamtym budynku – mówiąc to, wskazał na budynek, który górował nad placem. - Ale co Ci to da, skoro i tak nie zrobisz już więcej kroków w swoim życiu.
- ... Whatever ...
W tym momencie Seifer rzucił się na swojego oponenta od razu tnąc gunblade'em w korpus. Jednak ogromny refleks bruneta pozwolił mu na błyskawiczny odskok w tył. Squall zaparł się nogami, wystawił swój oręż przed siebie i w myślach rzekł – Cholera, nie użyję tu magii, za dużo cywilów. - Przyjął pozycję bojową i zaszarżował na blondyna, odpychając ludzi, którzy zaczęli w ogromnej panice uciekać w różnych kierunkach.
- Heh, co za idioci ... FIRA !! - ogromne płomienie skupiły się przy dłoni Seifera, chwilę potem ogromne kule ognia poleciały w różnych kierunkach, jeden w Squalla, który zablokował go Gunblade'em, a reszta wprost w uciekający tłum, zabijając paręnaście osób i niszcząc dekoracje.
- Ty idioto! Czemu to robisz? Przecież to mnie masz zabić!
- No cóż, z prowizorycznego powodu. By uatrakcyjnić widowisko, w ekhem.. 'płomienny' sposób, hahahahah... - zaśmiał się blondyn.
Squall, wykorzystując okazję rzucił Water by ugasić płonące stragany i kurtyny, a chwilę potem Blizzaga'ę wprost w Seifera. Ten, zaskoczony taki obrotem sprawy, odskoczył parę centymetrów za blisko, i ogromny lodowy kolec, przebił mu płaszcz, raniąc mu plecy.
- Ty gnoju! - prychnął
Squall szybko pobiegł wprost na przeciwnika, by szybko skończyć tę walkę. Jednak Seifer już miał przygotowany Fire, mała kula ognia uderzyła bruneta w klatkę piersiową, odrzucając go parę metrów w tył.
- Jak za starych czasów .. pamiętasz panie 'Whatever' ? - Lekki uśmieszek pojawił się na twarzy blondyna. I tak jak za starych czasów wykonał cięcie pionowo w twarz, jednak Squall, pamiętając tamten trening, szybko przetoczył się w bok i wstając, uderzył Seifera. Zaraz potem wykonał cios mieczem i walka weszła w decydującą fazę. Obaj przeciwnicy, niczym wytrawni szermierze żądlili się nawzajem ostrzami, jak osy w morderczym pojedynku. Kolejne ciosy były blokowane lub zbijane w bok, nieliczne ciosy trafiały w cel. Jednak były one na tyle słabe, że tworzyły małe rany, z których bardzo powoli sączyła się krew, krew która mieszała się z potem walczących i pyłem, który wzniecał się spod ich stóp. Z każdą chwilą, obaj tracili coraz więcej sił, ich oddechy stały się cięższe, a ciosy coraz bardziej słabły.
- Poddaj się Seifer, unikniesz kary. - wysapał Squall
- Hahahah, postradałeś zmysły? Będę bronił mej pani, wypełnię jej rozkaz! - odrzekł blondyn
- Skoro tak chcesz, ale wiedz, że popełniasz ogromny błąd.
Brunet doskoczył do przeciwnika i zadał mu parę ciosów, z których parę dotarło do celu. Seifer zatoczył się chwilę, to dało ogromną przewagę Squallowi.
- RENZOKUKEN! - donośnym głosem zawołał i zadał serię parunastu ciosów Seiferowi, ten chwilę po tym upadł na ziemię i brocząc krwią wybełkotał,
- Śmiało, dobij mnie ! Umrę honorowo.
- Honor? Zabawny jesteś, tego to akurat Ci brakuje najbardziej.
- SEIFER !! Nic Ci ... - w momencie pojawili się Raijin i Fujin – Squall ! Ty szujo ! Co zrobiłeś z Seiferem?
- Nic, lekko go pokiereszowałem, lepiej zamiast stać i gapić się na mnie, pomóżcie mu. - mówiąc to, pobiegł przed siebie w kierunku ogromnej budowli.
Czarownica spoglądała z balkonu na plac. Widziała wszystko, jednak to nie zrobiło na niej wrażenia, spodziewała się takiego obrotu sprawy. Westchnęła lekko i odgarniając włosy zawołała:
- Rinoa kochanie, podejdź tu moje dziecię...
Dziewczyna hipnotycznym krokiem podeszła i czekała na rozkaz...