Autor Wątek: Walka XXXIV: Ansem vs Seymour  (Przeczytany 1673 razy)

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Walka XXXIV: Ansem vs Seymour
« dnia: Kwietnia 01, 2007, 10:18:00 am »
Posiadamy moc kontroli nad wszelką materią. Możemy czynić cuda, które dla zwykłych śmiertelników są tylko marzeniem. Możemy sprowadzić na świat potępienie, a także i zbawienie. Jesteśmy bogami. Ale który z nas jest najpotężniejszy. Wojna pomiędzy nami by tego nie zadecydowała, a jedynie sprowadziła więcej zła, niż pożytku. Dlatego postanowiliśmy, że śmiertelnicy zadecydują za nas. 32 wybrańców stoczy między sobą niezliczone pojedynki, biorąc udział w wielkim Turnieju Tytanów. Zwycięzca otrzyma cokolwiek zapragnie, a bóg, który doprowadził go do zwycięstwa, otrzyma miano najpotężniejszego. I tak na potrzeby Turnieju, w zapomnianym wymiarze, stworzyłem wieżę, której ściany były udekorowane licznymi, kolorowymi witrażami, a jej dach przyozdabiało malowidło przedstawiające 32 wybrańców walczących między sobą, a nad nimi staliśmy my, dziesięciu bogów obserwujących z nieba tą niekończącą się bitwę. I tak, na tą arenę, pośrodku niekończącej się ciemności, doprowadziłem dwóch wojowników. Samuraja, który ceni honor ponad życie, oraz Mistrza Klucza, któremu przeznaczone jest ocalić świat, przed siłami ciemności. Obydwaj stoczyli między sobą pojedynek, a gdy w końcu zwycięzca został wyłoniony odeszli, by stoczyć swoją następną walkę ze swym nowym przeciwnikiem. Niestety moi współ bogowie zadecydowali na korzyść mego przeciwnika, a stoczona przed chwilą walka obróciła się w zapomnienie, jak gdyby nigdy się nie zdarzyła. Jednak w jej trakcie zdarzyło się coś, czego się nie spodziewałem. Ktoś obserwował cały pojedynek, ukryty w nieskończonych ciemnościach otaczających arenę. To był Ansem, poszukiwacz ciemności. Najprawdopodobniej przybył tutaj wyczuwając moc Wybrańca Klucza. W końcu obydwaj pochodzą z tego samego świata i obydwaj są śmiertelnymi wrogami. Jednak, tak jak pojedynek Samuraja i Mistrza Klucza przeszedł w zapomnienie, tak i Ansem zapomni o toczonej przed chwilą walce. Jednak skoro sam ukazał się w tej krainie pośrodku ciemności, to mogę ją wykorzystać ponownie, jako pole bitwy następnego pojedynku, któremu ja przewodniczę. Z otaczającej pustki przyleciała gromada kolorowych świetlików, które zaczęły gromadzić się na arenie. W miejscu zebrania ukazał się mężczyzna, odziany w błękitną szatę, trzymający w prawej ręce czarodziejski kij. Był to Seymour Guado. W końcu z ciemności wyszedł i Ansem, który stanął naprzeciwko swego przeciwnika.
Obydwaj są niezwykli. Teoretycznie nie powinni istnieć, a jednak są wyjątkami, naruszającymi prawa życia i śmierci. Ansem oddawszy swe serce ciemności zmienił się w istotę, którą w jego świecie zwą Heartless. Jednak w przeciwieństwie do innych Heartless, którzy tracą zmysł siebie, poddając się instynktownemu polowaniu na serca innych żywych istot, Ansem zdołał pozostać sobą, zyskując potężne moce ciemności i stając się panem wszystkich istot ciemności. I jest Seymour, który według praw życia i śmierci, powinien być martwy. Jego ciało uległo nieodwracalnemu uszkodzeniu, ale jego wola życia nie pozwoliła jego duszy odejść do zaświatów. Dzięki temu żyje jako nieodesłany, zyskując nadludzkie siły. Obydwaj posiadają moce, o których zwykli śmiertelnicy mogą jedynie pomarzyć. I tak obydwaj stają przed ostatecznym sprawdzianem swych umiejętności. Obydwa raz wygrali i raz przegrali, więc mają szansę awansować do dalszej rundy Turnieju Tytanów i być o krok bliżej spełnienia swych marzeń. I w końcu, po krótkiej wymianie zdań pomiędzy dwójką przeciwników, rozpoczęła się kolejna walka Turnieju Tytanów.
Pierwszy ruch wykonał Seymour, koncentrując swe moce, tworząc w swej dłoni ognistą kulę, którą posłał w kierunku przeciwnika. Ansem nie robił nic, tylko patrzył na pędzący w jego kierunku pocisk. Normalny, wyposażony w miecz, wojownik by uskoczył na bok, ale nie Ansem. On tylko stał z założonymi rękami i czekał. W końcu, gdy miało dojść do uderzenia, przed poszukiwaczem ciemności buchnął czarny dym, z którego wyłoniła się czarna kreatura, osłaniająca swym ciałem swego pana, przyjmując na siebie uderzenie czaru. Wybuch nie zranił Strażnika, ani nie pozostawił żadnych śladów na jego skórze, niczym był zrobiony z najwytrzymalszego tworzywa. W odpowiedzi na pocisk Seymoura, Ansem skoncentrował swe moce ciemności, po czym wystrzelił z rąk, w kierunku przeciwnika, kulę płonącą czarnym ogniem. Nieodesłany nie marnował czasu, jak jego pozbawiony serca nieprzyjaciel. Szybko wypowiedział pod nosem jakąś inkantację, po czym czarny pocisk trafił w utworzoną barierę. Obydwaj pozostawali nieugięci, ciskając w siebie najróżniejszymi czarami, które to zostały odbite przez osłonę Seymoura, lub trafiały w Strażnika Ansema, który niczym żywa tarcza chronił swego pana. W końcu nastał nagły zwrot w pojedynku. Otrzymawszy kolejny uderzenie na klatkę piersiową, heartless Ansema zaryczał wściekle, po czym zaczął szarżować w kierunku Guado. Widząc pędzącą w jego kierunku bestię, Seymour instynktownie utworzył na jego drodze wysoki sopel lodu. Jednak przeszkoda nie powstrzymała swego celu, rozpryskując się przy uderzeniu, niczym była stworzona z prostego szkła. W końcu heartless trafił w osłonę nieodesłanego, która nie stawiała długo oporu, przepuszczając czarne dłonie, chwytające swój cel za szyję. Mimo śmiertelnego uścisku, na twarzy Seymoura nie było wdać strachu, a jedynie drobny uśmieszek, zanim stwór nie cisnął nim w czarną pustkę. Pewny swego zwycięstwa, Ansem odwołał Strażnika, zmieniając go w czarną chmurę, która natychmiast się rozwiała.
Jednak nie wszystkie karty zostały odsłonięte. Ten pojedynek jest daleki od końca. Seymour ponownie wyłonił się, lewitując poza krawędzią areny. Gdy w końcu zawisł kilka centymetrów nad ziemią, z otaczającej ciemności nadleciała ogromna chmara pyreflies, które zaczęły łączyć się z Guado. Po chwili jego ciało stało się bezbarwne jak szkło, przez które można przejrzeć na wylot, a nad nim, pod nim, po jego lewej i prawej utworzyły się cztery kręgi. Na każdym znajdowały się po cztery kule opatrzone kolorami czerwonym, niebieskim, żółtym i białym. Seymour wykonał prosty ruch ręką, po czym otaczające go kręgi obróciły się, by wskazać swego właściciela czerwonym kulami. Nieodesłany utworzył w swej dłoni ognistą kulę, znacznie większą niż te z początku walki, po czym cisną ją w kierunku przeciwnika. Prędkość, z jaką leciał pocisk mocno zaskoczyła Ansema, w ostatniej chwili przyzywając swą żywą tarczę. Guado nie odpuszczał, rzucając kolejne trzy ogniste kule, które jedna po drugiej w ogromną siłą trafiały w osłonę poszukiwacza ciemności. Rzuciwszy czwarty pocisk, kręgi ponownie zaczęły się obracać. Heartless Ansema postanowił wykorzystać tą pauzę, wskakując w podłoże, a następnie wyłaniając się pod swym celem. Jednak jego pięść przeszła przez nieodesłanego jak przez powietrze. Zanim zdążył zorientować się, co się stało, Seymoura wskazywały cztery żółte kule, a po szybko wypowiedzianej inkantacji, Ansema uderzył piorun, przybijając go do ziemi, po czym trafił go kolejny grom. Strażnik w ostatniej zdołał osłonić swego pana przed dwoma następnymi uderzeniami. Przez ciało białowłosego przechodziła fala drgawek, jednak zdołał wstać i spojrzeć na swego przeciwnika. Jednak to spojrzenie było jego ostatnim. Seymour wypowiedział ostatnie zaklęcie, po czym w miejscu, gdzie stał Ansem, doszło do potężnego wybuchu zgromadzonej energii, zamykając pozbawionego serca w zabójczym więzieniu. Przed tym czarem nawet Strażnik Ansema nic nie mógł zdziałać. Gdy opadł kurz, po poszukiwaczu ciemności nie było ani śladu.
I'm in Space!

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Odp: Walka XXXIV: Ansem vs Seymour
« Odpowiedź #1 dnia: Kwietnia 01, 2007, 07:10:43 pm »
Stukot wolnych kroków rozbrzmiał po całej długości ciemnego korytarza. Seymour zatrzymał się przed drewnianymi drzwiami, zdobione były różnymi zawijasami, jednak ich centralnym wzorem było przekreślone serce. W jakiś dziwny sposób wiedział, że za tymi drzwiami czeka jego przeznaczenie. Guado niezastanawiając się długo pchnął je lekko ręką, po sali rozniósł się dźwięk skrzypienia. Nie spiesząc się wszedł do środka, trzymając w ręce białą laskę zakończoną symetrycznymi wzorami. Po chwili wrota zamknęły się za nim, zabierając mu tym samym ostatnią drogę ucieczki, ale niebiesko włosy nie miał zamiaru uciekać. W ogromnej sali z gotyckim sufitem i filarami podtrzymującymi konstrukcję panował półmrok, jedynym światłem jakie rozjaśniało to miejsce, były kolorowe słupy promieni, przedostające się przez witraże znajdujące się na obu równoległych ścianach. Przedstawiały one trzydziestu dwóch wojowników, dwóch z nich wydało się mu jakoś dziwnie znajomych, człowiek w czerni o kociej twarzy i stojący z wyciągniętym mieczem biało włosy wojownik, odziany w czerwony płaszcz. Jego podziwianie wystroju komnaty przerwał delikatny stukot palców o poręcz. Na drugim końcu sali siedziała postać na zdobionym tronie, podpierająca podbródek na dłoni opartej o poręcz przyozdobioną głową smoka. Guado skierował swe kroki w jego kierunku ciągnąc po ziemi granatowy płaszcz, wzory witraży słały się przed nim niczym polegli przeciwnicy. Zatrzymał się dopiero w połowie komnaty przyglądając się oponentowi. Ansem wstał podnosząc za sobą szary płaszcz. Miał na sobie czarne spodnie i wysokie buty, natomiast na jego piersi widniał znak, który Seymour widział na drzwiach. Ciemno skóry ruszył w kierunku przeciwnika wolnym krokiem, białe, długie włosy ciągnęły się za nim.
- To ty jesteś moim przeciwnikiem? - rzekł Guado melancholijnym głosem - Wyciągnij broń i skończmy tą parodialną zabawę.
- Może jednak najpierw posłuchasz mojej oferty? - powiedział Ansem, przymykając złote oczy - Chciałbym abyś się do mnie przyłączył.
Seymour uśmiechnął się tylko.
- Nie mam zamiaru się do nikogo przyłączać, jedyne czego pragnę to stać się Sinem i stworzyć nową Spirę.
Ciemno skóry pokręcił głową " Taki sam jak inni ... " pomyślał. Nim jednak zdążył coś konkretnego zrobić, Seymour już szykował zaklęcie. W komnacie pociemniało, powietrze stało się suche i duszne, nagle nie wiadomo skąd zerwał się wiatr wybijając wszystkie okna. Ansem odruchowo przysłonił ręką twarz, kolorowe szkiełka posypały się na kamienną posadzkę, tworząc malowniczą mozaikę. Pod sufitem zebrały się kłęby chmur, po czym wystrzelił z nich złoty piorun skierowany prosto w ciemnoskórego. Widząc nadlatujący cios, Ansem uskoczył w tył w ostatniej chwili. Iskry rozeszły się po podłodze, natrafiając tylko na puste miejsce, w którym przed chwilą stał przeciwnik Guado. Biało włosy wstał prostując się jak struna, po czym w jego ręce pojawiła się czarna energia, kształtująca się w materialny przedmiot. W ułamku sekundy dzierżył w dłoni czarny klucz.
- W takim razie staniesz się jednym z heartless. - rzekł i rzucił się w stronę przeciwnika.
- Hmph, Protect! - Seymour wyciągnął swoja laskę przed siebie, niebieska osłona w kształcie wygiętego, przekrojonego plastra miodu ukazała się przed nim.
Ansem uderzył w nią z całej siły, niestety nie dało to żadnego efektu, odbijając się od magicznej bariery znów znalazł się na swoim miejscu. Wyprostował lewą rękę w kierunku Guado, przez moment przeszły po niej drobne wyładowania zaraz po nich wysłał kilka czarnych pocisków, prosto w swojego przeciwnika. Na twarzy Guado ponownie zagościł uśmiech.
- Reflect! - z jego ust wydobyło się tylko jedno słowo, a jak na komendę ukazała się przed nim druga, połyskująca zielenią tarcza.
Wszystkie pociski po zetknięciu się z barierą odbiły się od niej niczym piłeczki pingpongowe od ściany i wróciły do właściciela. Ansem z trudem ominął swoje własne pociski, niektóre z nich trafiły na filary robiąc wyrwy po zetknięciu się z ich powierzchnią. Po krótkiej kanonadzie wszędzie unosił się pył, Seymour wytężył wzrok w poszukiwaniu przeciwnika, lecz nigdzie go nie znalazł. W tym czasie władca heartless'ów spadł na niego jak grom z jasnego nieba, uderzając Keyblade'm z góry. Osłona wydała tylko charakterystyczny dźwięk i zatrzymała jego cios. Guado nawet nie drgnął, jedynie podniósł dłoń w kierunku przeciwnika, pojawiły się na niej nikłe iskry i po chwili w stronę twarzy Ansem'a poleciała kula ognia. Ciemnoskóry przeleciał kawałek sali pod siłą ciosu, gubiąc po drodze swój oręż, jednak siła ciążenia sprawiła iż spadł trochę dalej uderzając o posadzkę i turlając się jeszcze kawałek, zatrzymał się na jednym ze stojących jeszcze filarów.
- To był błąd ... - pomyślał próbując podnieść się do pozycji siedzącej.
Odruchowo dotknął swojej twarzy, szczypała niemiłosiernie. Spróbował skupić wzrok na przeciwniku, ale przed oczami wciąż latały mu mroczki. Seymour śmiał się teraz tryumfalnie.
- I ty śmiałeś się ze mną mierzyć? - powiedział rozbawiony - W takim razie gotuj się na śmierć w cierpieniach, przybądź Animo.
Ansem nie musiał długo czekać na niespodziankę jaką szykował mu Guado. Nagle z nieba spadła ogromna kotwica na łańcuchu i przebijając dach, wbiła się w podłogę. Czarna mazia, rozlewając się po podłodze wciągała ją coraz głębiej, po chwili łańcuch zatrzymał się łoskocząc donośnie i wypływając z czarnego odmętu, wyciągnął za sobą coś wyglądem przypominającego jakieś najczarniejsze wyobrażenia morskiego stwora z głębin, zamkniętego do połowy w muszli. Owa postać miała skrzyżowane ręce na piersi obwiązane łańcuchami i w tej chwili łypała czerwonym okiem na swojego przeciwnika. Ansem nie zastanawiał się długo, miał jeszcze kilka asów w rękawie i właśnie teraz zamierzał użyć jednego z nich. Oprzytomniawszy podniósł się szybko z podłogi i zostając jak na razie zepchniętym do obrony, postanowił wezwać swoich sprzymierzeńców. Jednym szybkim ruchem ręki utworzył kilkanaście czarnych dziur na posadzce, po chwili wypełzło z nich coś na podobieństwo czarnych, pokracznych stworków z antenkami na głowie zamiast uszu i złotymi, okrągłymi ślepkami oraz znakiem w kształcie czarnego serca na brzuchu. Heartless bez zbędnych ceregieli rzuciły się w stronę Animy, stwór tylko wrzasnął i strzelając ze swojego oka niszczył kolejne zbliżające się kreatury, jedną po drugiej. Ansem wykorzystał ten moment na odzyskanie Keyblade'a. Klucz leżał oddalony od niego o jakieś niecałe dziesięć metrów, prawie tuż pod Animą. Ciemnoskóry rzucił się szaleńczym pędem, gdy dobiegał do celu Anima, była prawe cała oblepiona czarnymi stworami. Plan Ansem'a zadziałał, w biegu złapał swoją broń i zatrzymując się tylko na chwilę rzucił w stwora Keyblade. Oręż zaświszczał w powietrzu i obracając się niczym ostrze, sięgnął celu wbijając się w klatkę piersiową Animy. Po całej komnacie rozniósł się echem przerażający wrzask, zapewne słyszalny również daleko w oddali. Jedynym śladem po istnieniu Animy, było tysiące małych,  kolorowych światełek, unoszących się w tej chwili ku nieboskłonowi. Seymour pobladł, tracąc swój uśmiech z twarzy i stał teraz tylko przerażony. Po tym jak Anima udała się w zaświaty, cienie skierowały swoje błyszczące oczka na Guado, miały tylko jeden cel. Seymour bronił się jak mógł, ciskając raz po raz ognistymi kulami i lodowymi soplami, ale heartless'ów zamiast ubywać wciąż wyłaniały się nowe z czarnego odmętu, który zaczął go powoli otaczać. Cienie przyparły go do drzwi, Guado czuł, że to może być już koniec, ostatnie siły właśnie zamierzały go opuścić, mimo tego wciąż walczył. Nagle tysiące złotych oczu zatrzymało się jak na komendę, przed Seymour'em pojawiła się nowa fala mroku, większa i bardziej przerażająca niż to całe morze cieni. Wyciągnęła do niego swoją ogromną łapę zbliżając się coraz szybciej. Seymour nawet nie krzyknął, przed oczami miał teraz wieczną ciemność.