Posiadamy moc kontroli nad wszelką materią. Możemy czynić cuda, które dla zwykłych śmiertelników są tylko marzeniem. Możemy sprowadzić na świat potępienie, a także i zbawienie. Jesteśmy bogami. Ale który z nas jest najpotężniejszy. Wojna pomiędzy nami by tego nie zadecydowała, a jedynie sprowadziła więcej zła, niż pożytku. Dlatego postanowiliśmy, że śmiertelnicy zadecydują za nas. 32 wybrańców stoczy między sobą niezliczone pojedynki, biorąc udział w wielkim Turnieju Tytanów. Zwycięzca otrzyma cokolwiek zapragnie, a bóg, który doprowadził go do zwycięstwa, otrzyma miano najpotężniejszego. I tak na potrzeby Turnieju, w zapomnianym wymiarze, stworzyłem wieżę, której ściany były udekorowane licznymi, kolorowymi witrażami, a jej dach przyozdabiało malowidło przedstawiające 32 wybrańców walczących między sobą, a nad nimi staliśmy my, dziesięciu bogów obserwujących z nieba tą niekończącą się bitwę. I tak, na tą arenę, pośrodku niekończącej się ciemności, doprowadziłem dwóch wojowników. Samuraja, który ceni honor ponad życie, oraz Mistrza Klucza, któremu przeznaczone jest ocalić świat, przed siłami ciemności. Obydwaj stoczyli między sobą pojedynek, a gdy w końcu zwycięzca został wyłoniony odeszli, by stoczyć swoją następną walkę ze swym nowym przeciwnikiem. Niestety moi współ bogowie zadecydowali na korzyść mego przeciwnika, a stoczona przed chwilą walka obróciła się w zapomnienie, jak gdyby nigdy się nie zdarzyła. Jednak w jej trakcie zdarzyło się coś, czego się nie spodziewałem. Ktoś obserwował cały pojedynek, ukryty w nieskończonych ciemnościach otaczających arenę. To był Ansem, poszukiwacz ciemności. Najprawdopodobniej przybył tutaj wyczuwając moc Wybrańca Klucza. W końcu obydwaj pochodzą z tego samego świata i obydwaj są śmiertelnymi wrogami. Jednak, tak jak pojedynek Samuraja i Mistrza Klucza przeszedł w zapomnienie, tak i Ansem zapomni o toczonej przed chwilą walce. Jednak skoro sam ukazał się w tej krainie pośrodku ciemności, to mogę ją wykorzystać ponownie, jako pole bitwy następnego pojedynku, któremu ja przewodniczę. Z otaczającej pustki przyleciała gromada kolorowych świetlików, które zaczęły gromadzić się na arenie. W miejscu zebrania ukazał się mężczyzna, odziany w błękitną szatę, trzymający w prawej ręce czarodziejski kij. Był to Seymour Guado. W końcu z ciemności wyszedł i Ansem, który stanął naprzeciwko swego przeciwnika.
Obydwaj są niezwykli. Teoretycznie nie powinni istnieć, a jednak są wyjątkami, naruszającymi prawa życia i śmierci. Ansem oddawszy swe serce ciemności zmienił się w istotę, którą w jego świecie zwą Heartless. Jednak w przeciwieństwie do innych Heartless, którzy tracą zmysł siebie, poddając się instynktownemu polowaniu na serca innych żywych istot, Ansem zdołał pozostać sobą, zyskując potężne moce ciemności i stając się panem wszystkich istot ciemności. I jest Seymour, który według praw życia i śmierci, powinien być martwy. Jego ciało uległo nieodwracalnemu uszkodzeniu, ale jego wola życia nie pozwoliła jego duszy odejść do zaświatów. Dzięki temu żyje jako nieodesłany, zyskując nadludzkie siły. Obydwaj posiadają moce, o których zwykli śmiertelnicy mogą jedynie pomarzyć. I tak obydwaj stają przed ostatecznym sprawdzianem swych umiejętności. Obydwa raz wygrali i raz przegrali, więc mają szansę awansować do dalszej rundy Turnieju Tytanów i być o krok bliżej spełnienia swych marzeń. I w końcu, po krótkiej wymianie zdań pomiędzy dwójką przeciwników, rozpoczęła się kolejna walka Turnieju Tytanów.
Pierwszy ruch wykonał Seymour, koncentrując swe moce, tworząc w swej dłoni ognistą kulę, którą posłał w kierunku przeciwnika. Ansem nie robił nic, tylko patrzył na pędzący w jego kierunku pocisk. Normalny, wyposażony w miecz, wojownik by uskoczył na bok, ale nie Ansem. On tylko stał z założonymi rękami i czekał. W końcu, gdy miało dojść do uderzenia, przed poszukiwaczem ciemności buchnął czarny dym, z którego wyłoniła się czarna kreatura, osłaniająca swym ciałem swego pana, przyjmując na siebie uderzenie czaru. Wybuch nie zranił Strażnika, ani nie pozostawił żadnych śladów na jego skórze, niczym był zrobiony z najwytrzymalszego tworzywa. W odpowiedzi na pocisk Seymoura, Ansem skoncentrował swe moce ciemności, po czym wystrzelił z rąk, w kierunku przeciwnika, kulę płonącą czarnym ogniem. Nieodesłany nie marnował czasu, jak jego pozbawiony serca nieprzyjaciel. Szybko wypowiedział pod nosem jakąś inkantację, po czym czarny pocisk trafił w utworzoną barierę. Obydwaj pozostawali nieugięci, ciskając w siebie najróżniejszymi czarami, które to zostały odbite przez osłonę Seymoura, lub trafiały w Strażnika Ansema, który niczym żywa tarcza chronił swego pana. W końcu nastał nagły zwrot w pojedynku. Otrzymawszy kolejny uderzenie na klatkę piersiową, heartless Ansema zaryczał wściekle, po czym zaczął szarżować w kierunku Guado. Widząc pędzącą w jego kierunku bestię, Seymour instynktownie utworzył na jego drodze wysoki sopel lodu. Jednak przeszkoda nie powstrzymała swego celu, rozpryskując się przy uderzeniu, niczym była stworzona z prostego szkła. W końcu heartless trafił w osłonę nieodesłanego, która nie stawiała długo oporu, przepuszczając czarne dłonie, chwytające swój cel za szyję. Mimo śmiertelnego uścisku, na twarzy Seymoura nie było wdać strachu, a jedynie drobny uśmieszek, zanim stwór nie cisnął nim w czarną pustkę. Pewny swego zwycięstwa, Ansem odwołał Strażnika, zmieniając go w czarną chmurę, która natychmiast się rozwiała.
Jednak nie wszystkie karty zostały odsłonięte. Ten pojedynek jest daleki od końca. Seymour ponownie wyłonił się, lewitując poza krawędzią areny. Gdy w końcu zawisł kilka centymetrów nad ziemią, z otaczającej ciemności nadleciała ogromna chmara pyreflies, które zaczęły łączyć się z Guado. Po chwili jego ciało stało się bezbarwne jak szkło, przez które można przejrzeć na wylot, a nad nim, pod nim, po jego lewej i prawej utworzyły się cztery kręgi. Na każdym znajdowały się po cztery kule opatrzone kolorami czerwonym, niebieskim, żółtym i białym. Seymour wykonał prosty ruch ręką, po czym otaczające go kręgi obróciły się, by wskazać swego właściciela czerwonym kulami. Nieodesłany utworzył w swej dłoni ognistą kulę, znacznie większą niż te z początku walki, po czym cisną ją w kierunku przeciwnika. Prędkość, z jaką leciał pocisk mocno zaskoczyła Ansema, w ostatniej chwili przyzywając swą żywą tarczę. Guado nie odpuszczał, rzucając kolejne trzy ogniste kule, które jedna po drugiej w ogromną siłą trafiały w osłonę poszukiwacza ciemności. Rzuciwszy czwarty pocisk, kręgi ponownie zaczęły się obracać. Heartless Ansema postanowił wykorzystać tą pauzę, wskakując w podłoże, a następnie wyłaniając się pod swym celem. Jednak jego pięść przeszła przez nieodesłanego jak przez powietrze. Zanim zdążył zorientować się, co się stało, Seymoura wskazywały cztery żółte kule, a po szybko wypowiedzianej inkantacji, Ansema uderzył piorun, przybijając go do ziemi, po czym trafił go kolejny grom. Strażnik w ostatniej zdołał osłonić swego pana przed dwoma następnymi uderzeniami. Przez ciało białowłosego przechodziła fala drgawek, jednak zdołał wstać i spojrzeć na swego przeciwnika. Jednak to spojrzenie było jego ostatnim. Seymour wypowiedział ostatnie zaklęcie, po czym w miejscu, gdzie stał Ansem, doszło do potężnego wybuchu zgromadzonej energii, zamykając pozbawionego serca w zabójczym więzieniu. Przed tym czarem nawet Strażnik Ansema nic nie mógł zdziałać. Gdy opadł kurz, po poszukiwaczu ciemności nie było ani śladu.