Wszystko wokół wirowało. Czuł jakby jego ciało unosiło się lekko, bezwładnie, niepodlegając żadnym siłom grawitacji. Wszechobecna ciemność stała się jasnością, mocno oślepiając jego oczy, a stan nieważkości przemienił się w uczucie nagłego spadania w dół.
Ocknął się. W uszach nadal słyszał szum. Po chwili nie czuł już mdłości, a głośny szum przeobraził się w ciche, naturalne szepty palonych świec. Rozmieszczone były po całym pomieszczeniu, skutecznie rozświetlając ogromną komnatę, wypchaną wielkimi regałami książek, przy ścianie północnej i wschodniej. Upiorny starszy mężczyzna wstał. Miał długie, siwe włosy, a od głowy w dół okrywała go wielka, fioletowa peleryna. Wiedział dobrze gdzie się znajduje, gdyż była to jego własna komnata, w jego własnej rezydencji.
- Znów to samo - burknął do siebie znudzony, następnie podszedł do półki i sięgnął po jedną z książek.
Przekartkował strony aż do drugiego rozdziału, gdzie widniało nazwisko: Zidane Tribal. Przyjrzał się zdjęciu zamieszczonemu poniżej. Stronę dalej widniała opisana w skrócie cała biografia Zidane'a, zaś jeszcze na następnej, wiele przydatnych informacji na temat jego samego. Na temat charakteru, sposobu walki, nawet wzmianka o rodzaju magii, która zagraża mu najbardziej. Istna charakterystyka postaci w pigułce. Był to kolejny przeciwnik Magusa, o czym starzec dobrze wiedział, czytając wnikliwie treść drugiego rozdziału. Wiedział też, że ów radosny blondyn ze zdjęcia, za kilka chwil stanie w jego drzwiach gotowy do walki na śmierć i życie. Myśl ta wcale go jednak nie przerażała. Wyglądał na opanowanego, dokładnie wiedzącego co robić.
Kilka minut później drzwi trzasnęły z hukiem, a do środka wparował sprorokowany uśmiechnięty młodzieniec z wyciągniętym mieczem, przygotowany do ataku. Mag odwrócił się w jego stronę.
- Schowaj miecz Zidane - odłożył spokojnym ruchem książkę z powrotem na półkę i podszedł do chłopaka.
- Kim jesteś? Skąd znasz moje imię?
- Nazywam się Magus. Jestem właścicielem tej posiadłości. Jesteś moim kolejnym przeciwnikiem w turnieju, o którym wiesz chyba wystarczająco dużo - W tej chwili nastąpiła krótka krępująca cisza, po czym mag ciągnął dalej - Nie jesteś żadnym wyzwaniem, nie ma sensu walczyć. Tym bardziej, że mam inne plany.
- Niby jakie? - zapytał chłopiec, wyraźnie rozluźniony słowami Magusa, nie opuszczając jednak gotowej do użytku broni.
Starzec ponownie sięgnął po książkę, szybko otwierając na wybranej stronie, i przeczytał:
- Riku. To twój przeciwnik w trzeciej rundzie. Lat piętnaście, walczy mieczem.
- Skąd o tym wiesz? Co to za księga?
Ignorując pytanie, mag podjął dalej:
- Poradzisz sobie. To naiwny gówniarz. Popatrz, mam jego miecz - mówiąc to wyciągnął z małej gablotki autentyczny oręż jego przeciwnika poprzedniej rundy.
- Nie ma on nic, czego bym potrzebował, ale wygrana z pewnością ułatwi ci przejście dalej. A potem... Kto wie na kogo trafisz potem, i czego nie będę potrzebował...
- Niby mam zostać twoją marionetką? To jakiś absurd - odparł wyraźnie rozbawiony Zidane - Co za brednie wygadujesz? Zamiast gadać może lepiej załatwmy to szybko.
- Odłóż miecz głupcze! Nic nie rozumiesz...
- Nie chce tego słuchać, walczmy zgodnie z ich wolą! - wraz z tymi słowami, stanowczo ruszył z wyciągniętym ostrzem w kierunku maga. Nim zdążył zrobić zamach, miecz mimowolnie wyrwał się z jego dłoni i zaczął lewitować bezcelowo, wysoko w górze. Mag, niewzruszony, nie poruszył się ani o krok, za to Zidane cofnął się szybko w tył, przerażony tak władczą magią.
- Nie zabije cię. Chcę tylko byś nie lekceważył tego co mówię i zrobił to, o co cię poproszę.
- Ty naprawdę wierzysz w to co wygadujesz... Oszalałeś...
- Chcesz dowodu? - zapytał Magus złowrogo.
Zidane w tym czasie, cały czas skupiał się na swojej broni, lewitującej tuż pod sufitem, niż magu, stojącemu w tym momencie przy olbrzymim oknie, na pierwszy rzut oka wstawionym w miejsce olbrzymiej dziury w ścianie. Może mag za mocno eksperymentuje z czarami? - pomyślał Zidane gdy pierwszy raz na nie spojrzał. Magus spokojnie mówił coś o Bogach i jakichś własnych planach, znów spoglądając przez kamienne okno. Gdy stał przez moment odwrócony zupełnie tyłem, Zidane wykorzystał szansę. Odbijając się od ściany wyskoczył wysoko w górę, złapał miecz, i z ogromnym impetem spadał w kierunku Magusa. W ostatniej chwili miecz przeciął puste powietrze, gdy mag dosłownie rozpłynął się w miejscu. Pojawił się tuż za nim, krzycząc
- Ty durniu! Zachowujesz się zupełnie jak Riku, któremu chciałem dać szansę w poprzedniej rundzie. Czy nie widzisz, że nie masz wyjścia?! Nie pokonasz mnie i tak.
Młodzieniec zwątpił w jednej chwili, patrząc na śmiertelnie poważnego maga.
- Wiesz dlaczego znaleźliśmy się w mojej posiadłości? Bo ja tak chciałem. Gdybym chciał cię spotkać w twoim świecie... - mówiąc to rozstawił szeroko ręce. Z wolna zaczęło wszystko wirować dokoła, a noc za oknem stała się jaśniejsza niż najpogodniejszy dzień - ...to właśnie tam bym sie z tobą spotkał. - Dodał, a wraz z ostatnim słowem, cała otaczająca ich obu rzeczywistość przeobraziła się w ogromne królestwo, z tysiącami wąskich alejek łączącymi się z tymi większymi, z przewijającymi się dziesiątkami zajętych swoimi sprawami ludźmi, zaś na horyzoncie rozbrzmiewał w słońcu niewiarygodnie potężny zamek.
- Lindblum? To niemożliwe... - Zidane był zmieszany i roztrzęsiony. Z niedowierzaniem spoglądał na liczne znajome domostwa, sklepiki i hotele, obok targi i pomniki, a wszystko z królestwa, które było jego królestwem. Był oszołomiony. W międzyczasie zgubił maga z pola widzenia.
- Rozumiesz już? - usłyszał nagle za sobą - Nie chce cię zabić. Chcę ci pomóc, jeśli ty pomożesz mnie.
Zidane obrócił się z wolna, spojrzał na rywala z ogromnym szacunkiem i respektem. Czuł się kretyńsko że od razu nie uwierzył w jego słowa. Gdyby chciał, to starzec już dawno by go przecież zabił... A w samej walce kto mógłby się równać z tak wielkim i doświadczonym magiem? Na pewno nie ja - pomyślał Zidane.
- Pokonam Riku, a potem zrobię dla ciebie co zechcesz - wydobył z siebie pełen pokory.
- Zatem wygrałeś... Przechodzisz do trzeciej rundy - odparł bez większych emocji, choć w głębi mocno z siebie zadowolony, Magus.
- Jak cię potem odnajdę?
- To ja znajdę ciebie... - dodał na koniec rozmowy, triumfując w myślach - ...naiwny głupcze.
Zaraz potem mag zniknął w efektownej spirali kolorów. Zidane dochodził chwilę do siebie, po czym udał się do zamku. Przez najbliższy czas, wykorzystując pozyskaną wiedzę o znajomości przyszłego rywala, zamierza odpowiednio przygotować się do walki. Z Riku, lat piętnaście.