- Boisz się? Wątpisz, że dasz radę?
- Wcale mi nie pomagasz...
- Pamiętaj, że wiele osób na ciebie liczy. Zwłaszcza Ona. No i ja...
- Daj spokój - wycedził Cloud z pozorną obojętnością. W głębi odczuwał jednak strach i dziwny nie pokój. Nieco przytłaczała go presja, jaką wywarła na nim sytuacja. I ci ludzie, pokładający w nim nadzieję.
Odwrócił się na północ, spoglądając zatroskanymi oczyma na leżące w oddali ruiny Midgar
- A może wcale nie myślisz o Niej... Tylko o Nim? - dalej ciągnęła Tifa, zerkając mimowolnie na wbity w ziemię Buster Sword, spoczywający dokładnie w miejscu, gdzie niegdyś przed laty zginął ktoś bardzo ważny. Na jego oczach.
Cloud odwrócił się szybko, wcale nie skupiając się na swej towarzyszce czy mieczu, śledził wzrokiem jakiś odległy punkt i zdecydowanie zmienił postawę na poważniejszą.
- Przełóżmy tę rozmowę - w końcu odparł, wychodząc powolnym krokiem na przeciw swojemu rywalowi, który wychylił się przed momentem na horyzoncie.
Młody chłopak, ubrany całkiem luźno i plażowo, w podobnym do Clouda wieku, także nie był sam. Towarzyszyła mu śliczna, blond włosa dziewczyna, z białymi paskami umalowanymi na uroczej buźce. Kilka chwil później cała czwórka spotkała się.
- Spójrz Serge, co za łamaga... Wygląda jak obciążony dziedzicznie - zaczęła Kid, koleżanka chłopaka z chustą na głowie, podchodząc na przeciw Clouda, przyglądając mu się badawczo - uuu.. konkretnie, gdyby nie ten posępny wyraz twarzy, nawet można było by się bać - ciągnęła dalej ze śmiechem - Ale widać że łamaga, Skop mu dupsko i wracajmy.
- ...
- Oj jakiś ty skromny, a gdyby to był... - znów podjęła Kid, lecz Tifa nie pozwoliła dokończyć:
- Ekhm! Może byś tak gówniaro się odsunęła, dobrze wiesz, co się będzie działo. To ich walka, nie mieszajmy się.
- Gów.. co??! - parsknęła oburzona Kid.
- ... - załagodził Serge, odpychając koleżankę lekko w tył.
- Więc ty jesteś moim przeciwnikiem? - odezwał się w końcu Cloud, nadal stojąc w miejscu, bezskutecznie starając się ukryć poważny wyraz twarzy - Mam nadzieję, że walka będzie fair i nikt nam nie będzie przeszkadzał - dodał, spoglądając na Kid, która z kolei spoglądała złowrogo na Tifę.
Serge przytaknął na te słowa, po czym zwrócił się do swojej towarzyszki, aby oddaliła się z miejsca walki.
- Skop mu tyłek! - wykrzyknęła bojowo, cofając się wraz z Tifą jakieś kilkanaście metrów - i pamiętaj o Jego urodzinach - dodała, co wzbudziło na moment w Serge dziwne podniecenie.
- Daj z siebie wszystko - rzuciła do Clouda Tifa, na co ten nie odpowiedział. Chwycił tylko miecz i stanął w pozycji bojowej.
- ... - zapytał Serge, także dobejmując zza pleców broń, dwa olbrzymie ostrza połączone krótką rękojeścią.
- Zgoda - odpowiedział Cloud, będąc już gotów, czekając w skupieniu na rozwój wydarzeń.
Serge badał przez moment ruchy przeciwnika, po czym zdecydował się na atak. Podbiegł i ciął szybko od dołu, co wcale Clouda nie zaskoczyło. Zablokował cios i zwinnie skontrował atakując poziomo z obrotu. Ostrza się spotkały, ich właściciele zaczęli się siłować; gdy Serge już nie wytrzymywał naporu, Cloud uderzył go znienacka pięścią w twarz.
- Dupek! - oburzyła się Kid.
Serge zamroczył się na moment odsuwając w tył. Blondyn nie dał mu wiele czasu na odpoczynek; szybko podbiegł atakując raz za razem. Tifa przyglądała się z dumą, wyraźnie widziała jego zaangażowanie w tę walkę i przeciwnika, który, wydawało się w tej chwili, zupełnie mu nie dorównywał. Serge w miarę skutecznie odpierał każdy atak - czy pionowy, czy zdradzieckie cięcia z obrotu. Po chwili nie zapanował jednak nad akcją i w efekcie jego broń wyleciała mu z rąk. Cloud przerwał szybko pojedynek, pozwalając podnieść przeciwnikowi stracony oręż. Serge docenił to, choć w jego myślach zaczynał panować coraz większy chaos, stres, brak skupienia i strach przed porażką. Starał się umotywować, przypominając sobie ten szczególny dzień - urodziny Gipsiego. Wiedział, że choćby on, pokłada w nim wielkie nadzieje, nie tylko Kid. Pomyślał o tym, że zwycięstwo to właściwie największy urodzinowy prezent jaki jest wstanie mu dać. Nawet uśmiechnął się lekko w kącikach ust na myśl o zwycięstwie. Chwyciwszy już broń, odwrócił się pewnie siebie, od razu zaczynając atak. Tym razem on przodował przez te kilka chwil, gdy Cloud odbijał z wysiłkiem, choć całkiem sprawnie, szybką serię ciosów. Zauważył nowe siły, jakie napełniły przeciwnika, zachował jednak zimną krew. Mimo wielkiego samozaparcia pierwszego, Cloud był wyraźnie lepszy, o czym wiedzieli już obydwaj. Wkrótce znów Cloud zaatakował. Serge trzeźwo uskoczył o kilka metrów w tył, a blondyn, korzystając z chwili przerwy, wyciągnął z jednego miecza drugi. Trzymając teraz szeroko obydwa, po raz pierwszy nieco rozpogodziła się jego posępna do tej pory fizjonomia. Bez zastanowienia rozpoczął atak na nowo. Jego ciosy były zupełnie inne, jakby atakował zupełnie nową techniką, zgrabnie i zwinnie posługując się dwoma olbrzymimi mieczami na raz. Widok był niewyobrażalnie efektowny i wręcz uroczy ...mimo tego, że Serge pozostał już niemal zupełnie bez szans. Odpierał tylko desperacko ataki, jeden po drugim, przyznając sobie samemu, że trafił na przeciwnika wyraźnie silniejszego i bardziej zdeterminowanego. Po którymś z kolei ataku oberwał w prawe ramię - rana okazała się dość głęboka - i upadł na ziemię. Cloud momentalnie zaniechał dalszych ataków.
- Wstawaj! - zawołała zdenerwowana Kid. Jej obecna towarzyszka stała tylko, będąc wyraźnie zadowolona.
- ... - odparł do niej Serge, spoglądając smutno w piasek.
- Co ty wygadujesz? Przecież wiesz, że On na ciebie liczy! Doskonale pamiętasz te chwile, gdy Gipsi kierował tobą w bojach; towarzyszył ci w przygodach i przeżywał je razem z tobą! Dla ciebie to nic nie znaczy? On ma dzisiaj urodziny, musisz wygrać dla niego, więc wstawaj do cholery! - zaakcentowała dziewczyna.
Cloud posmutniał nieco przysłuchując się rozmowie. Poruszyła go, nawet do tego stopnia, że byłby chyba gotów poddać się tylko po to, by sprawić Gipsiemu radość.
Ale kto to jest Gipsi? - pomyślał w mig trzeźwiejąc, od razu wykluczając możliwość dobrowolnego oddania zwycięstwa. Przypomniał sobie Aerith, Zacka... i to, ile znaczy dla niego wygrana w tym turnieju.
- Poddaj się, dalsza walka nie ma już sensu - podjął Cloud.
- Coo?! Nie słuchaj tego durnia - dodała Kid.
- Tak będzie jednak najlepiej - dodała Tifa.
- ... - dodał Serge.
- Przykro mi, że tak to się skończyło. Wiem, że chciałeś sprawić mu radość - odparł blondyn, kierując słowa prosto do przeciwnika, ignorując komentarze dziewczyn.
- ...
- Dobry wybór, doceniam to - Cloud podszedł do niego, pomagając mu wstać, odłożywszy już broń. Walka dobiegła końca, Cloud zwyciężył. Z niemałą satysfakcją zresztą. Serge był w końcu mocnym przeciwnikiem - pomyślał, nie analizując zupełnie całego pojedynku. W gruncie było mu go bardzo szkoda.
Z chwilowego zamyślenia wyrwała go Kid, rzucając mu się na plecy. Tak szybko podbiegła, że nie zdążył zareagować.
- Ty draniu! Mylisz się myśląc, że wygrałeś, to jeszcze nie koniec - zaczęła gryźć go w ucho, na co Cloud szamotał się dookoła, nie mogąc jej z siebie zrzucić. Z pomocą przybyła Tifa odrywając ją od swojego przyjaciela, a zaraz potem wymierzając jej solidnego klapsa w twarz.
- Ty cycasta dziwko! Nie ujdzie ci to na sucho.
Gdy obie zaczęły się szarpać, Cloud stanął pomiędzy i zaczął je rozdzielać. Zareagował także Serge, odciągając zdenerwowaną, wykrzykującą głupoty i obelgi, koleżankę. Następnie zaczęli oddalając się na południe - w stronę, z której tu przybyli. Cloud obserwował ich przez chwilę, wyraźnie rozbawiony zachowaniem Kid.
- Udało ci się - powiedziała w końcu Tifa z serdecznym uśmiechem na twarzy. Bardzo dobrze mu znanym uśmiechem.