Niebo było przykryte gęstą warstwą chmur, zakrywając całą krainę w nieprzeniknionym mroku. Z ciemnej kopuły uderzały pioruny, rozświetlając na sekundę wzgórze, na której ma się za chwilę rozegrać bitwa. Niezliczona armia szła do walki przeciwko jednemu rycerzowi. Nie był to jednak zwykły rycerz, ale istna bestia odziana w ciężką, lazurową zbroję, zakrywającą całe ciało, z wyjątkiem prawej, zmutowanej ręki, w której dzierżył legendarny miecz Soul Edge. Samo ostrze, z gałką oczną na środku broni, bardziej przypominało żywy organizm, przyozdobiony ostrymi krawędziami, niż dwuręczny miecz. Nightmare, jak nazywali rycerza przerażeni ludzie, jednym zamachem swego miecza zabijał naraz kilku szarżujących na niego wojowników, po których pozostawały poprzecinane na pół ciała. Mimo, iż ludzie byli w przewadze liczebnej, to żadnemu nie udało się choćby pozostawić rysę na zbroi potwora. Po kilku chwilach całe pole bitwy było wypełnione tysiącami, jeśli nie milionami, gnijących trupów, a niegdyś zielona trawa nabrała odcień krwistej czerwieni. Widząc walące się u jego stóp martwe ciała jego przeciwników, Koszmar wydał z siebie głośny, triumfalny ryk. Jednak na świętowanie zwycięstwa jeszcze za wcześnie, gdyż bitwa nie została ostatecznie zakończona. W kierunku rycerza zmierzał samotny wojownik. Był ubrany w lekką, niebieską zbroję. W prawej ręce dzierżył katanę, a w lewej okrągłą, metalową tarczę. Jego długie, czarne włosy były z tyłu głowy związane wstążką, zaś wąsy zdradzały, iż jest to mężczyzna średniego wieku.
- Ohydny potworze – rzucił wojownik w kierunku przeciwnika – nie pozwolę ci więcej siać zniszczenie po tym świecie.
- Żaden śmiertelnik mnie nie pokona, szczególnie, gdy w końcu odzyskałem swe ciało – odpowiedział Nightmare – Staniesz się teraz moją następną ofiarą.
To powiedziawszy, rycerz zaczął szarżować w kierunku wojownika, atakując go pionowym cięciem z nad głowy. Cyan uskoczył na bok przed ciosem, po czym uchylił się przed następnym atakiem, który przeciwnik wykonał z półobrotu. Ten długi zamach chwilowo dał wojownikowi szansę na kontratak, którą wykorzystał wykonując poziome cięcie. Jednak katana jedynie prześlizgnęła się po powierzchni zbroi, pozostawiając niewielką rysę. Nightmare nie kazał długo czekać na własną odpowiedź, tnąc swym mieczem na skos, trafiając w tarczę przeciwnika. Siła uderzenia była tak wielka, że Cyan prawie stracił równowagę. Ten cios dał mu do zrozumienia, jak ogromną siłę posiada legendarny Soul Edge. Nie tracąc czasu, mężczyzna przeprowadził kontrę, tnąc w miejscu, gdzie wcześniej zostawił rysę na zbroi przeciwnika. Lecz tym razem Nightmare był szybszy, blokując atak przeciwnika swym ostrzem. Przez chwilę obydwaj siłowali się ze swymi mieczami, ale Koszmar jednym, szybkim ruchem swej broni wytrącił katanę z rąk przeciwnika, po czym uderzył mężczyznę własnym ciałem, zrzucając go z nóg. Cyan uderzył plecami o zakrwawioną ziemię, obok pozbawionego głowy truposza. Wszystko wskazywało na to, iż za chwilę dołączy do swego martwego towarzysza. Nightmare uniósł Soul Edge nad głową, by zadać ostateczny cios. Jedyne, co mężczyzna mógł zrobić to zasłonić się tarczą. Przypadek sprawił, iż miecz bestii, zderzywszy się z jedyną osłoną leżącego, odbił się, wbijając się w leżącego obok truposza. Mimo iż tarcza nadawała się teraz na złom, Cyan mógł być wdzięczny bogom, iż rękę wciąż miał całą. Ale jeśli czegoś szybko nie wymyśli, to następny cios potwora na pewno trafi w swój cel. Jedyne, co mógł zrobić, to, wciąż leżąc, wycofywać się przed Koszmarem, który uwolniwszy broń z ciała martwego wojownika, zaczął iść w kierunku swej ofiary. W końcu Cyan dotknął plecami czegoś ostrego. Gdy się obejrzał ujrzał jednoręczny miecz wbity w ziemię. Natychmiast go chwycił, by w porę zablokować pionowe cięcie swego przeciwnika. O dziwo przy zderzeniu dwóch mieczy, Cyan nie wyczuwał już takiej siły nacisku rycerza, jak przy wcześniejszym zwarciu Soul Edge z kataną. Czuł, jak gdyby Soul Edge bał się swego przeciwnika. Nightmare uniósł nad głową swoją broń, by uderzyć z większą siłą, ale miecz uderzył w ziemię, gdyż jego cel zdołał przeturlać się na bok i wrócić na nogi.
- Ten przeklęty miecz zadał mi ogromny ból – powiedział rycerz – Nie pozwolę ci go długo dzierżyć. Za chwilę dołączysz do tego, który zdołał mi zadać tym ostrzem tak okropne cierpienia – Nightmare wskazał na lezące obok miejsca, gdzie Cyan znalazł miecz, ciało blond włosego rycerza. – Twoja dusza zazna prawdziwe znaczenie słowa „cierpienie”.
To powiedziawszy, Koszmar rzucił się w kierunku przeciwnika, tnąc mieczem na wysokości głowy. Cyan uchylił się pod ciosem przeciwnika, atakując bestię w miejscu, gdzie wcześniej na zbroi przeciwnika zostawił niewielką rysę. Tym razem miecz wojownika rozciął zbroję, niczym otwieracz do konserw, pozostawiając głęboką ranę. Nightmare ryknął z bólu, wycofując się o kilka kroków, trzymając swą zmutowaną ręką zranione miejsce. Cyan już nie miał wątpliwości. Miecz, który znalazł, to legendarny Soul Calibur. Rozwścieczona bestia ponownie zaatakowała przeciwnika, tnąc ze skosu. Wojownik zablokował ten atak mieczem, prowadząc do drugiego, w czasie całej walki, starcia Soul Edge z Soul Calibur. Po krótkim siłowaniu się na miecze, górą był Cyan. Odrzuciwszy ostrze przeciwnika, wbił własny miecz między czerwonymi ślepiami Koszmara. Gdy mężczyzna wyjął swoje ostrze, Nightmare zaczął wyć nieludzkim głosem, trzymając się za głowę. Jego ciało zaczęło płonąć niebieskim płomieniem, a po chwili walki z bólem, pozostała po nim tylko popiół i pusta zbroja, która runęła na ziemię. Obok pozostałości po rycerzu leżało jego ostrze. Cyan podszedł do Soul Edge, którego oko patrzyło na swego przeciwnika. Wymieniwszy spojrzenie z ostrzem, mężczyzna poczuł wewnątrz chęć wzięcia przeklętego miecza, ale Soul Calibur nie dopuszczał tej myśli w czyn. Wojownik uniósł swój miecz, po czym wbił go w gałkę oczną złego ostrza. Źrenica rozszerzyła się na całą soczewkę, a na całej swej powierzchni ostrze zaczęło pękać, by ostatecznie eksplodowało, odrzucając Cyana na pobliskie skupisko ciał. Gdy w końcu uwolnił się z objęć truposzy, zobaczył, że po Soul Edge i po Soul Calibur nic nie zostało. Zaś chmury zaczęły się rozstępować, przepuszczając światło słoneczne, jakby chcące podziękować za uwolnienie świata od przeklętego ostrza.