No i skończyłem Kingdom Hearts.. wcześniej dzisiejszego dnia powaliłem Sephirotha (u mnie nie miał dodatkowego paska HP, jak to w swoim opisie sugerował W_W) i Phantoma, a potem leciutko ostatniego bossa położyłem... zakończenie pozostawia niedosyt i od razu po nim widać, że producenci zakładali kontynuacje (że już nie powiem o "Another Story, Another Time", które jest prawie równoznaczne z trailerem następnej części). Głos myszki Mickey mnie troche zraził, no ale nic... w końcu to KH, więc takich rzeczy się można było spodziewać. "Hikari" w wersji angielskiej brzmi beznadziejnie (chociaż w PLANNITd Remix to ten wokal się tak nie wybijał, więc jakoś uszło). No ale jestem z siebie zadowolony, bo mi się udało z gry wycisnąć wszystkie soki (no dobra... nie znalazłem dwóch Trinity, ale who cares), no i co najważniejsze, położyłem Sephirotha heh... teraz się zabieram za CoM'a, a potem.... potem będę już miał KH2 (pomyśleć, że jeszcze nawet na oczy nie widziałem FFX-2, chociaż mam oryginał kupiony.... nie uruchomiłem tej gry, bo sobie powiedziałem, że zagram dopiero po przejściu FFX'a, a jakoś mi do tego specjanie śpieszno nie jest heh... mega nudny jest na końcu, chyba żaden jRPG w historii ludzkości nie miał tak nudnego końcowego etapu... ale to nie ten temat).
Podsumowując - KH jest w deche, dla takich gier właśnie sobie kupiłem PS2.