Normalna rejestracja przywrócona, zabezpieczenia przeciw spambotom wydają się działać. Rejestrujcie się, aby dołączyczyć do ponad tysiąca aktywnych użytkowników naszego forum.
Ruszyła w bój, choć zraniona mocnoW pełnym rynsztunku, w Zbroi ZagładyChoć obolała, cięła wrogaPoważne zadając mu rany.O, Mroczna Pani! Tyś prawą jej duszęOdjęła nam w blasku jej chwały!Wciąż parła naprzódZnosząc dumnie każde zadane jej rany.Gdy w końcu stanęła z Nim twarzą w twarzI starły się oba ich ostrzaZdradziecko posłana z ukrycia strzałaW pierś ją, wprost w serce ugodła.Lecz nic to dla niej było, jej dłońWciąż miecz dzierżyła krzepkoLecz każdy, kto w pobliżu stałWidział, jej kroki niepewneWzburzył się Sprawca srodze na swoichNie mogąc nawiązać walkiI zamiast jej cios zadać ostatni, Broń odrzucił, przystającWtem druga strzała, a potem kolejnaI wszystkie trzy w pierś, w jedno miejsce...I osunęła się Pani na ziemięBrocząc krwią, lecz wciąż z mieczem w ręce.Przypadł do niej jej uczeń i bratI wiedział, że nie ma ratunkuW złote jej oczy patrząc gasnące Sam łzę uronił po cichu"Słuchaj Glathielu" szepnęła wreszcieBroń swą wciskając mu w rękę."Tyś mym następcą, wstań i idź w bój,Nie lękaj się o mnie więcej..."Palce jej jeszcze ślady dwa krwaweNa twarzy mu uczyniłyA potem opadła biała jej dłoń,Nie miejąc więcej już siły.Wstał tedy Glathiel, tłumiąc łzy,Jej ciało biorąc na ręceI wtedy każdy, wróg czy swój,Oddał jej pokłon chwały...