oki. Ja nie cchailem zakladac nowego teamtu ale wogole zapomnaiel ze jest taki topic
no donbra to czytajcie i oceniajcie
Był piekny, sloneczny dzien. Wazuki siedzial na malym molo w Arni’s Village i uczyk swojego malego syna, Serge’a lowic ryby. Gdy tak bezstrosko plynely im godzina za godzina, na molo wbiegl zdyszany Miguel. Trzymal w reku swój jednoreczny miecz, który caly ociekal krwia. Jego biala koszula i brazowe, skorzane spodnie cale były umazane we krwi. Serge przestraszyl się bo nie poznal od razu przyaciela swego ojca. Wazukiego zamurowalo. Miguel, który nie znosil przemocy, a miecz nsoil tylko na wszelki wypadek umazany był we krwi. Wazuki wiedzial ze Miguel mimo swojej niecheci do przemocy, meiczem walczy znakomicie dla tego wiedzial ze musialo zdarzyc się cos strasznego:
-Wazuki......pomoz...blagam....Leena...porwali-wydyszal Miguel.
-Co? Kto porwal Leene?!
-Porre.....wkroczyli....sa w gorach-po tych slowach Miguel stracil przytomnosc.
-Serge idz do matki po pomoc-powiedzial Wazuki któremu oczy plonely ze zlosci-a ja musze cos zalatwic w gorach.
Takiej wscieklosci Wazuki nigdy nie czul. Przedstawiciele Porre army dopuscili się porwania corki jego najlpszego przyjaciela. Nie wiedzial jeszcze jak, ale wiedizal ze musi isc, w gory i ja odbic, chocby samemu. Ubral się wiec, w swój czrany, zdobiony plaszcz, porwal swoja kose bojowa i biegiem ruszyl na polnoc, prosto w gory. Przy „wejsciu” już spotkal kilku Acacia Dragoons walczacych z przedtsawicielami Porre Military. Zlote zbroje i wielkie halabardy blyszczaly w sloncu, ale Porre uzywali broni palnej wiec gdyby nie Wazuki, raczej zle by się ta potyczka skonczyla. Wazuki w szale bojowym rzucil się na przedstawicieli Porre i przy zyciu zostawil tylko jednego:
-GDIE DZIEWCZYNA?!
-tttt....ttttam-odpowiedizal przerazony mezczyzna pokazujac wzneisienie, na które jedyna droga była drabinka w nienajlepszym stanie.
Wazuki niewiele myslac ruszyl w strone drabinki i w kilka chwil był już na wzniesieniu. Zobaczyl tam kilku dragoonow i około 30 przedstawicieli Porre....i mala Leene. W srod dragonnow zobaczyl slynnych: Vipera, Garaia i Radiusa czyli 3 najlepszych owczesnych wojownikow. Najwyrazniej rowniez chcieli odbic Leene. Ale jakis wysoki mezczyzna o dlugich kruczoczarnych wlosach, zaslanial się dziewczynka. Wazuki z pozornym spokojem, ociekajacy krwia zolniezy Porre Army podszedl blizej i odezwal się:
-Jeśli teraz mi ja oddasz Twoja smierc będzie szybka i bezbolesna-gdy Wazuki mowil te slowa wszystkie oczy zwrocily się w jego strone, a lufy przedstawicieli Porre powedrowaly rowneiz w jego strone.
-Glupcze. Na jendo moje skinienie oni moga cie rozsztrzelac-odparl wyraznie rozbawiony zuchwloscia Wazukeigo, kapitan Porre.
-Poprzedni tez tak mysleli-po tcyh slowach zaczal zblizac się do kapitana.
-Czlowieku suspokoj się odbijemy ja!!!-krzyknal Viper.
-Spokojnie Viper. Znam go, on wie co robi-powiedzial do Vipera zawsze usmiechniety Radius, na którego glowie zaczely pojawiac się pierwsze siwe wlosy.
-ZABIC GO!!!!-ryknal kapitan Porre i gdy wydawalo się ze to koniec dla Wazukiego on krzyknal:
-FOREVER ZEROOOOO!!!!!!!!!!-i uderzyl piescia w ziemie i stal a tak a, wsztsko w okolicy zaczely ogarniac ciemnosci. Po pewnym czasie pojawily się również roznokolorwe swiatla, które uderzaly w czesc zolnierzy Porre bardzo powaznie ich raniac. Garai, Viper i najstarszy wśród nich Radius zaczeli atakowac reszte. Po chwili, ciemnosci znikneli i znow wrocilo slonce, a jedynym zdolnym do wykonywania jakichkolwiek czynnosci zolnierzem Porre był kapitan trzymajacy Leene.
-Oddaj ja, a nie zabije Cie-rzekl z olimpijskim spokojem Wazuki
-Nie ma mowy! Jej ojciec napadl nas bez zadnego uzasadnienia! I uciekl! Teraz musi poniesc kare!-krzyknal kapitan przykladajac Leene bron do glowy.
-LZESZ JAK PIES!!! Miguel nigdy by tego nie zrobil!-Ryknal już wcale nie spokojny Wazuki.
-Widac nie znasz go! Mowie co widzialem-odpowiedzial mu nieco skolowany kapitan Porre.
W tym momencie jakis zolniezr Porre podnisol się z ziemi i zanim Garai podbiegl do niego i go zabil, on zdolal strzelic do Wazukiego i powiedziec „w imie Porre”, a po chwili glowa zoldaka Porre oderwala się od ciala za sprawa ciosu miecza Garaia, a nieprzytomny Wazuki upadl na ziemie.
-Nie ma szans przezycia-powiedzial smutno Radius po krotkim „przebadaniu” Wazukiego-jeszcze zyje, ale już tylko się meczy.
-Ma szanse!-krzykanl kapitan-mogę dac wam potezny element mogacy go uleczyc, jeśli mnie puscicie.
-Nie ma mowy!-padla odpwiedz ze strony Vipera-sam sobie zawinil.
-Alez generale-probowal Radius.
-NIE! Mogl nie rzucac się na 30 zoldakow Porre!
-No coz to wasz wybor, ale dziewczyny i tak nie dostaniecie!-gdy kapitan to mowil na jego twarzy zaczal pojawiac się szyderczy usmiech-Ci zolniezrez, którzy przezyli Forever Zero zabijaw as gdy się obudza a ja odejde z dziewczyna....
To były ostatnie slowa jakie zdazyl pwoiedziec w swoim zyciu kapitan Porre Military. Ponieważ z oddali dalo się slyszec czyjs okrzk brzmiacy „Holy Drag Sword”, a po chwili jakas postac z niewiarygodna szybkoscia podbiegla do kapitana ze swiecacym się mieczem i odciela mu glowe tak ze nawet nei zdazyl nacisnac na spust. Po chwili miecz przestal swiecic, postacia okazal się być Miguel. Przez chwile tulil do siebie mala Leene, ale po chwili zobaczyl lezacego na ziemi Wazukiego i podbiegl do niego. Zdolal rzucic na niego element leczacy, a innym wzmocnil jego odpornosc, ale nie wiedizal czy Wazukie wyzyje. By nie denerwowac rodziny Miguel i Radius postanowili zawiezc go na nalezaca do Radiusa wyse Hermit’s Hideway, gdzie Radius miał domek, w którym znajdowaly się również rozne lekarstwa i sluzka Radiusa.
CDN..........