Boska Natura
- No to znowu jestem bez kasy – myślał Płowy pakując resztki swojego dobytku do plecaka.
- Przez tego oszusta straciłem wszystkie łupy z sobotniej nocy, a pomyśleć, że w Bramach nie było nikogo kto wygrałby ze mną! – kontynuował oddając karczmarzowi klucz do pokoju. Za oknem zbierały się ciemne chmury coraz bardziej zasłaniając rozgwieżdżone niebo.
- Będzie padać - zauważył – świetną noc wybrałem do spędzenia na ulicy.
Idąc tak zamyślony nie zauważył, podążającej za nim zakapturzonej postaci, więc niczym nie zrażony złorzeczył dalej:
-Ale przecież złożyłem ofiarę – myślał szukając jakiegoś miejsca na spędzenie nocy – Ba, i to dużą, a ile czasu modliłem się do tego Vicousa, też mi bóg złodziei. Jakbym dorwał drania w swoje łapy...
- Nie przesadzasz z bluźnierstwami, chłopcze? – Płowemu mocniej zabiło serce gdy usłyszał ten głos za plecami. Po chwili uspokoił się i oprzytomniał, odwróciwszy głowę rzekł:
- A ty co? Inkwizytor? Czy nadgorliwy kapłan? Że tak chodzisz po mieście w nocy i sondujesz ludzi? Dałem już ofiarę na świątynie, a na nabożeństwo i tak nie pójdę, marny twój trud. Żegnam. – chciał jak najszybciej zakończyć rozmowę, bo za magią nie przepadał, a tym bardziej za ludźmi, którzy nią władają. Odwrócił się więc na pięcie i już miał odejść, ale ktoś stał za nim blokując mu drogę. Osoba ta okazała się być tą samą z która rozmawiał przed chwilą, tyle tylko, że zdjęła kaptur. Gdy Płowy ujrzał tą twarz, stanął jak wryty. Długie czarne włosy opadające na ramiona, blada cera, wąskie usta, i te oczy, czarniejsze niż noc, takie w których nic się nigdy nie odbija, i które nie dostrzegają kolorów, swoją drogą niewyobrażalne, ale tak opisywano je w mitologii, rzecz jasna po to żeby kapłani mieli jakieś pojęcie. Stał przed nim sam Vicious, bóg złodziei i oszustów, pan iluzji, a jak uważały inne religie bóg tchórzy...
- Co Płowy? Pewnie zastanawiasz się czego tak ważna osobistość, sam Bóg, jaśniejący w swej chwal...
- Daruj Vicious. – Przerwał mu ostro Płowy – Streszczaj się, bo mi miejscówkę zajmą. – Powiedział pokazując na zaułek za plecami Boga.
- Och... Jaki zuchwały! Wiesz Płowy, że niebezpiecznie denerwować Boga? Ale powiedzmy, że tego nie słyszałem i przejdę do rzeczy, chciałem żebyś był moim przewodnikiem po tym mieście na jeden dzień, pokażesz mi najlepsze miejsca w mieście. – powiedział Vicious.
- A co ja będę z tego miał? Niech zgadnę: Co...
- ...kolwiek zechcesz. Zgadłeś.
- W takim razie spotkamy się jutro w południe w moim zaułku, jest tylko jeden warunek, jutro musisz być w pełni człowiekiem by doświadczyć wszystkich przyjemności tego miasta.
- Więc do jutra – rzucił Vicious – kolorowych snów. – Dodał złośliwie i odszedł w ciemność. Zaczynało już padać więc Płowy szybko schował się pod dach, a był tak zmęczony, że od razu zasnął.
********************************************************
Śniło mu się, że był w pokoju na piętrze jednej z karczm i właśnie zajmował się bluzką dziewki służebnej, gdy ta wstała i zaczęła nim trząść mówiąc:
- Wstawaj Płowy już południe. – I w jednej chwili wszystko zniknęło, ściany karczmy, pościel wygodne łóżko, ale zaraz... Nie, nie mylił się dziewczyna ze snu została i właśnie go budziła. Wstał szybko i zapytał:
- Czego taka piękna dziewczyna chce od włóczęgi?
- Nie żartuj, to ja Vicious. Miałem być w pełni człowiekiem ale nie sprecyzowałeś jakim. Na razie nazywaj mnie Miranda. – Odpowiedział Bóg uśmiechając się na widok zdziwienia, które odmalowało się na twarzy Płowego. Vicious kobietą to ostatnia rzecz jakiej się spodziewał. Kiedy w końcu zamknął usta wstał, założył ostatnie czyste ubranie jakie mu zostało i oświadczył:
- Jeśli mam być twoim przewodnikiem to ty płacisz wszystkie rachunki w ramach wycieczki, ale nie wydawaj za dużo, straż przyczepi się i będzie pytała skąd masz tyle pieniędzy.
- Dobra nie przynudzaj śmiertelniku, idziemy – powiedziała Miranda podnosząc oczy ku niebu.
****************************************************
Karczma nazywała się Il tauro Rosso, nikt z jej bywalców nie wiedział co to znaczy ale wszyscy nazywali ją Czerwonym Bykiem z powodu szyldu przedstawiającego sylwetke byka z profilu o barwie wyblakłej czerwieni. Zajęli stolik przy ścianie którą tylko ktoś z wyobraźnią mógł nazwać oknem, bo było tak brudne, że przepuszczało tylko nikły blask słońca.
- To co Mirando zaczniemy od piwa czy hazardu? – Zapytał przewodnik.
- Może najpierw partyjka w kości, co ty na to?
Dosiedli się więc do stolika, przy którym grupa oszustów grała w kości, pula powiększała się coraz bardziej, nikt z graczy nie mógł wygrać, ponieważ przeszkadzali sobie nawzajem podkładając wyważone kości.
- Tylko bez sztuczek- szepnął Płowy do Mirandy - wiesz o co mi chodzi. Tutaj nie lubią takich co za dużo wygrywają.
- Robisz się nudny, tego mam nie robić, tamtego nie robić. – Odpowiedziała i zwróciła się do grających – Witam panowie, możemy zagrać?
Wszyscy czterej uśmiechnęli się demonstrując uzębieje drugiej lub trzeciej świerzości. Czarne, kręcone... zęby, Płowy powtórzył w myślach zasłyszaną kiedyś frazę. W oczach gospodarzy pojawił się błysk radości:
- Oczywiście, proszę bardzo, zna panienka zasady? – Zapytał najstarszy z oszustów. Nie znała, ale skoncentrowała się i przesondowała umysł Płowego w poszukiwaniu informacji.
- Tak znam - odpowiedziała po chwili – grajmy.
******************
Jej towarzysz od początku przewidywał kłopoty i tylko dzięki niemu zdołali wyjść cało z tawerny kiedy Miranda po raz kolejny wygrała partyjkę. Najpierw poleciały kufle, później stół i ławki. Wybiegli z Czerwonego Byka przez kuchnie, przez jakiś czas lawirowali po mieście by zgubić ewentualny pościg, w końcu usiedli zmęczeni przy ścianie jednej ze starych kamienic bliżej centrum miasta:
- Zostało tam wszystko co wygrałam – stwierdziła kwaśno Miranda.
- I dzięki temu żyjemy, gdybyś zabrała pieniądze... Ale chodź do innej karczmy jeszcze nie spróbowałaś alkoholu.
**********************************************
Pod skrzyżowanymi pikami było o niebo lepiej, przez okna można było zobaczyć ulice, a rzyć nie przyklejała się do ławki. Płowy przynosił właśnie kolejną kolejkę piwa Mirandzie i sobie gdy zauważył, że do dziewczyny dosiadł się jakiś drab. Usłyszał tylko urywek ich rozmowy:
- No to kaj dziołcha idusz ze mną ino na piętero? Zobaczysz łacno bedzie. – niósł się barytonem głos wieśniaka.
- Nie nigdzie z tobą nie idę, najlepiej idź się wykąpać. O idzie mój przyjaciel, Płowy porozmawiaj z tym panem.
Słysząc to drab wstał, i obejrzał przeciwnika. Widząc nie wysokiego i chudego złodzieja wybuchnął śmiechem. Ten właśnie moment wykorzystał Płowy, wymierzył wsiokowi cios kuflem w kark, przeciwnik zemdlał. Wygrany usiadł okrakiem na drabie i opróżniając mu kieszenie powiedział:
- Bo widzisz, nie trzeba uderzyć mocno, wystarczy wiedzieć gdzie – po czym zwrócił się do Mirandy – chodź bo może się zaraz zrobić gorąco. I przestań do cholery się wygłupiać, bo w końcy nigdzie dłużej nie zabawimy.
Wyszli więc z karczmy i udali się w stronę targu, dziś wypadał właśnie dzień targowy.
*************************************************
Płowy przepychając się z trudem za Mirandą do następnego stoiska powiedział:
- Nie dość ci jeszcze zakupów? Daruj siedzimy tu pół dnia, robi się już ciemno.
- Wiem, że to dziwne ale wydawanie pieniędzy sprawia mi dziwną przyjemność – odpowiedziała Miranda przeglądając najnowsze kroje sukienek na straganie przed pracownią krawca.
Płowy ciągnąc ja za rękę wyprowadził z tłumu i powiedział:
- Mamy przed sobą jeszcze jeden przystanek, ciężko by tłumaczyć więc może przesonduj mnie i będziesz wiedziała co trzeba robić.
Sondowanie myśli odbywa się bez udziału sondowanego, ale kiedy sondują twoja pamięć czujesz jakby było ci za ciasno w głowie, jak gdybyś miał dwa mózgi, tętno przyśpiesza oddech staje się krótszy, a potem koniec jak ręką odjął pozostaje tylko uczucie zmęczenia... I czasami torsje, ale przewidują to skutki uboczne.
Po sondowaniu Płowego Miranda oblała się rumieńcem i powiedziała:
- Właśnie dlatego wybrałam ciało kobiety, podobno kobiety silniej to przeżywają.
- Teraz wejdź do tej karczmy i czekaj, aż ktoś cię zaczepi, co stanie się na pewno, a później wiesz już co masz robić. Ja pójdę się położyć. Tak, to była męcząca wycieczka przyjdź rano uregulować rachunek.
Odprowadził ją wzrokiem od drzwi, a sam udał się do lokalu obok, przecież jemu też się coś od życia należy. Zabrał trochę pieniędzy z wygranej w Czerwonym Byku, na raz wystarczy.
****************************************************
Do zaułka wrócił nad ranem, i od razu poszedł spać. Obudziło go dopiero słońce w zenicie, unoszące się nad dachami.
- Taa... – Płowy przeklinał siebie w myślach – że też zaufałem Królowi Oszustów, od początku buło jasne, że nic nie dostane. Ale trzeba żyć dalej – myślał pakując swoje rzeczy i udał się na północ do bogatszej części kraju.
- Jeszcze tyle kosztowności musi zmienić właściciela, jeszcze tyle nie potrzebnego złota trzymają zbyt bogaci u siebie w domach, trzeba im ulżyć.
- Jedna sprawa mnie zastanawia, cały dzień gadam do siebie...