Gothic I - najbardziej popierdolone sterowanie do jakiego musiałem się przyzwyczaić. Cholera, jak coś już zostalo jako tako przyjęte przez graczy, to niech się tego twórcy trzymaja, a nie ciągle wymyślaja nową klawiaturologię w mordę ich! Niech spróbują na to miejsce zawiązać koszulę łokciami trzymajac igłę, a piętami nitkę... Tak czy owak, gra miałą niespotykaną wtedy swobodę - z każdą postacią mogłes porozmawiać osobiście, a nie jak w Morrowindzie wybrać tylko temat rozmowy, mało tego - oni naprawdę pamiętali, co zrobiłeś. Również na początku spodobało mi się w tej grze to, że na początku jesteśmy nic nie znaczącym śmieciem w całej historii, który dopiero w czasie trwania przygody zyskuje potęźnych sojuszników, a później jeszcze potężniejszych wrogów. Hierarchia w obozie <mało kobiet jak dla mnie... nie łapię, przecież usługi przez nie oferowane - na polecenie możnowladcy oczywiście - byłyby na wagę złota! ech, realizm...>. Również uczenie się nowych umiejętności było w miarę logiczne - od nauczyciela, a nie jak w innych grach, od machania. Niestety, zakończenie rozczarowuje.
Gothic II - całą grę mozna podsumować w taki sposób: więcej i lepiej. W końcu kobiety miały tam nieco większą rolę <"odprężającą">, ale z żadną nie mogleś poromansować, albo wykorzystać w jakiś tam sposób, gdy np: pomogło się jej uwolnić z rąk porywaczy, których to parę minut wcześniej sami na nią nasłaliśmy. No, ale to juz raczej sen niepełnionego gracza. Dobry pomysł byl z podziałem na klasy postacie <Łowca Smoków>, a co za tym idzie, róźnym postrzeganiem głównego bohatera przez psotaie poboczne. Dobrym akcentem było odwiedzenie starych lokacji, jak Kolonia Karna, czy pojawienie się staru znajomych, których mogłęs pomóc, albo uwolnić ich od tej egzystencji. Końcówka dalej jest rozczarowująca, ale przynajmniej jest na co czekać w III.
Gothic II: Noc Kruka - dodatek tak dobrze wpleciony w podstawową cześć gry, że można nabrać podejrzeń co do tego, czy przypadkiem programiści sami nie wyrzucili z II tych questów w celu wyłudznia dodatkowej kasy od fanów. Tak czy owak - fabuła śmierdzi mi Aztekami, na których twórcy zbytnio się wzorowali. Oczywiście, jako tako ma to ręce i nogi, ale lekko zdefermowane. W każdym bądź razie, milo bylo się poszwendać razem z piratami. Chyba jedyna część w calej sadze, gdzie w końcu za dobrze wykonana robotę spotyka nas odpowiednia ku temu nagroda.