Jako że mieszkam w dosyć dużym miescie zwanym Krakowem potyczki z dresami miałem nieraz:
Moje pierwsze niezapomniane spotkanie z dresami zdażyło sie jakies 6 lat temy gdy to zamiast iśc do kościoła na msze wybraliśmy sie z golegą do hipermarketu który znajdwoał sie nieopodal, a zwał sie Geant.Idąc alejką zauważyłem że przeż ulice która kołoniej biegła przechodzi dwóchszerokospodnich panów, pomyślałem sobeie że pewnie niechce im sie podążać na pasy które znajdowały sie jakieś 10m przednimi, no le nic.Idziemy z kolegą dalej poczym słyszymy słowa "Sorry niewiecie która godzina??" Ja niewiesdząc co sie szykuje powiedzialem że jest okolo 11:30 bo mieliśmy być na mszy która to własnie o tej porz sie zaczyna
Koledzy dresiarze podziękowali nam i następnym pytaniem jakie padło z ich ust było "Niemiacie 30groszy??bo brakuje nam do piwa", pomyślałem sobie jak na alkohol potrzebują to moge dać, wyciągołem więc swój portfel Reeboka który zakupilem 7 dni wczesniej i który kosztował mnie 60zł, grzebiąc w niem znalazłem upragnione 30groszy dałem panom dresiażom, a oni na to:"No to teraz dawaj całą kase jaką masz" ja zdziwiony niewiedziałem co mam zrobić no ale konwersacja trwała dalej:
Dresy:Dawaj kase
Ja:Ale ja już niemam więcej:(
Dresy:Widzisz tych gości którzy tam idą??(Wskazał na 3 kolegów którzy zmieżali w naszą strone) oni niebedą sie już pytali tylko odrazu dostaniesz wpierd**.
Ja:Dobra mam jeszcze tylko 2 zł tyle moge wam dać.
Po chwili wokól mnie i mojego kolegi znajdowało sie już 5 Dresów, którzy zaciągneli nas w krzaki przy alejce.
Dresy (boss):Dobra wyciągajcie co macie.
Jako że mój kolega o średniej 5.0 nieodezwał sie ani razu, podbili do niego.
Ale on niemaił przy sobie nic prócz ubrania które nosił.Ja oczywiście byłem ukrytą lokacją która została jeszcze do spenetrowania
Więc długo nieczekając koledzy obeszli mnie wokól i zaczeli obszukiwać.Wyjeli mi portfel który krok po kroku przeglądneli :angry: oddali mi jedynie bilety autobusowe(skasowane) oraz zdjecia rodziców.W czasie gdy 4 dresów przeglądało portfel jeden podbil domnie i spytał czy mam coś jeszcze, zalazł przymnie NeoPlus które miałem w rękawie ale zostawil mi pisemko i podszedł do kolegów.Po krótkiej rozmowie która wyglądała mniej wiecej w ten sposób:
Dres:No a teraz spierdalajc** jak niechcecie jeszcze dostać.
Po tych słowach puscili nas i dokonczylismy swą podróż do Hipermarketu:) W którym niebylo nas stać nawet na zapałki
Następna historia zdażyła mi siena przystanku autobusowym gdzie jak niegdy nikogo niebyło.Stało sie to w tamtym roku, wracałem z praktyk z trzema kolegami z klasy.Stojąc na przystanku podeszło donas trzech gości.Najpierw kulturalnie zapytali o papierosa a gdy mój kolega ze smiechem odpowiedzial ze niema zaczęło sie :DNastepne pytanie brzmiało "Dawać telefony".
Ja:Niemam gościu odbij odemnie.
Dres:Chyba ci sie coś pojebał*
Mój kolega:Żeby tobie zaraz sie coś niepojebał*
Dres podszedł domnie i zaczoł obszukiwać kieszenie, ale niezdążył włożyć donich reki, bo niezorientował sie że wupierdoli* mu pięscią w łeb.
Gośc rozłozyl sie bez słowa kwicząc cos pod nosem.
Dwóch pozostałych podbiegło do kumpla który znokałtował jednego z dresów i zaczeło go okładać...ja razem z kumplem niezastanawialiśy sie długo wystarczył mój jeden lokieć w żeby dresa i jedno udeżenie z grzywy ze strony kumpla by rozkoszować sie pięknym widokiem :lol: Ale to niebyl koniec, odchodząc z pola bitwy dresiki znowu donas podbiły ale już niebylo tak kolorowo.Pierwszy z nich założył kastet, drugi wyciągnol nóż no a trzeci siekiere.Niepozostało nam już nic innego ja tylko uciec bo wszyscy dobrze wiedzieliśmy że niema sensu ryzykować, gdyz któremyś z nas mogło by sie coś stać a tego niebardzo chcieliśmy.Uciekając krzyknolem do kumpli żeby zdupcal* do szkoly (jeden byl ze wsi, a drugi z Krakowa).Na nieszczęscie dresów tak sie złozyło że prubowali nas oszyć koło mojego osiedla "Akacjova-Olsza" wiec gdy zobaczyłem ze dresiki zwolniły i zaczęly biec w moją strone, pobieglem do kumpla który mieszkał nieopodal.Na szybkości powiedziałem mu o co chodzi i za 5 min na osiedlu była już brygada antydresowa.
A jak wiadome z życia "Dres to matoł", koledzy dresiarze którzy nas gonili stali na tym samym przystanku i czekali chyba na zbawienie, niezdążili sie nawet zorientować kiedy pojawiło sie kolonich 12 osób. Reszty niebede opowiadał bo niema sensu
W każdym razie moi koledzy nie zachowali sie tak jak oni, jeden z drugim dostał jeszcze po strzeale, stracili sprzet i dostali pouczenie żeby lepiej sie tu już niepokazywali.
Następna historia znów ma miejsce w drodze do Hipermarketu Geant
Gdy już znalazłem sie w sklepie (miałem kupic telefon stacionarny do domu) poszedłem kupić to co miałem kupić szcześliwy wychodze ze sklepu i po drodze mijam 4 dresów z ust których padają słowa "Ty patrz Kurw* taką czapke chciałem" Miałem czapeczke z daszkiem którą dostałem od dziewczyny na mikolajki (Nicke).Słysząc te słowa przyspieszylem kroku bo niechcialem zaczepki w sklepie, wyszedłem na zewnątrz i usłyszałem znajoma frazę "Hej sorki niewiesz może która godzina??"
POwiedzuialem że niewiem i poszedlem dalej oni podązając zamną wkoncu zatrzymali mnie.
Padły słowa:Dawaj czapeczke"
Oddałem bez słowa.
Masz jakąs kase??
Dałem im dwa zł.
Nic niemówiąc odszedłem dresy stojąc krzykneli:"Łoooooooooo kurw* ale ciota ja pierdol*" Wiedziałem że goscie wrócą do sklepu bo tam zostali jeszcze ich koledzy dlatego też bez wachania wykonalem telefon do kolegi który mieszkal nieopodal.Wyjasniłem że niechciałem kręcić zadymy przed sklepem.
15 min pózniej odzyskałem czapeczke i 2 zł
Ale obeszło sie bez rękoczynów.Spytacie dlaczego??A no dlatego że taki dresik ma siano zamiast mózgu i jak wyjedzesz mu bardziej skomplikowanym zdaniem to gośc sie gubi hehehehe
Miałem jeszcze kilka przypadków z dresami i zazwyczaj musialem rozwiązywać sila chociaż niepowiem bo nieraz też dostało mi sie po głowie i starcilem jakąs kase.Ale mowi sye trudno i tepi sie dalej dresów.
Dzieki jeżeli komuś chcialo sie toczytać.