żywię sympatie do tego świata. Po prostu z powodu cudownych wspomnień z gier itd...
Emo bohaterowie (z Drizzitem Durniem na czele),
Wystarczy, ze jakikolwiek bohater przechodzi przemianę, albo rozmyśla nad swymi problemami, a nazywają go EMO. Bo życie jest po to, by żyć, a nie je przeżywać!
W kategorii beznadziejnej fantastyki FR, a zwłaszcza *dziełka R.A. Salvatore'a* są nie do przebicia. Emo bohaterowie (z Drizzitem Durniem na czele), idiotyczny świat
Nie do przebicia są twoje posty... Z powyższego zdania odniosłem wrażenie, ze jakbyś sugerował, iż imić R.E.S. jest autorem świata Zapomnianych Krain. Jest, nie jest? Nie mam pewosci, ale chyba nie...
(takie np. drowy powinny w ciągu dwóch-trzech pokoleń wyginąć/wymrzeć/wyrżnąć się same)
Wyginąć? Mając niewolników, którzy wykonują za nich pracę, dzięki czemu mogą skupić się na tak "przyziemnych" sprawach, jak trening, a ten jak wiadomo, czyni silniejszym.
Wymrzeć? Jeśli się dobrze orientuję, to tam nie panują typowe "miłości" związki, tylko takie, gdzie jeśli samiec jest godny, to zapładnia kobietę. A ze drwoy dbają o to, by każdy był idealny z ich gatunku <słynne zabijanie dzieci niedoskonałych>, to raczej "wymrzenie" im nie grozi.
Wyrżnąć się same? Znowu mogą się mylić, lecz wytłumacz mi, w jaki sposób to mogłyby osiągnąć? Bo widzisz, rywalizują pomiędzy sobą, by stać się silniejszymi. Jeśli jesteś słaby, giń, a wiadomo, że istoty słabe szukają sojuszy. Dzięki tej skromnej zależności, nie ma w miastach otwartych wojen, chyba, że jeden z domow może na 100 procent pozbyć się drugiego. A wiadomo, że ryzyko zawsze istnieje. Więc o wyrżnięciu się wzajemnie nie może być mowy!
) i przekład polski robiony przez kogoś, kto skończył chyba trzy klasy szkoły podstawowej (i korytarz).
Czytałeś te książki w oryginalnym, przez ich autora władanym języku? Porównałeś je? Bo kiepskie książki, to nie tylko wina kiepskich tłumaczeń niestety.
asy szkoły podstawowej (i korytarz). Zaprawdę...tylko chyba te kilka książek do Magica wydanych w Polsce może konkurować z FR...
... aha ... Przeczytałem trylogię Cleytona Emeryego i jeśli tak to wygląda, to o przyszłość FR się nie martwię.
A co ma do rzeczy to jak ja piszę? Czy każdy krytyk literacki musi być automatycznie świetnym pisarzem? Radzę uważać, bo na tej zasadzie każdy recenzent gier winien być jednocześnie ich twórcą, nieprawdaż?
To jak sanepid, który przestrzega czystości, nie będąc samym sprzątaczką...
Albo jak krytyk filmowy mówiący o tym, że film jest słaby, bo nie ma w sobie głębi. A recenzował kolejną cześć Matrixa.
Każdy recenzent gier powinien choć *trochę* wiedzieć, z czym co się je. Inaczej taka "prosta" rzecz jak portale w Prey, mógłby uznać za "banalny" efekt.
Krytyk literacki nie musi mieć talentu, ale znać się na pisaniu po prostu musi. Inaczej jakby odróżnił genialnie napisaną powieść od prostackiego złożenia myśli w zdania? Nijak. Bo byłoby mu to bez różnicy.
Co się tyczy "ludzkiej sieroty" - miało ono oznaczać po prostu człowieka (mężczyznę na dodatek!) nie mającego rodziców, tymczasem brzmi cokolwiek dziwnie...(ty ludzka sieroto! - o, mniej więcej tak).
Czytałem zdanie kilka razy. Nie rozumiem... Ludzką sierotą nie może być mężczyzna? Sierota nie ma rodziców również... Chyba... Jeśli akcja dzieje się w wielorasowym świecie, to dodanie "ludzka", by zdefiniować gatunek, jest jak najbardziej na miejscu.