Autor Wątek: Kółko Filozoficzne  (Przeczytany 83770 razy)

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« dnia: Lipca 22, 2004, 12:52:37 am »
Natchnęło mnie na ten tmat, po tym jak zobaczyłem kilka postów i topiców o temacie filozoficznym. Chyba dobrze by było zrobić taki temacik, żeby wszyscy mogli tu uziemić swoje przemyślenia i takie tam. Proponuję, żeby ktoś wywalił jakieś pytanie lub kilka pytań o treści filozoficznej lub choćby z filozoficzną nutką, a inni odpowiedzieli na nie, a może wywiąże się jakaś polemika i dojdziemy do jakiś strasznych wniosków... dobra ja zacznę... wymyśliłem parę pytań, które mogąsię nadać:

1) Czy wierzysz w Boga, Allacha, Buddę, czy jakąkolwiek inną siłę wyższą?
2) Czy czujesz, że spełniłeś się w życiu... że twoja egzystęcja ma jakiś głębszy sens?
3) Czy udzielanie się na Forum jest objawem alienacji, czy wprost przeciwnie?
4) Jak chciałbyś/chciałabyś umrzeć?

Jako, że ja założyłem ten temat odpowiem pierwszy

1) Nie nie wierzę. Jest teoryczny katolikiem, jednak już od dawna nie wierzę w żadną siłę wyższą. Widzę generalną potrzebę istnienia takowych, jako że niektórzy znajdują w nich nadzieję i sposób na rozwiązanie swoich codziennych problemów, jednak nie jest mi to potrzebne...

2) Jestem (tak samo jak większość ludzi) w trakcie znajdywania sensu życia i, niestety, nie doszedłem do żadnych zaskakujących wniosków. Zabierałem sie juz za wiele rzeczy, które mogłyby mnie pochłonąć np. rysowanie, pisanie, poezję, tworzenie strony WWW i wiele innych... na razie szukam tego czegoś i nawet jak nie zmierzam w dobrym kierunku, to jednak gdzieś zmierzam...

3) Nie czuję się wyalienowany. Mam układajace sie w najlepsz życie prywatne, zwartą grupę przyjaciół i znajomych oraz dobry kontakt z rodziną... w mojej opinii udzielanie się na Forum jest jedynie wyrazaniem potrzeby podzielenia się wrażeniami z ludzmi, którzy mają jakie-takie pojęcie na temat naszych zainteresowań

4) Szybko, sensownie i honorowo... Chciałbym umrzeć w imię jakieś idei np. w obronie kogoś bliskiego albo coś w tym guście... nie chciałbym czuć bólu...

huu.... dobra wasza kolej

PS. Długie posty są wskazane. Jeśli ktoś ma jakieś pytania tego typu niech waliś bez obaw

PPS. mam nadzieję, że nie zdublowałem jakiegoś tematu, bo przejrzałem Offtopic i nic takiego nie było.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 29, 2006, 12:08:53 am wysłana przez Tantalus »

Offline Morchol

  • SuperMod
  • *********
  • Wiadomości: 2143
  • ;*
    • Zobacz profil
    • http://www.audioscrobbler.com/user/Morchol
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #1 dnia: Lipca 22, 2004, 01:07:14 am »
1) niewierze w boga lub inną siłe wyższą, wierze w przeznaczenie,los. Chciałbym niewieżyć no ale cóż świat mnie do tego zmusza. Jak inaczej tłuamczyć takie rzeczy jak senne deja vu - polegające na tym że coś ci się śni, a potem dzieje się naprawde? niechodzi tu o coś wielkiego tylko powiedzmy 30 sekund z dnia, czy jedno zdanie wypowiedziane przez kogoś w określonej systacji.

2)Jestem na etapie "wstępu do życia" tak jak większość forumowiczów. Teraz uczymy się, jesteśmy wychowywani, przygotowujemy się na to prawdziwe życie.

3) Jak najbardziej nie. Znajomych mam dużo, wrogów żadnych, dziewczyny już nie :( Na forum wchodze w czasie wolnym, priorytetem najwyższym ono niejest i moge powiedzieć szczerze że w dzień wole wyskoczyć gdzieś z kumplami niż na forum siedzieć, na forum zawsze można wejść w nocy :P Ostatnio jednak całe dnie spędzam przy kompie, bo wszyscy powyjeżdzali na kolonie/obozy zeglarskie/harcerskie/na dzialke ze starszymi. Moja rodzinka siedzi na działce, ja wolałem zostać więc siedze z ojcem w domu - z tym że on chodzi do pracy, a ja robie za gosposie - gotuje, sprzatam itp.

4) Napewno nie we śnie, niechce się kiedyś poprostu nieobudzić. Chciałbym chociaż wiedzieć ze umieram. Zresztą i tak umre na zawał więc niemam większego wyboru :P

Polemika mile widziana ;)

MarvelliX

  • Gość
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #2 dnia: Lipca 22, 2004, 01:21:49 am »
1) od kiedy zossstałem opętany :devil:  (czyli kilka lat) nie wierze :P
jedyne w co wieże to przeznaczenie (bo w coś czeba ;) )
2) ta moim celem w życiu jest exterminacja rodzaju ludzkiego... jeśli nie dozyje tego momentu to sssam o niego doprowadze, bo jego egzyssstencja łamie równowage porządku natury <_<
3) nie rozumiem pytania :P
4) jestem ssskory do poświęceń więc zgine za kogoś/coś kto/co sssie dla mnie liczy (napewno nie dla ojczyzny <blah>) oby szybko i bezboleśnie :) (wysadze sssie razem z całym światem :devil: )


P.S.
I tak sssię rozpisssałem :P  

Offline qiax

  • General
  • ******
  • Wiadomości: 542
  • God
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #3 dnia: Lipca 22, 2004, 05:01:21 am »
1) A czym jest bog? Siłą wyższą, która stworzyła cały ten chory i dziwacznie śmieszny świat? Weźcie przestańcie! Wiem, że nie istnieje, ale od dziecka byłem chowany w wierze katolickiej, czyli chodzenie do kościoła, paciorek i inny syf... Nie krytykuję tego, czego nie znam - czytałem całą biblię około 5 razy, rozmyslając na temat tego całego boga, a mimo to, wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi... Bóg jest wszechmogący, wszechpotężny, zna przeszłość, teraźniejszość i przyszłość... To po jaką cholerę męczymy się na tym świecie, skoro i tak ten bóg wie, co zrobię, jak skończę, czego zrobić nie zdążę? Piekło, czy niebo - oczywiście, że chciałbym isć do nieba <szczęście, móc zrobić wszystko, na co tutaj nie mialem czasu/możliwości/środków, ale do tego jest wiara w boga wymagana, chodzenie do kościoła... nawet jeśli istnieje, to kogoś nie wpuści do nieba, bo w niego nie wierzy? Gówno prawda - wystarczy być dobrym... Zaś nawet, jeśli piekło istnieje - od dziecka nam wmawiano, że bóg jest miłościwy, litościwy, miłosierny i inne rzeczy... Jasne, tu potop, tam plagi egipskie... Piekło - wieczne męki, tortury, wieczny ból.> I ja mam wierzyć w takiego boga? Oczywiście, jak każdy człowiek mam wątpliwości, ale nie z powdu tego, że w niego wierzę, czy nie, lecz z tego, że obawiam się piekła i tego, że od dziecka uczona mnie, że ktoś nad nami czuwa... Również do tego ta zajebista "wolna" wola... Nie wierzysz, robisz co chcesz - idziesz do piekła. Też coś. Oczywiście, czasami w chwilach zwątpienia przyjdzie mi o coś tam prosić o boga, ale póżniej sobie myślę - to nie ma sensu. Na świecie jest kilka miliardów ludzi i prosząc o cos, szkodzę drugiej osobie <sieć zależności>, więc gdyby bóg robił to o co go prosze, to by krzywdził innych, czyli: każdy jest zostawiony samemu sobie... Człowiek to jednostka, która myśli - więc jeśli by bóg nie istniał, to by sam go stworzył. Równiż duma mi nie pozwala prosić boga o przysługi, bo sam chce dojść do czego... Nie będę go prosił o siłę - siła jest we mnie, wystarczy, ze ją z siebie wydobędę. Prosić go o cos, uważam za słabośc wynikającom z braku wiary w siebie, a to juz przegięcie - czy wy myślicie, ze on, istota potężna bla bla bla, będzie zwracała uwage na to ziarno piasku, kosmiczny pyłek, którym jesteśmy? Gówno prawda... Po za tym on jest nienormalny w moim zamyśle - skazał na śmierć swojego syna itd... I po co? Zbawił nas od grzechu itd? To niech ktoś mi wytłumaczy, dlaczego piekło dalej istnieje? Niech ktoś mi wytłumaczy, dlaczego ten potężny bóg nie zabije/zniszy/nie uwięzi diabła/zła? I czemu spodziewacie się cudów po kimś, to własnego syna skazał na śmierć <Jezus go prosił, bo oddalił od niego tę męki, a ten nic... więc myślicie, że on poświeći wam czas, skoro dla wlasnego syna go nie miał?. Również śmieszna jest ta jego miłość - kochał Maryję? Nie. Miał z nią syna? Nie w sensie rozumianym przez ludzi... On ją po prostu wykorzystał, bo jak by to inaczej wytłumaczyć - przyszedł anioł i ją "zapłodnił" <i urodzić bez rozerwania tej "dziewiczej" błony... kurczę, chyba miała cesarskie cięcie... również bóg nie pomyślał o uczuciach Józefa - on przecież kochał Maryję, ale co z tego, skoro ona go jakby nie patrzeć, miała gdzieś, biorac pod uwagę fakt, że ani razu nie powiedzili sobie "kocham" itd itp? To jest bez sensu...>. Bóg nie ma uczuć <jeśli istnieje>, a wszystko jest dla niego grą - śmieszne jest to, że skoro jest taki potężny itd, to jednak na przykład nie jest w stanie zapobiec Apokalipsie... Całą ziemia jest tylko rozgrywką pomiędzy bogiem a szatanem... Jeśli spotkacie tego swojego boga, powiedzcie mu, by zostawił mnie w spokoju... Chcę żyć własnym życiem, bez tego przeznaczenia, bez wiary, bez świadomosci, że gdzieś tam jest zapisane całe moje życie, że ktoś mi się bacznie przygląda moim czynom, a potem będzie mnie oceniał... Nie chce, by mial nademną kontrolę... Nie mozna mu się nawet przeciwstawić... Nie... Mozna, ale skaże nas na wieczne cierpienia <piekło itd>. Nie wiem jak wam, ale bardziej mi odpowiada filozofia szatana, któy wolal wszystko osiągnać sam... Który myslał o sobie, nie zaś o innych i nie bał się przeciwstawić bogu, choć wiedział, ze nie miał żadnych szans. Oczywiście, nie zwariowałem na tyle, by być satanistą, czy coś innego, ale ten cały bóg... To jest śmieszne... Dawnije interweniował <cuda i inne tatajstwo>, ale wraz z rozwojem techniki i innych nauk, wszystko powoli można logicznie wytłumaczyć, jakoś tych cudów jest coraz mniej. Prawda, że to podejrzane? Oczywiście, każdy moze powiedzieć, ze to on zsyła ludziom natchnienie, ale: od dziecka jesteśmy wychowani w duchu bożym, że tak ładnie napisze, więc wydaje nam się, że każdy nasz własny, samodzielny sukces, jest jego zasługą. Po za tym głupi jest również fakt, że jakoś nie interweniował, gdy ludzią działa się krzywda, gdy w średniowieczu gineli ludzie... A wszystko ci inni kretynie <ludzie> robili to w jego imieniu - czyżby bogowi to odpowiadało? Więc gdzie ta jego cała miłość? Gdzie ta jego wspaniałomyślność... Śmieszny jest ten jeden szczegół - całe to chrześcijaństwo zostało nam narzucone, poprzez wojny itd <przyjeliśmy je tylko dlatego, by nie zostać wybici/atatakowani przez inne państwa>. Za coś takiego, to ja dziękuję. Wierze, że człowiek, że ja, jestem zdolny do wielkich czynów, jestem zdolny, by wziąść sprawy w swoje ręce i zdecydowanie nie potrzebuje jego pomocy, ale gdy inni go o nią proszą <bo są biedni, albo cały świat runął im na głowę>, a on niczego nie robi, by im pomóc... To ma być bóg?! Prędzej jest to bezduszna istota... Oczywiście, że komuś tam pomoze, ale dawniej to czynił cudami, a teraz: jesli już, zsyła jedynie siłę psychiczną itd, by człowiek mógł się dalej -męczyć- na ty świecie <ktoś jest sparaliżowany, komuś urodziło się zmutowane dziecko... A ON NICZEGO NIE ROBI!?>. On ma moc, jest wszechpotezny - wiec niech z niej korzysta! Ktoś moze powiedzieć, ze bóg jest jeden, ze nie moze mieć pieczy nad wszystkimi ludźmi - jest wszechpotęzny <zastanówcie sie kiedyś, co to słowo znaczy, zanim zaczniecie je wypowiadać>, wiec moze zrobic wszystko... Bądź ci aniołowie stróże - na co mi ktos, kto na mnie patrzy 24/7? By mnie podglądal w kiblu, albo gdy rozmyślam, bądź przeżywam swoje własne dylematy? Nie znam go, nie wiem kim był, czym sobie "zasłużył", by się ze mną męczyć... Każdy ma swoją historię, więc czemu nie mogę posłuchać jego, skoro jest moim obrońcą i przyjacielem? Umieram i co dalej? Zapominam o nim, o tych wszystkich latach, gdy był przy mnie? Cała ta instytucja <czy jak by to inaczej nazwać>, jest grubymi nićmi szyta i jedynie człowiek, który nie widzi tych wad, albo je dostrzega i zdaje sobie sprawy, może zwać się jego wyznawća... Poznałem kiedyś księdza, który był bardzo inteligentym człowiekiem, ale na moje pytania, nigdy nie dawal mi satysfakcjonujaćej odpowiedzi, ale pamiętam do dzisiaj jego jedno zdanie: "Jesteście wierzacy niepraktykujący - wierzycie w niego, lecz nie chodzicie do kościoła, nie modlicie się.". Również paradoksem mi się wydaje, że ludzie kochaja boga, o nim pamiętają, gdy jest im żle, zaś gdy jest im dobrze, zapominają o nim. Czy to jest normalne? Jeśli nawet bóg zwraca na nas uwagę itd, jeśli rozmawiamy z tym całym aniołem stróżem itd: to jedynie w naszych umyslach, a tego rozmową nazwać nie sposób: w końcu kto nią steruje? Jeśli zechcemy, usłyszymy wszystko, co chcemy, zaś w każdym momencie mozemy tę całą rozmowę przerwać. A to cale niebo? Rany, ktoś umiera, zostawia na ziemi wszystko co kocha i jak ma być tam szczęśliwy? Kiedyś ktoś mi powiedział, że tam człowiek zapomina o wszystkim: strachu, miłości, po prostu tam trwa i się oddaje uczuciowi spełnienia. Dziękuję, ale nie chcę zapomnieć tego, co tutaj zaznałem, nie będę chciał zapomnieć kobiety, którą kiedyś pokocham, nie bedę chciał zapomnieć swoich rodzicow, ktorzy wydali mnie na świat, nie będę chcaił zapomnieć swoich marzeń... I nie chce stać się "naćpanym" zombie, który będzie śpiewał w chórku i oddawal mu część, bo mu się nudzi... Chce zachować świadomośc, a nie umrzeć we własnych uczuciach. Nawet jeśli ten cały bóg interweniuje, to juz dawno o nas zapomniał, dawno przestał się nami interesować, a gdy przyjdzie czas, ześle Apokalipsę i zrobi "reset" - zacznie wszystko od nowa. Oczywiście, ci którzy w niego nie wierzli, a czynili dobrze <są silni - wierzą we własne czyny i możliwości>, pójdą do piekłą, zaś staruszka, która przez całe życie nieczego nie robiłą, a pod jego koniec chodzi do kościoła, pójdzie do nieba. To nienormalne, zwłaszcza, że jeśli się wyspowiadamy z grzechów po kilkunastu latach nieczego nie robienia <nie chodzenia do kościoła itd> to pójdziemy do nieba <ktoś pamięta te "odpusty" z lekcji historii?>. Również paradoksalny jest fakt, że wszech współczujący bóg, który jest litościwy jak nikt inny na świecie, skaże wtedy do piekłą na wieczne tortury "zagubione" owieczki... Na taki los nikt nie zasłuzył, zaś jeśli ktoś jest morderca itd... Motywy - doświadczenie z życia, ból którego doznał itd <jak wszechpotężny bóg nie umial mu pomóc?>. Oczywiście, nie sprawiedliwe będzie to, gdy jakiś pieprzony gwalciciel pójdzie do nieba, ale: nie jestem bogiem, po drugie zaś: jeśli taka osoba skrzywi mi moja bliską osobę, sam chce na nim dokonać zemsty i nie będę potrzebowal do tego kogoś, kto gowno robił, gdy to ścierwo "robiło swoje". Są ludzi dobrzy i sa ludzie źli, ale nikt do cholery nie rodzi się ani dobry, ani zły: to środowisko go kształtuje... Jeśli bóg chce mnie karać za moje wybory, bądź chce mnie za nie nagradzać - niech zamknie mnie i cały mój świat w butelce - żeby mogł dalej obserwować moje poczynania... Co ja jestem? Zwierzę, które można oglądać, patrzeć na nie, a gdy się mu znudzi, to je wymienic na inne? Bóg jest kimś, kto wydaje się, że istnieje, ale póki każdemu się nie objawi, to wątpliwości nadal pozostaną... Podobno bóg daje siebie poznać przez czyny/rzeczy, które doznajemy - nie ma odwagi, by samemu do nas przyjść, tylko musi jakieśc chore wskazówki na nas zsyłać? Również, na przykłądzie Księgie Hioba, uważam, że on jest graczem - nie podoba mi się fakt, że zagrał z szatanem całym szczęściem Hioba - odebrał mu wszystko, co jak Hiob uważa, sam mu dał... Gówno prawda! Czy to bóg robił interesy, czy to ona pracował cięzko nad swym dobytkiem materialnym, czy to on zapłodnił żonę hioba? Nie, sam Hiob to zrobił. Bog to gracz - do nas należy, czy będziemy żyli tak jak nam zagra, czy się mu sprzeciwimy. Ja chcę żyć po prostu na własną rękę - bez żadnego przeznaczenia, czy innego syfu.

2) Żyję... Bo żyję. Jestem, czuję, myśle, więc jestem. Nie wiem co chce robić w życiu, nie pamiętam, czy mam jakiś talent do czegokolwiek, co by mnie się przydało. Również jednak, nie jestem jakąms skorupą, która potrzebuje bodźca by żyć. Nie chce się w życiu spełnić, bo gdy to zrobię, to mi pozostanie? Żyć, to znaczy, robić wszystko wkładajac w to całe serce, lecz nigdy nie utwierdzać się w przekonaniu, że jest sie najlepszym, bo wtedy przestaje się szlifować swoje zdolności. Sens życia nie jest ważny - ważne jest to, jak to przeżyjemy to całe nasze życie. Ja mam skromne plany na przyszłość - zakochać się i być w stanie zapewnić swojej miłości/rodzinie wszystko to, czego potrzebują, a jeszcze lepiej: na co mają ochotę. Do tego będę dążył, a ten, kto ich skrzywdzi, tego zniszczę, choćbym miał sam umrzeć.

3) Forum - ktontak z ludźmi za pomocą myśli > zdań. Nikt nie widzi tej drugiej osoby, dzięki czemu mogą pisać bez żadnych obaw, dzięki czemu, na Forum pokazuje się prawdziwy człowiek. Forum daje poczucie bezpieczeństwa, że za nasze poglady nikt nam niczego nie zrobi. Również daje możliwość sprawdzenia się w różnego rodzaju dyskusjach, polemikach. Jeśli to jest objawem alienacji/odosobnienia, to cóz - w pewnym sensie tak jest, gdyż ktoś może zacząć zbytnio oddawać się temu azywlowi, zapominając powoli o tym, że istnieje inny świat - bardziej brutalny, ale również, bardziej wymagający. I ja jestem normalny według włąsnego pojmowania tego słowa <ale bardziej - normalnie nienormalny>, aniżeli, nienormalny welug społeczeństwa.

4) Umrzeć... Każdy chce umrzeć bezboleśnie i szybko. I gdzie to wasze poświecenie? Doznajcie tego bólu zamiast tej drugiej, dla was kochanej osoby... Jaki byłby wasz wybor, gdybyście szli na tortury, gdy byście w zamian za życie swojej ukochanej, doznalibyście bólu, jakiego nigdy nie poczuliści? Trudny wybór, prawda? Ja nie wiem, co bym wybrał, nie wiem, czy bym spróbował, bo caly ten ból, który do tej pory przeżyłem, jest niczym w porównianiu z tym, co by mogło mnie czekać w torturach... Umrzeć we śnie... Heh, śmierć bez bólu, ale głupio było by się nie obudzić, to fakt, lecz osobiście chciałbym po prostu zasnać, umrzeć i mieć cały ten świat z głowy - żyłem, no fajnie, tak jak chaiłem? Nie. Nie ja wybrałem ten świat, nie ja wybierałem moment, w który chciałem się urodzić, więc po kiego mam dalej żyć? Umrzeć we snie to w sumie najlepsze i najbardziej realne rozwiązanie. Oczywiście, gdyby ktoś strzelił przypuśćmy z broni palnej w mą ukochana, to bym wolał być za miast niej na linii strzału, ale wolałbym też, by rana zadana mi przez tego pana, była śmiertelna, aniżeli robiłą ze mnie kalekę. Ktoś moze powiedzieć, że to sytuacja matowa: ja ginę, moja dziewczyna bedzie samotna, ona zginie, ja żyję, ale będę samotny. A ja na to: ja zginę, umrę, nie będę istanil, albo pójdę do nieba... Ona o mnie zapomni, wyjdzie za mąż, umrze, pójdzie do nieba, a ja doznam potwornego nieszczęścia <"ja się poświęciłem, a ona nawet mnie nie pamięta/znalazła kogoś innego?!>. Smutny obraz, co nie? Ale prawdziwa miłosć to taka, w której nie boisz się umrzeć dal drugiej osoby, nie boisz się zniknać z jej życia... Więc moja decyzja: umrzeć dla kogość i bez bólu, o ile to wogóle możliwe.

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #4 dnia: Lipca 22, 2004, 08:11:31 am »
huu... efekt przeszedł moje oczekiwania... i świetnie:

1)

Cytuj
, rozmyslając na temat tego całego boga, a mimo to, wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi...

Jak, się bliżej przyjrzeć, to Biblia jest momentami bez sensu. Dwa przykłady:

1) jak to się dzieję, że pierwszego dnia Bóg stworzył gwiazdy, planety i inne duperele, a, jeśli dobrze pamiętam, dopiero czwartego noc i dzień, które z istninia owych ciał niebieskich wynikają

2) skąd się wzieli inni ludzie, jeśli Adam i Ewa spłodzili DWÓCH CHŁOPCÓW?

cóż... ciężko było ludziom wierzyć w niektóre rzeczy.... mamy niedowiarstwo zakorzenione w genach... dziś jest nauka, wtedy była Bilblia

Cytuj
nawet jeśli istnieje, to kogoś nie wpuści do nieba, bo w niego nie wierzy? Gówno prawda - wystarczy być dobrym...

To faktycznie głupie, jeśli do nieba dostep by mieli tylko chrześcijanie. Co z milionami buddystów, islamistów, shintoistów, żydów itp. itd. Czy fakt, że wierzą w innego Boga skazuje ich na piekło. Według mnie jednym z podstawowych zadań wiary chrześcijańskiej (jakie sobie ktoś wyknuł), był ustalenie granicy dobra i zła, którą dzis mamy za oczywistą. 6000 lat temu taki bajer jak "nie zabijaj", niekoniecznie mógł być taki oczywisty... Fakt, że wiara sprawia, że ludzie mają jakiś powód by zachowywać sie cywilizowanie wobec innych jest jednym z powodów, dla których szanuję wiarę chrześcijańską...

Cytuj
On ją po prostu wykorzystał, bo jak by to inaczej wytłumaczyć - przyszedł anioł i ją "zapłodnił"

Biblia to jeden z najwcześniejszych przejawów cenzury. Nikt nie uwiecznił faktu, że Jezus miał romans (tak wynika według powyższego dzieła) z niejaką Marią Magdaleną. Albo przekręt z Matką/Dziewicą Marią.... Trzeba na to spojrzeć przez pryzmat czasu... Kiedyś ludzie o wiele bardziej cenili sobie dziewictwo... fakt, że Marią, którą setki ludzi czczą, uprawiała kiedyś seks, poprostu źle wyglądał na tle reszty

Cytuj
Po za tym głupi jest również fakt, że jakoś nie interweniował, gdy ludzią działa się krzywda, gdy w średniowieczu gineli ludzie... A wszystko ci inni kretynie <ludzie> robili to w jego imieniu

Fakt... miliony ludzi wyrżnięto w pień tylko za to, że nie wierzyli w tego samego boga co my. Krucjaty, polenie czarownic, wypad konkwistadorów do Meksyku, czy zabijanie ludzi, za najmniejsze podważenie prawd znajdujących się w Bilbii są tylko kilkoma przykładami strasznych grzechów, które spadły na inne wyznania i na nas samych dzieki wierzę chrześcijańskiej... Ktoś chyba mówił, że chrześcijaństwo jest wiarą miłosierdzia, co nie?

4)

Cytuj
I gdzie to wasze poświecenie?

tu

Cytuj
ja zginę, umrę, nie będę istanil, albo pójdę do nieba... Ona o mnie zapomni, wyjdzie za mąż, umrze, pójdzie do nieba, a ja doznam potwornego nieszczęścia <"ja się poświęciłem, a ona nawet mnie nie pamięta/znalazła kogoś innego?!>. Smutny obraz, co nie? Ale prawdziwa miłosć to taka, w której nie boisz się umrzeć dal drugiej osoby

Dokładnie o to mi chodziło... Poza tym lepie bym się czuł w tych ostatnich sekundach życia wiedząc, że na coś moja śmierć się przydała

 

Offline Quezacotl

  • Soldier
  • Wiadomości: 45
    • Zobacz profil
    • http://
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #5 dnia: Lipca 22, 2004, 08:30:49 am »
1) Wierze w Boga, jego istnienie jest dla mnie tak naturalne jak istnienie pokoju w którym właśnie się znajduje. Jestem katolikiem, ale do nie uznaje instytucji Kościoła, nie jest on mi do wiary potrzebna. A co do nieba, to według mnie nie trzeba byc wierzącym by tam trafić, człowiek nie wierzący ale który w swoim życiu pomagał innym szybciej trafi do nieba niż osoba która nic nie robi tylko spędza całe dnie w kościele.

2) Nie czuje by moja egzystencja miała jakiś głębszy sens, ale wiem ze może go nabrać pod wpływem jednej rzeczy - miłości. W chwili obecnej jestem na etapie życia w którym musze wybrac droge którą dalej pójde, ale narazie nie potrafie się zdecydować, nie wiem co chce robić w życiu, co chce osiągnąć, kim chce się stać  :unsure:

3) Forum to bardzo dobry pomysł, pogadać na tematy które mnie interesują z ludzmi z drugiego końca kraju, wypas :) . Jednak człowiek nie może żyć tylko znajomościami z forum, nie może całymi dniami siedzieć przy kompie, musi wyjść się spotkać z kumplami z bloku/podwórka (i obalić z nimi browca :D ) czy zainteresować się przedstawicielkami płci przeciwnej  B)

4) Najlepiej szybko i bezboleśnie, jednocześniej mam nadzieje że jeśli sytuacja będzie tego wymagał znajde odwage by poświecieć życie w imie jakiejś wielkiej idei (dla ukochanej napewno poświęce)  
"Jest widok ogromniejszy od widoku morza - niebo. Jest widok ogromniejszy od widoku nieba - wnętrze ludzkiej duszy."

Offline qiax

  • General
  • ******
  • Wiadomości: 542
  • God
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #6 dnia: Lipca 22, 2004, 08:48:33 am »
Tantalus:

Cytuj
Jak, się bliżej przyjrzeć, to Biblia jest momentami bez sensu. Dwa przykłady:

1) jak to się dzieję, że pierwszego dnia Bóg stworzył gwiazdy, planety i inne duperele, a, jeśli dobrze pamiętam, dopiero czwartego noc i dzień, które z istninia owych ciał niebieskich wynikają

Bez obrazy, ale gwiazdami są ciała niebieskie, więc do ich istnienie nie potrzeba nocy. Ząs do Słońca nie trzeba nam dnia. Prędzej chodzilo tobie o to, ze z Ziemi je widzimy <znaczy się słończe i gwiazdy>, wtedy na ten paradoks muszę się zgodzić.

Cytuj
2) skąd się wzieli inni ludzie, jeśli Adam i Ewa spłodzili DWÓCH CHŁOPCÓW?

cóż... ciężko było ludziom wierzyć w niektóre rzeczy.... mamy niedowiarstwo zakorzenione w genach... dziś jest nauka, wtedy była Bilblia

Nie znamy całej bibli więc nigdy się nie dowiemy... Po za tym, podobno dawniej ludzie się odmiennie różnili od nas teraz tu dzisiejszych, ale też trudno było by mi sobie wyobrażić Ewe "plującom" dziećmi... Szkoda, że również w bibli nie ma żadnej wzmianki o Lilith, pierwszej żonie Adama, która się "zbuntowała" przeciwko mężowi <pierwsza feministka>. Ech, ta cała biblia, moze i ma w sobie odpowiedzi, ale nie te, jakich oczekujemy. Niestety nigdy nie poznamy prawdy, bo nie znamy jej całej. Również ta cała "słynna" tajemnica fatimska - dlaczego znaja ja tylko 'wybrani'? Dlaczego kościół nie chce, byśmy poznali prawdę dobra, kończę ten wątek, bo ja jako fan teorii spiskowych, chyba bym przesadził z tym offtopiciem>.

Cytuj
To faktycznie głupie, jeśli do nieba dostep by mieli tylko chrześcijanie. Co z milionami buddystów, islamistów, shintoistów, żydów itp. itd. Czy fakt, że wierzą w innego Boga skazuje ich na piekło. Według mnie jednym z podstawowych zadań wiary chrześcijańskiej (jakie sobie ktoś wyknuł), był ustalenie granicy dobra i zła, którą dzis mamy za oczywistą. 6000 lat temu taki bajer jak "nie zabijaj", niekoniecznie mógł być taki oczywisty... Fakt, że wiara sprawia, że ludzie mają jakiś powód by zachowywać sie cywilizowanie wobec innych jest jednym z powodów, dla których szanuję wiarę chrześcijańską...

Nie zabijaj? Bez sensu... W wielu religiach jest to samo przykazanie, a i tak każdy zabija innych ludzi - wojny i inne tatjstwa... Ze nie wspomne i innych formach zabijania - znęcanie się psychiczne, zabija naszą psychikę, czy też być nieczułym na krzywdę innych <przechodząc koło żebraka, nie dajemy mu pieniędzy, nie moze kupić jedzenia, co w konsekwencji prowadzi do jego śmierci głodowej>. Lepiej nie wierzyć w boga, bo tak jest po prostu łatwiej. Chociaż szacunek mój do chrześcijaństwa... Nie mam do religii szacunku, jedynie do ludzi, którzy potrafią trwać w swej wierze. Słyszalem kiedyś, ze bog jest jeden, ale w innych krajach objawia się pod inną postacią... Ma jakieś kompleksy, czy po prostu się bawi ludźmi?

Cytuj
Biblia to jeden z najwcześniejszych przejawów cenzury. Nikt nie uwiecznił faktu, że Jezus miał romans (tak wynika według powyższego dzieła) z niejaką Marią Magdaleną. Albo przekręt z Matką/Dziewicą Marią.... Trzeba na to spojrzeć przez pryzmat czasu... Kiedyś ludzie o wiele bardziej cenili sobie dziewictwo... fakt, że Marią, którą setki ludzi czczą, uprawiała kiedyś seks, poprostu źle wyglądał na tle reszty

Ja słyszałem, że Jezus miał jeszcze  syna itd... Największą głupotą tego świata, jest biblia rozporowadzana nam do czytania... Nie mamy żadnej możliwości, by przeczytać jej całość, ponieważ jak sam powiedziałeś, źle to wygląda. Nawet kościół stał się komercyjny, co jest po prostu paradoksem, ponieważ powinien działać w imię boże, a dziłą w imię pieniądze... Są wyjatki, przyznaję, ale to jedynie wyjątki, nie zaś powszechny proceder. A dziewictwo u kobiet, jest według mnie tak samo ważne, jak wiele innych czynników <moze i przykład okrutny, ale to podobne do rowerka: kto z nas chciałbym jeździć na już zuużytym rowerze?>. Chociaż znaleźć dziewczynę, która była by dziewicą do dnia ślubu <tę materię pozostawmy na razie milczeniem>, to byłby cud <a ja w takowe nie wierze>.

Cytuj
Dokładnie o to mi chodziło... Poza tym lepie bym się czuł w tych ostatnich sekundach życia wiedząc, że na coś moja śmierć się przydała

Ja chcialbym po prostu wiedzieć, czy ona będzie szczęśliwa, czy da radę dalej żyć.
« Ostatnia zmiana: Lipca 22, 2004, 08:57:33 am wysłana przez qiax »

Offline Kazumaru

  • Komercyjny chłopak
  • SuperMod
  • ***********
  • Wiadomości: 3357
  • Forbidden Lover
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #7 dnia: Lipca 22, 2004, 12:23:42 pm »
Dobra najpierw sam odpowiem a później dopiero przejdę do komentowania waszych zdań...

1)Nie wierze w Boga i uważam że został on stworzony przez ludzi aby oni mieli snes życia, aby mogli kogoś powyklinać jeśli coś stanie się nie tak, aby mogli kogo prosić jeśli będa w potrzebie, aby mogli dziękować za to że mają to co mają bo niewierzą że mogli to uzyskać sami... ale ja tak do końca na ten temat się nie mogę wypowiadać bo nie przeczytałem ani razu bibli ani też apokalipsy... ogólnie niezbyt mnie to interesowało... wole żyć własnym życiem i robić to co uważam za słuszne a nie to co dyktować mi będzie Bóg i kościoł, nie wierze także w żadne przeznaczenie i los.... wszystko będzie tak jak ja tego chce... czy zdam do kolejnej klasy? ak jeśli sam tego bardzo będe chciał i wezmę sie za nauke... nie przez to że ktoś sobie tak zaplanował...

2)Może jestem dziwny ale nie uważam że moja egzystencja musi mieć głębszy sens... czy jeśli nie będe pisał poezji jak ktoś inny będę gorszy? Moim zdaniem nie... moim zdaniem nie musze robić czegoś co jest ogólnie przyjęte za chwalebne i piękne tylko coś co mi sprawia przyjemność... jeśli będę miał żonę (ew. będę miał kochającą kobietę bo niewiem czy będę się żenił) dzieci prace i będę mógł zapewnić im dobry byt i wszyscy będziemy szczęśliwi wtedy powiem że moje życie ma sens dlatego że jestem szczęśliwy, a nie dlatego że inni mówią że mam wspaniały talent i maluje piękne obrazy etc...

3)NIE !!  Udzielanie się na forum jest objawem tego że jestem człowiekiem który bardzo ceni sobie znajomść z innymi osobami... oprócz tego że mam wielu kolegów na dworze (specjalnie nie pisze przyjaciół bo takowych nie mam... nie ma człowieka któremu mógłbym powiedzieć wszystko i który jest tak naprawde w stanie zrobić dla mnie bardzo dużo... uważam że słowo przyjaciel jest w naszym kraju zbyt często używane i żucane na wiatr...) chcę także trochę poznać ludzi z innych regionów kraju... ludzi którzy mają podobne zainteresowani ale jednak nie znają kompletnie innych moich i pewnie im nie przypasują ale mimo to dziele się z nimi... to nie jest alienacja to jest chęć życia z jak największą liczbą osób...

4)Jak chciałbym umrzeć? Nie wiem... z jednej strony ładnie było by umrzeć za kogoś kogo kocham ale czy nie lepiej się z tą osobą zestarzeć... pomyślcie czy będziecie w stanie kochać ę osobę w wieku 70 lat... czy będziecie się przytulać do siebie mając po 60 lat? Z jednej strony boje się wieku starego dziada i mojej nieudolności ale z drugiej strony... będę miał wiele czasu i będę zagrywał się na konsoli oglądał anime spędzał wieczory z tą kobietą... będę takim śmiesznym starcem... a umrzeć to chyba chciałbym umrzeć we śnie i nie chciałbym zachorować i cierpieć...


Cytuj
PPS. mam nadzieję, że nie zdublowałem jakiegoś tematu, bo przejrzałem Offtopic i nic takiego nie było.
Był taki topic a nazywa się "Think for Your self" ale nawet dobrze że założyłeś ten bo o tamtym już zapomniano...

Morchol:
Cytuj
wierze w przeznaczenie,los. Chciałbym niewieżyć no ale cóż świat mnie do tego zmusza. Jak inaczej tłuamczyć takie rzeczy jak senne deja vu - polegające na tym że coś ci się śni, a potem dzieje się naprawde? niechodzi tu o coś wielkiego tylko powiedzmy 30 sekund z dnia, czy jedno zdanie wypowiedziane przez kogoś w określonej systacji.
Heh dobre... nigdy o tym niemyślałem może coś jest w tym deja vu... w końcu miewam je naprawde często i pokazują właśnie takie wogóle nie ważne rzeczy... kurcze czemu ja się nad tym nigdy nie zastanwaiałem... po raz pierwszy w życiu jest we mnie troche wiary w przeznaczenie...

Cytuj
Również, na przykłądzie Księgie Hioba, uważam, że on jest graczem - nie podoba mi się fakt, że zagrał z szatanem całym szczęściem Hioba - odebrał mu wszystko, co jak Hiob uważa, sam mu dał... Gówno prawda! Czy to bóg robił interesy, czy to ona pracował cięzko nad swym dobytkiem materialnym, czy to on zapłodnił żonę hioba? Nie, sam Hiob to zrobił
To było dobre... ie jestem pewien czy dobrze kojaże ale jeśli to jest to opowiadanie co ja myśle(To co Bóg się założył z szatanem że Hiob nie zrezygnuje z wiary w Boga) to to było naprawde dobre... koleś założył się o to że człowiek który go kocha i czci nadal będzie w nieo wieżył gdy ten wybije mu rodzine i zniszczy jego cały dorobek (czyżby był psyholem tórego jara patrzenie na ból?). A jeszcze na końcu gdy ten przetrwał próbe obdarował go nowymi dziećmi... a ten biedny Hiob miał być szczęśliwy bo przecież ma nowych synów... co z tego że tamtych kochał... ważne że ma nowe"zabaweczki firmy Matel produkującej laleczki"...

Cytuj
Ona o mnie zapomni, wyjdzie za mąż, umrze, pójdzie do nieba, a ja doznam potwornego nieszczęścia <"ja się poświęciłem, a ona nawet mnie nie pamięta/znalazła kogoś innego?!>. Smutny obraz, co nie? Ale prawdziwa miłosć to taka, w której nie boisz się umrzeć dal drugiej osoby, nie boisz się zniknać z jej życia... Więc moja decyzja: umrzeć dla kogość i bez bólu, o ile to wogóle możliwe.
Ale to chyba dobrze jeśli sobie znajdzie kogoś "nowego"... przecież ratując ją robiliśmy to żeby była szczęśliwa a nie poto żeby płakała po nas(chć miło będzie jeśli troche tam za nami popłacze)... oczywiście jeśli ona nas kochała nigdy o nas nie zapomnie a to że będzie kochała kogoś równie bardzo jak mnie to mnie już interesować nie będzie bo mnie już nie ma (nie wierze w niebo) i niewiem co się dzieje z nią...

Cytuj
Fakt... miliony ludzi wyrżnięto w pień tylko za to, że nie wierzyli w tego samego boga co my. Krucjaty, polenie czarownic, wypad konkwistadorów do Meksyku, czy zabijanie ludzi, za najmniejsze podważenie prawd znajdujących się w Bilbii są tylko kilkoma przykładami strasznych grzechów, które spadły na inne wyznania i na nas samych dzieki wierzę chrześcijańskiej... Ktoś chyba mówił, że chrześcijaństwo jest wiarą miłosierdzia, co nie?
Nie trzeba tak daleko sięgać wystarczy zobaczyć na nasz kraj i tych zajebistych krzyżaków co to zabijali wszystkich jak popadnie w imię Boga...

Cytuj
Również ta cała "słynna" tajemnica fatimska - dlaczego znaja ja tylko 'wybrani'? Dlaczego kościół nie chce, byśmy poznali prawdę dobra, kończę ten wątek, bo ja jako fan teorii spiskowych, chyba bym przesadził z tym offtopiciem>.
Dlaczego? To bardzo interesujące co sądzisz... jak znajdziesz czas skrobnij... ja o tym nic niewiem więc z chęcia poczytam...

Przewijało się też coś o pójściu do nieba... wyznawcy inych wiar też pójdą do nieba, ale będą sądzeni poprzez swoje uczynki i tak samo ma być podobno z niewierzącymi wogóle... ale "najbliżej boga" są ci którzy wieża kiedyś na lekcji religi kobieta narysowała taki zamek gdzie sala tronowa to był bóg i ludzi niewierzących, wierzących, grzeszników i innych tam i każda grupa ludzi była bliżej boga... niechce mi się dokładnie tłumaczyć o co chodzi bo to jest śmieszne i głópie...

Bóg... jeżeli istnieje to nie wierzy w miłośc... dlaczego... cała wiara katolicka zabrania gejostwa... czyli co jeśli ktoś się zakocha w tej samej płci to już jest w piekle.. zgrzeszył nie może iść do nieba bo pokochał kogoś bardzo i jest w stanie zrobić dla niego wszystko... ale w końcu to ta sama płeć więc co Boga obhodzi to że onie się kochają... tocz to marne stworzonka, nie mogą czuć miłości... no chyba że tylko miłość do niego samego...
Wogóle Bóg jest grzesznikiem... zazdrość to grzech no nie? Bóg powiedział Nie będziesz miał bogów innych przede mną (czy jakoś tak) a w takiej książecce co się dostaje na komunii świętej (nie pamietam nazwy... droga do nie ba czy cuś) pisze jeszcze że ja jestem Bogiem zazdrosnym i nie życzę sobie żebyś święcił innych wraz ze mną... no chyba że zazdrość to nie grzech...
« Ostatnia zmiana: Lipca 22, 2004, 12:29:31 pm wysłana przez Gipsi »


If I ever hear you say another women's name in your sleep you'll wake up the next morning with your joystick missing... got it?

Offline De6v6il6

  • Blade Dancer
  • ********
  • Wiadomości: 1321
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #8 dnia: Lipca 22, 2004, 12:40:05 pm »
1) Czy wierzysz w Boga, Allacha, Buddę, czy jakąkolwiek inną siłę wyższą?
2) Czy czujesz, że spełniłeś się w życiu... że twoja egzystęcja ma jakiś głębszy sens?
3) Czy udzielanie się na Forum jest objawem alienacji, czy wprost przeciwnie?
4) Jak chciałbyś/chciałabyś umrzeć?
1)Wierze w siebie...
2)Jak każda egzystencja czyli wasza też... przekazanie genów i zrobienie miejsca nowemu pokoleniu...
3)Dobre pytanie... To zależy od tego jak na to spojżysz, ja tam nie czuje się wyalienowany ze społeczeństwa, a tutaj spotykam się tylko z ludźmi podobnymi do siebie pod względem wybieranych gier...
4)Czy to ważne? Najlepiej od kuli w łeb, najszybciej...
« Ostatnia zmiana: Lipca 22, 2004, 12:41:23 pm wysłana przez De6v6il6 »
]


Offline Morchol

  • SuperMod
  • *********
  • Wiadomości: 2143
  • ;*
    • Zobacz profil
    • http://www.audioscrobbler.com/user/Morchol
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #9 dnia: Lipca 22, 2004, 02:59:56 pm »
Co do prawdziwości "bibli" (w cudzysłowiu bo to co my czytamy to jest mały ułamek bibli) to wiele mógłbym oddać za pełne pismoświęte ze wszytkimi apokryfami i innymi bzdetami. Cała biblia przypomina film z którego powycinano "najlepsze kawałki". Żeby niebyło wątpliwości - tak czytałem całość i im dłużej czytałem tym bardziej oddalałem się od boga. Potem jeszcze pare razy poszedłem do kościoła, posłuchałem co ma mi kościół do przekazania i wtedy włąśnie już w 100% przestałem wierzyć. A i tak miałem 5 z religi, bo mieliśmy z księdzem młodym któremu bardzo podobało się to że jako jedyny zadaje "trudne pytania" :P Jak sam powiedział na koniec roku: "postawiłbym ci 6, ale to tak troche głupio niewierzącemu" :D
Co do tego co Tantalus pisał o pierwszych ludziach. Księga rodzaju to jest jedna wielka metafora. Kain i Abel wzieli się od dwóch plemion - Kainitów i Abelitów które żyły w czasach gdy "natchniony autor" spisywał ten fragment bibli.

Offline qiax

  • General
  • ******
  • Wiadomości: 542
  • God
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #10 dnia: Lipca 22, 2004, 07:40:59 pm »
Gipsi;

Cytuj
Heh dobre... nigdy o tym niemyślałem może coś jest w tym deja vu... w końcu miewam je naprawde często i pokazują właśnie takie wogóle nie ważne rzeczy... kurcze czemu ja się nad tym nigdy nie zastanwaiałem... po raz pierwszy w życiu jest we mnie troche wiary w przeznaczenie...

Robimy codziennie wiele czynności, rozmawiamy codzinnie, co w przełozeniu na godziny - robimy to wszystko nawet lata. A ty się dziwisz czemuś takiemu jak deja vu? Bez obrazy, ale jak myjesz rano zęby, to nie masz takiego deja vu? Sam osobiście prawie codzinnie mam deja vu, ale to raczej wynika z przywyczajenia pewnych rzeczy, jak i świadomości, że kiedyś już to robiłem, bedąc małym szkrabem, aniżeli, że biorę udział w większym planie nieistniejącego boga.

Cytuj
Ale to chyba dobrze jeśli sobie znajdzie kogoś "nowego"... przecież ratując ją robiliśmy to żeby była szczęśliwa a nie poto żeby płakała po nas(chć miło będzie jeśli troche tam za nami popłacze)... oczywiście jeśli ona nas kochała nigdy o nas nie zapomnie a to że będzie kochała kogoś równie bardzo jak mnie to mnie już interesować nie będzie bo mnie już nie ma (nie wierze w niebo) i niewiem co się dzieje z nią...

Czytaj to co pisze ze zrozumieniem:
"Ale prawdziwa miłosć to taka, w której nie boisz się umrzeć dal drugiej osoby, nie boisz się zniknać z jej życia... "
Śmierć to nie tylko "zginięcie". Możemy umrzeć dla drugiej osoby, gdy ona o nas zapomni, przestaniemy istnieć dla niej. A ja nie chce umierać, nie wiedząc, czy moja śmierć, może jeśli nie poszla na marne, ale czy ona będzie szczęśliwa. Może i będzie o mnie pamiętała, ale czy ty sądzisz, ze w ona bedzie zdolna pokochać drugiego człowieka tak jak ja? Nie. Czy poczuje się wtedy w pełni szcześliwa? Nie. Ja wolałbym umrzeć dla niej, zniknąć z jej życia, bo dla mnie liczyło by się tylko i wyłącznie jej szczęście. Kochać, to znaczy myśleć o drugiej osobie, a nie o samym sobie.

Cytuj
Dlaczego? To bardzo interesujące co sądzisz... jak znajdziesz czas skrobnij... ja o tym nic niewiem więc z chęcia poczytam...

Z tego co obiło mi się o uszy, to tam jest zapisany konieć świata i inne prorocze "dni śmierci". Nie wiem zbyt dużo na ten temat, ale jeśli któryś z forumowiczów wie cos więcej, to sam bym z przyjemnością poczytał.

Cytuj
Przewijało się też coś o pójściu do nieba... wyznawcy inych wiar też pójdą do nieba, ale będą sądzeni poprzez swoje uczynki i tak samo ma być podobno z niewierzącymi wogóle... ale "najbliżej boga" są ci którzy wieża kiedyś na lekcji religi kobieta narysowała taki zamek gdzie sala tronowa to był bóg i ludzi niewierzących, wierzących, grzeszników i innych tam i każda grupa ludzi była bliżej boga... niechce mi się dokładnie tłumaczyć o co chodzi bo to jest śmieszne i głópie...

Doprawdy, to jest śmieszne i głupie... Czy jako człowiek niewierzący, stawiający pytania na temat swojej egzystencji, wiary i innych religi, ale czyniący dobro <czy raczej działający w imię swoich zasad nie krzywdząc innych>, jestem gorszy od kogoś, kto jak idiota wierzył w boga nie stawiając swojej religi żadnych pytań? Mam oczy, by osądzać to co widzę, mam rozum, by analizować to co widzę, zaś osoba, która bez żadnych wątpliwości wierzy w boga, jest dla mnie ślepcem i głupcem. Czy jak będzie wam bóg kazał syna zabić <jak Abrahamowi>, to czy to zrobicie? Ja tego nie uczyię. To mój syn, więc miłość rodzicielskla itd, ale również szacunek, jaki mój syn będzie do mnie żywił, jeśli się sprzeciwie bogu, istocie tak wszechpotężnej i wspaniałej. Po za tym, kto przy zdrowych zmysłąch skazuje niczemu nie winna osobą na śmierć?! Ot, kolejny paradoks - bóg taki potężny i własnego syna skazał na śmierć... Też mi potęga... Mało tego - wie, co zrobimy, to po jaką cholerę ta cała zabawa? Czy on sądzi, że moje życie to jakaś gra, w której on ustanawia zasady?! I ja mam wierzyć w takiego boga? Jestem dobrym człowiekiem, czasami mam ochotę wybić całą ludzkość, poznęcać się itd <jak się widzi głupotę ludzi, to wziąść łopatę i się przez nią przekopać>, ale póki nie czynię tego w praktyce, nie mam sobie nic do zarzucenia. I nie chce być sądzony przez kogoś, kto nie raczy nawet ze mna porozmawiać.

Cytuj
Bóg... jeżeli istnieje to nie wierzy w miłośc... dlaczego... cała wiara katolicka zabrania gejostwa... czyli co jeśli ktoś się zakocha w tej samej płci to już jest w piekle.. zgrzeszył nie może iść do nieba bo pokochał kogoś bardzo i jest w stanie zrobić dla niego wszystko... ale w końcu to ta sama płeć więc co Boga obhodzi to że onie się kochają... tocz to marne stworzonka, nie mogą czuć miłości... no chyba że tylko miłość do niego samego...
Wogóle Bóg jest grzesznikiem... zazdrość to grzech no nie? Bóg powiedział Nie będziesz miał bogów innych przede mną (czy jakoś tak) a w takiej książecce co się dostaje na komunii świętej (nie pamietam nazwy... droga do nie ba czy cuś) pisze jeszcze że ja jestem Bogiem zazdrosnym i nie życzę sobie żebyś święcił innych wraz ze mną... no chyba że zazdrość to nie grzech...

Marność nad marnościami i wszystko marność.

Morchol;

Cytuj
Co do tego co Tantalus pisał o pierwszych ludziach. Księga rodzaju to jest jedna wielka metafora. Kain i Abel wzieli się od dwóch plemion - Kainitów i Abelitów które żyły w czasach gdy "natchniony autor" spisywał ten fragment bibli.

Ta... Ale pierwszymi ludźmi byli Adam i Ewa, więc jak z tej pary, mogło się urodzić tyle bachorów? A potem to co? Brat z siostrą, syn z matką, córka z ojcem?! Mało tego - Kainici wybili do nogi Abelitow? No bo skoro to aż taka metafora, to ją można sobie tak interpretować... <ciekawostka: zabawne, że o wampirach mówi się czasem, że są kainitami, bo Kain był pierwszym wampirem na świecie... świetna sprawa, bóg uczynił z Kaina wampira, który mordował ludzi, zamiast go zniszczyć, zesłać do piekła... widać, że o nas dba tak bardzo, że uczynił z nas żarcie dla niego>.
« Ostatnia zmiana: Lipca 22, 2004, 07:44:44 pm wysłana przez qiax »

Offline Morchol

  • SuperMod
  • *********
  • Wiadomości: 2143
  • ;*
    • Zobacz profil
    • http://www.audioscrobbler.com/user/Morchol
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #11 dnia: Lipca 22, 2004, 08:11:35 pm »
Kain rzeczywiście był pierwszym wampirem, polecam lekture podręcznika do Wampira:Maskarady :D

A z tym adamem i ewą to ksiądz tak mi to wyjaśnił: biblia mówi że adam i ewa byli pierwszymi ludźmi stworzonymi przez boga, ale nikt nie powiedział że bóg nie stworzył ich więcej. :P ogólnie mi takie tłumaczenie pasuje =]
 
« Ostatnia zmiana: Lipca 22, 2004, 08:14:50 pm wysłana przez qiax »

Offline qiax

  • General
  • ******
  • Wiadomości: 542
  • God
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #12 dnia: Lipca 22, 2004, 08:17:22 pm »
Morchol:

Cytuj
A z tym adamem i ewą to ksiądz tak mi to wyjaśnił: biblia mówi że adam i ewa byli pierwszymi ludźmi stworzonymi przez boga, ale nikt nie powiedział że bóg nie stworzył ich więcej.  ogólnie mi takie tłumaczenie pasuje

Więc w bibli powinno być to napisane czarno na białym, ale widać, takie rozwiazanie było zbyt trudne dal tych "oświeconych" ludzi.

MarvelliX

  • Gość
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #13 dnia: Lipca 22, 2004, 08:20:43 pm »
W bibli jest tylko napisssane że Adam i Ewa żyli bardzo długo mi mieli massse dzieci... z czego wynika że brat żenił sie z sssiostrą żeby załorzyć rodzine i mnożyć sssię dalej <_<  

Offline Morchol

  • SuperMod
  • *********
  • Wiadomości: 2143
  • ;*
    • Zobacz profil
    • http://www.audioscrobbler.com/user/Morchol
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #14 dnia: Lipca 22, 2004, 08:22:41 pm »
skąd wiesz że w apokryfach czy gdzies tam tego nie ma? :>

Offline qiax

  • General
  • ******
  • Wiadomości: 542
  • God
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #15 dnia: Lipca 22, 2004, 08:48:29 pm »
Morchol;

Cytuj
skąd wiesz że w apokryfach czy gdzies tam tego nie ma?

No i właśnie to pozostanie słodka tajemnicą całego kościoła katolickiego.

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #16 dnia: Lipca 22, 2004, 08:52:33 pm »
No, no, no... toż to tyle rozważań, że możnaby napisać pracę magisterską na 5..... pozwólcie, że się przyłączę. Po pierwsze odpowiem na pytania postawione, przez założyciela.
1) Moim zdaniem bóg nie istnieje. Ludzie rodzą się, umierają i wracają do ziemi... są zapominani i ustępują miejsca nowemu pokoleniu..... Bóg to wymysł, który ma na celu lepsze nastawienie się do śmierci i jakoby jej przezwyciężenie... Ludzie po prostu muszą w coś wierzyć i dlatego wymyślają jakieś bóstwa i bożki. Ludzie potrzebują kogoś, czegoś, na co możan by zżucić winę za nie powodzenia i wyjaśnić sobie dlaczego dzieje się dobrze, a nie źle. Ja nie wierzę w boga..... jestem realistą......

2) Sens życia to kolejna abstrakcja wymyślona przez ludzkość. Nie ma czegoś takiego jak sens życcia. Żyjemy po to, aby umrzeć, i w między czasie wyłonić najsilniejszych w grupie i przekazać geny dalej. Jesteśmy zaprogramowani i taki jaest nasz cel. Nasz umysł oszukuje nas i wymyślamy sens życia p to aby sobie ulżyć i myśleć, że możemy się spełnić. A przecież i tak nie różnimy się w tej materii od zwierząt. Mamy tylko inne metody,......

3) NIE. Z pewnością nie jestem wyalienowany.... Tutaj mogę mówić to co tak naprawdę myślę, bez obawy, że ktoś mnie wyśmieje, albo zacznie się na mnie krzywo patrzeć. Ty nie ma wizerunków, jest tylko tekst i mysli w niego przelane. Przez to forum objawia się moja prawdziwa strona charakteru i mogę podzielić się poglądami z ludźmi o podobnych zainteresowaniach.

4) Jak chciałbym umrzeć...... W gruncie rzeczy umrę spoglądając śmierci w oczy. Zdaję sobie sprawę, że śmierć to tak naprawdę jedyny cel życia i dlatego się jej nie boję. Nie chciałbym umrzeć za kogoś. Po co? tylko po to, żeby być pamiętanym przez chwilę, a później rzucony ja śmieć w otchłań niepamięci? Jaki to ma sens? Nie ma ludzi, którym ufam, ani takich na których mi specjalnie zależy....... a;e i tak umrę na to przygotowany.

Dobra to teraz  jedno zasadnicze pytanie. Wszyscy piszą, że chcieliby umrzeć za kogoś bliskiego, albo, że chcieliby kogoś pokochać. Więc napiszcie czym w takim razie hjest dla was miłość?

Ja napiszę od razu jak to wygląda z mojego punktu widzenia. Miłość to w rzeczywistości kolejna abstrakcja wymyślona przez człowieka. Ludzie z natury próbują sobie wszystko wyjaśniać tworząc takie absurdalne pojęcia jak miłość. Każdy z was (nie piszę nas, bo mnie się to nie tyczy) szuka kogoś bliskiego, kogoś, kogoby pokochał. Miłość to przecież tylko spoisób w jaki wyjaśniamy sobie potrzebę bycia z kimś..... tak naprawdę jest to ciąg przemien foizycznych i chemicznych w organiźmie, które są maskowane przez abstrakcyjne pojęcia i uczucia. Nawet jeśli miłość istnieje to i tak ludzie potrafią tylko niszczyć...... każde "uczucie" po pewnym czasie jest niszczoen i zapominane.... więc w takim razie gdzie ta wasza wieczna miłość? Gdzie poświęcenie i inne tego typu rzeczy?  
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #17 dnia: Lipca 22, 2004, 09:17:26 pm »
Czym jest miłość? Miłość jest pewnym uczuciem, które wykształca się między dwojgiem ludzi. Powiedziałbym, że miłość jest pewnego rodzaju zderzeniem, zwierzęcego instynku samozachowawczego i zastawu zachowań i myśli wynikających z życia w społeczeństwie. Miłość jest pewną formą porządania, oddalającą się jednak od bliskości cielesnej, a skłaniajaca się ku "zaspokojeniu umysłowemu". Mówię tu naturalnie o miłości damsko-męskiej (lub w pewnych drastycznych przypadkach d-d lub m-m), ponieważ nie ma to nic wspólnego z miłościa rodzicielską, czy do rodziców (na wszystkie te uczucia powinny być różne wyrazy, bo są diametralnie różne). Zgodzę się z przedmówcą w tym względzie, że miłość faktycznie jest tylko ładnym określeniem na feromonię+instykt samozachowawczy+pociąg seksualny+(to jest chyba różnica między porządaniem, a miłością) szczerą przyjaźń (bez niej nie ma miłości)

Offline Morchol

  • SuperMod
  • *********
  • Wiadomości: 2143
  • ;*
    • Zobacz profil
    • http://www.audioscrobbler.com/user/Morchol
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #18 dnia: Lipca 22, 2004, 09:17:51 pm »
Miłość to dbanie o druga osobe bardziej niż o siebie, a że czasem jedna z osób o tym zapomina to się związki rozpadają...

Offline Pieszczotek

  • Daredevil
  • **
  • Wiadomości: 162
    • Zobacz profil
    • http://
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #19 dnia: Lipca 22, 2004, 10:15:38 pm »
1 - jestem tak zwanym agnostykiem  czyli mowiac bardzo oglednie - wisi mi czy bóg istnieje i jaki on jest... nie potrzebuję go...

2 - majac na karku narazie tylko 26 lat (juz prawie 27) stwierdzam ze przyjazn i milosc, choc bardzo dlugo nie dolaczalem do tej listy milosci. w skrocie i bez zanudzania was - trzeba miec dla kogo zyc, i nie mowie tu o moim kroliku miniaturce czy rodzicach.

3 - wyalienowany?  nie ma mowy - przebywanie w internecie to jedna z wielu rzeczy jakimi lubie sie zajmowac i stanowi ona mniej wiecej 10% moich hobby.. nie szukam w necie przyjazni, milosci itd itp.  to da sie zdobyc "na zewnatrz"  i wcale nie jest trudno - trzeba chciec..

4 - nagle, ale dopiero po tym jak uznam ze moje zycie jest satysfakcjonujace (ze dokonalem tego czego chcialem, ze ktos bedzie po mnie tesknil, ze nie zostawiam klopotliwych, nierozwiazanych sytuacji).  hmmm to zastanawiajace ale za kazdym razem jak sie zakochiwalem to mialem takie sny ze gine ratujac zycie mojej lubej ;-)   przewaznie wypychalem ja spod tramwaju (wiem , mnie tez to przeraza :-) ) lub innych srodkow komunikacji miejskiej.... zastanawiajace, prawda ?

Jakby ktoś nie wiedział, to Pieszczotek właśnie odpowiedział na moje cztery pytanka z pierwszej strony tego topicu
« Ostatnia zmiana: Stycznia 07, 2005, 11:55:23 pm wysłana przez Tantalus »
See you, Space Cowboy!