Tak swoją drogą, jest jeden pozytywny aspekt tej mojej choroby - miałem na wakacje jechać na 6cio tygodniowy kurs przeszkolenia wojskowego dla studentów, żeby mieć z głowy służbę wojskową. No ale w obliczu mojej nieuleczalnej, ciężkiej, rzadkiej i skomplikowanej choroby, pomimo szczerej chęci służenia ojczyźnie, będę chyba musiał z bólem poprosić o kolejne spotkanie na WKU, które da mi kategorię zwalniającą z tego zaszczytu.
Zastanawiam się więc, czy nie wybrać się z w te wakacje na Woodstock - nie wiem tylko, czy te 3 dni chlania i jedzenia zupek chińskich, nie zaszkodzą moim jelitom bardziej niż 6 tygodni w wojsku hehe. No i trzeba pomyśleć o wyjechaniu gdzieś do pracy za granicę, skoro to ostatnio takie modne. Może Irlandia? Mało oryginalnie, no ale to fajny kraj... no i bym się nauczył mówić z jakiś jadowitym akcentem...