[blog]
Damn it... co się dzieje. Sesja już się zaczęła, a teraz nagle jakieś chromolone komplikacje się zaczęły robić. Wszystkie problemy w tym semestrze są spowodowane przez sześciu debili, największych jakich narazie spotkałem na PG:
Burak Politechniczny nr.1 - ćwiczeniowiec z ekonomii - Wywalił mnie ze zbója za to, że miałem telefon komórkowy na zajęciach, wkurzając mnie przez to pierwszorzędnie. Poza tym, to niesprawiedliwy, zapatrzony w siebie kretyn, którego nienawidzę z całego serca za to, jak traktuje ludzi.
Burak Politechniczny nr.2 - Witt, the Master of Organic Chemistry - Uwalił mnie i moją koleżankę z laboratoriów za to, że wyszło nam o 0.3g za mało stałej substancji. Byliśmy uczciwi i powiedzieliśmy mu, że po wysuszeniu nam ilość produktu spadła poniżej oczekiwanego poziomu i liczyliśmy na potraktowanie nas fair... ale nie, gość okazał się być pierwszorzędnym skurwielem.
Burak Politechniczny nr.3 - Baba od ekofilozofii - Kobieta śmierdzi jakby nieżyła do paru lat, do tego jest zakręcona, sama nie wie co mówi, nie potrafi gadać po angielsku (co jest od naszych wykładowców wymagane) i jest nieprofesjonalna. Wczoraj dała mi wpis do indeksu, nawet nie czytając tego co jej dałem, ani nie przeglądając prezentacji, którą zrobiliśmy z koleżanką. Teoretycznie mi to nie robi, grunt, że zaliczyłem, ale baba jest niepoważna. Ale walić to: wkurzyła mnie dopiero dzisiaj, kiedy spojrzałem na karte egzaminacyjną (taki świstek, do którego się u nas wpisują wykładowcy, tak jak do indeksów). Kur... powaliły się jej rzędy i wpisała się na miejsce ciula z zarządzania! Do tego same oceny tam wpisała, bo podpisy wystawiła w dobrych miejscach. Co za kretynka, boże...
Burak Politechniczny nr. 4 - ciul od zarządzania - Kolejny niepoważny gość. Miałem być zwolniony z egzaminu, bo dostałem maksymalną ilość punktów z prezentacji i byłem na wszystkich zajęciach, ale pod koniec semestru gość się rozmyślił i powiedział, że nie ma zwolnień, bo za dużo osób dostałe takie oceny. Jak podjęliśmy z nim dyskusje, dlaczego obiecywał, a potem się wymigiwał, to rzucił, że studenci wymuszali na nim oceny, bo on ma miękkie serce. Gość nas uczy zarządzania, a sam jest mniej asertywny niż niemowlak. Do tego, aby uzyskać wpis od niego, muszę się pojawić we wtorek o 17ej na politechnice, bo oczywiście, przez resztę sesji gość siedzi gdzieś po drugiej stronie miasta, a w sesji poprawkowej jedzie sobie do Vegas... debil =_=....
Burak Politechniczny nr.5 - ćwiczeniowiec z matmy - Gość układa egzaminy tak, aby nikt nie zaliczył. Serio. Jego kolokwia są zawsze tak skonstruowane, że jedna grupa ma dosyć łatwe, a druga ma niemożliwe do zrobienia. Dzisiaj miałem egzamin u tego kolesia i ręce mi opadły. O ile nasz wykładowca z matmy (bardzo spoko facet, chociaż wymagający) konstruuje swoje egzaminy tak, aby sprawdzić znajomość i opanowanie materiału, to ten kretyn układa takie zadania, aby wyszedł jakiś problem, którego z żadnej strony się nie da rozwiązać, a jeżeli się da, to jakimś pokrętnym sposobem, którego oczywiście nie było na ćwiczeniach. Na 25 osób, które pisały dzisiaj egzamin, spodziewam się, że ze 3-4 zdadzą (ja napewno nie). To nie jest fair.
Burak Politechniczny nr.6 - jeden z wykładowców z chemii środowiskowej - Gość jest niezorganizowany, zapomina o ważnych rzeczach i zasadniczo wbija w studentów. Dzisiaj, mniej-więcej 3 godziny temu dostałem sms'a od koleżanki, że podobno mam coś niezaliczone u tego debila. A ja oczywiście mam wszystko zaliczone, tylko ten ciul zapomniał pewnie mnie wpisać na swoją magiczną listę, bo zaliczałem kolokwium poza terminem. Do tego oczywiście dowiedziałem się o tym dzisiaj, a w piątek jest egzamin z tego... gdybym się dowiedział jutro wieczorem lub gdybym wogóle się nie dowiedział, to nie byłbym dopuszczony do niego... niezły kretyn...
Ja tylko chcę, żeby traktowano mnie poważnie i fair. Nie wiem dlatego dopiero w tym semestrze się pojawili tacy debile... w poprzednich pedagodzy byli znośni, a teraz? Coś tu nie działa....
[/blog]