Cóż, ja za półtorej roku przy odrobinie szczęścia będę miał tytuł inżyniera. Magistra sobie strzelę chyba za granicą, bo mam już ku temu predyspozycję. Zastanawiam się nad GB lub Irlandią, bo w końcu potrzeba mi znać język, a do stanów nie chcę jechać (w australii, raz, że bym nie pogadał po angielsku, a dwa, że to za daleko). Jakbym miał naprawdę dużo szczęścia i samozaparcia, to może by mi się udało tytułu dorobić w japanlandzie.... to byłby chartkor. No ale na początku września będę kombinował w sprawie nawiązania stosunków z jakąś japońską uczelnią i może pojadę tam na pół roku studiować. Byłoby zajebiście, nie powiem...