Tant-najbardziej romantyczna śmieć, to trucizna i łoże z płatkami róży. Niestety teraz masz do dyspozyci tylko tulipany i krokusy,ale i tak są ładne :*
Nie nie nie... ja to widzę tak:
Ciemna ulica gdzieś w niebezpiecznej dzielnicy, lampy sodowe zmieniające miasto w tonację sepia, z czego jedna z nich musi koniecznie mrugać nieregularnie. Jakaś piękna młoda dziewczyna idzie chodnikiem, kiedy nagle z zaułka wychodzi trzech nieogolonych drabów z nożami w rękach, uśmiechający się obrzydliwie. Okrążają ją powoli, komentują sprośnie, a ta zaciska mocniej ręce na torebce, patrząc w panice, nie mogąc nawet krzyknąć przez zaciśnięte gardło. Jeden z nich podchodzi, o próbuje rozciąć jej bluzkę w okolicach biustu.
BAM! I wtedy wpadam ja, kopię gościa w twarz, staję przed dziewczyną z szyderczym uśmiechem na twarzy... nie.. cofnij... staję przed nią z kamienną twarzą, zimnym wzrokiem patrząc na oprychów, po czym mówię coś w stylu "nic ci nie jest?". Dziewczyna oczywiście nie odpowiada, bo już jest bliska omdlenia z powodu mojego uroku osobistego i ogólnej zajebistości. Potem ten kopnięty oprych wstaje, rozgrywa się krótka, lecz bardzo widowiskowa walka, podczas której łamię rękę jednemu z oprychów, wbijam nóż w kolano drugiego, a trzeciemu daję uciec, po wypowiedzeniu słów w stylu "to jak? dalej chcesz walczyć". Dziewczyna w tym momencie powinna zasłabnąć, więc biorę ją na ręce i niosę w kierunku jej dom (bo ja oczywiście wiem, gdzie ona miesza). Jednakże ten oprych, któremu dałem uciec wziął pobiegł po kumpli. Dziewczyna odzyskuje przytomność i rozpoczyna się romantyczny dialog, a w momencie, w którym mamy się zacząć całować, znikąd pojawiają się gangsterzy i zaczynają do nas strzelać. Popycham ją za jakiś samochód, czy coś.. nie wróć... krzyczę coś, po czym zasłaniam ją własnymi ciałem, w momencie kiedy oni otwierają ogień (ważne: jestem odwrócony twarzą do niej i plecami do strzelających gangsterów). To jest dobry moment na pojawienie się policji, przez którą gangsterzy uciekają. Ja padam wpierw na kolana, z ust cieknie mi krew, po czym padam na bok, przewracając się na plecy. Patrzę na twarz dziewczyny i uśmiecham się, moja twarz blednie i umieram w końcu ze wzrokiem wtopionym w jej oczy.
No... to można nazwać romantyczną śmiercią... pamiętam, że Enrique Iglesias/Ricky Martin (jeden z nich, nie rozróżniam dałnów) umarł podobnie w teledysku do piosenki w której było coś w stylu "I can be your hero baby, I can take away the pain, I can stay by you forever, you can cośtam my cośtam again".
Sol vision ON !
Ciemna ulica gdzieś w niebezpiecznej dzielnicy, lampy sodowe zmieniające miasto w tonację sepia, z czego jedna z nich musi koniecznie mrugać nieregularnie, na ulicach walają się brudne odwłoki okolicznych meneli, ćpunów i transwestytów. Jakaś piękna młoda dziewczyna idzie chodnikiem, kiedy nagle z zaułka wychodzi trzech nieogolonych drabów z nożami w rękach, uśmiechający się obrzydliwie. Okrążają ją powoli, komentują sprośnie, a ta zaciska mocniej ręce na torebce, patrząc w panice, nie mogąc nawet krzyknąć przez zaciśnięte gardło. Jeden z nich podchodzi, o próbuje rozciąć jej bluzkę w okolicach biustu. Drugi coraz bardziej ściska jej gradło prawie miażdżąc jej krtań. Trzeci zaś trzyma jej ręce za plecami, które są u granic wytrzymałości. Dziewczyna czuje, że jeszcze chwila i złąmią się jak zapałki.
BAM! I wtedy wpadam ja, kopię gościa w twarz łamiąc mu nos i wybijając dwa przednie zęby, staję przed dziewczyną z szyderczym uśmiechem na twarzy... nie.. cofnij... staję przed nią z kamienną twarzą, zimnym wzrokiem patrząc na oprychów, po czym mówię ochrypłym głosem coś w stylu "nic ci nie jest?". Dziewczyna oczywiście nie odpowiada, bo już jest bliska omdlenia z powodu częściowego niedotlenienia mózgu i bólu w okolicach szyi. Potem ten kopnięty oprych wstaje, rozgrywa się krótka, lecz bardzo widowiskowa walka, podczas której wyrywam rękę jednemu z oprychów, wbijam nóż w szyję drugiego, a trzeciemu daję uciec, po wypowiedzeniu słów w stylu "to jak? dalej chcesz walczyć" po czym rzucam nóż drugiego oprycha trafiając między 4 a 5 żebro zabijając go na miejscu. Dziewczyna w tym momencie powinna krztusić się, więc biorę ją na ręce i niosę w kierunku mojego domu (bo ja oczywiście nie wiem, gdzie ona miesza). Jednakże następuje "niezapowiedziany" zwrot wydarzeń. Dziewczyna odzyskuje przytomność i rozpoczyna się romantyczny dialog, a w momencie, w którym mamy się zacząć całować, znikąd pojawiają się gangsterzy i zaczynają do nas strzelać. Popycham ją za jakiś samochód, czy coś.. nie wróć... krzyczę coś, po czym zasłaniam ją własnymi ciałem, w momencie kiedy oni otwierają ogień (ważne: jestem odwrócony twarzą do niej i plecami do strzelających gangsterów). To jest dobry moment na pojawienie się policji, przez którą gangsterzy uciekają. Ja padam wpierw na kolana, z ust gęsto cieknie mi krew, po czym padam na bok, przewracając się na plecy. Mam podziurawione oba płuca, widać częściowo mój żołądek. Patrzę na twarz dziewczyny i uśmiecham się, moja twarz blednie i nagle słyszę huk. Przez ułamek sekundy widzę szczątki moje i dziewczyny wylatujące w powietrze w wyniku eksplozji granatu rzuconego przez gangsterów. Robi mi się natychiast ciemno przed oczami i umieram.
Sol vision OFF !