Nie no, ja rzadko panikę wszczynam.. ja zasadniczo bardzo lubię matmę, bo jako jeden z nielicznych wiem o co w niej chodzi, staram się ją rozumieć, a nie wkuwać... problem polega na tym kto układa egzamin... jeżeli pytania ułoży wykładowca, to prawdopodobnie zaliczę i pewnie wyjdę pół godziny przed czasem. Jeżeli znowu ułoży go ćwiczeniowiec, to mnie pewnie zagnie. Trick polega na tym, że koleś układa zadania nie tak, aby sprawdzić znajomość materiału - układa je, jakbyśmy byli na wydziale matmy stosowanej... same wyjątki, problematyczne rzeczy, które rozwiązywać trzeba przez 20 minut, po drodze korzystając z przynajmniej trzech wzorów, których nigdy na oczy nie widzieliśmy, pięć razy zmieniając granie całkowania, rozpatrując zadanie dla 4 różnych parametrów i 3 zmiennych. Koleś lubi motać... no ale nic, mam przepisane zadania z jego wcześniejszego egzaminu, jak się nauczę teorii, to zacznę je rozwiązywać (jak ktoś chce, to mogę rzucić jakieś hehe).
EDIT::
Lemax ku*** twoja je**na w d**pe mać. JA PIE**OLE... pożyczyłem mu empetrójkę, oddał mi ją wczoraj, to ją odłożyłem, bo mi nie była potrzebna... teraz sprawdzam i k**wa nie działa! Ro***bał mi empetrzy sk**wysyn... niech ja go dorwę dzisiaj...