Studniówka, srówka, moja była beznadziejna - facet z którym chciałam naprawdę pójść zbył mnie kłamstwem (i poszedł z moją dobrą kumpelą), drugi była zaproszony gdzie indziej, więc kumple mi naraili jakiegoś studenta, z którym dawno nie pili, tak czy owak byłam sama. A facet, z którym myślę że teraz chciałabym pójść, był zajęty niestety. Dziś nie jest, ale za to ja jestem, meh, za późno ;]
Bawiliśmy się głównie we własnej sali do własnej muzy (na dół nie chciało nam się iść) i był to największy dowód tego, jak debilnie zgraną miałam klasę, nie licząc już chamek, które odbijały partnera jednej z mniej "liczących się" w klasie koleżanek (nie mówiąc już o tym, że dał się w to idiota wciągnąć i po miesiącu zobaczyłam go pod rączkę z jedną z tych przyjemniaczek, lol). Studniówka Sławka to inna sprawa, tam ciągle coś się działo, ciągle tańczyłam, ciągle się śmiałam, wniosek, cudze studniówki są fajne =p
szlag, painkillera, bo umrę...