Te całe święta to chyba jakaś lipa. Mniej więcej w tych dniach jak teraz, zaczynam zapierdziel - tydzień ze ścierkami. Mam za zadanie wytrzeć każdy zakamarek domu, poodsuwać szafki w kuchni, pooczyszczać kwiaty, wszystko, łazienki, dywany, żyrandole, okna, nawet ściany, mimo iż za dwa tygodnie znów będzie tak samo pełno kurzu >_> W międzyczasie jakieś zakupy, bo nigdy z góry nic nie jest zaplanowane i nie ma w domu zapasu cukru, mąki czy innych rzeczy, które nadają się do dłuższego przechowywania (a ja zawsze przypominam...). No więc w przerwach w sprzątaniu zapierniczam z siatami, ludzie w autobusie się wpienjają, czemu "się z siatkami i plecakami pcha". To po co k***a jest autobus... Nie ma co, magia świąt.
O prezentach pewnie zapomnę, bo nie będę miała jak i z kim pójść na miasto i coś braciom wymyślić. Zwłaszcza że wolę kupować praktyczne rzeczy, czasami przyglądam się czy komuś czegoś nie brak, ale Misiek all ma, Mateusz w sumie też... No to pomęczę się wymyślając wieczorami. Przynajmniej wiem już co wręczę babci a co memu lubemu.
W domu atmosfera też nie lekka, bo po moich problemach babcia coraz zajadlej wypomina mi wszystkie błędy i w momentach kiedy nie wie już co powiedzieć celuje w moje słabe miejsca, we wszystkie wady. Dodam, że w tym domu ocenia się mnie po wadach, nie zaletach, więc przestałam już jakiekolwiek w sobie dostrzegać i mimo wizyt u psychologa, nadal zdarza się że wmawiam sobie od najgorszych, ale się staram tego nie robić, bo inaczej te wizyty na c***j się zdadzą. Tyle że to trudne, a ja nie potrafię olewać tego co się o mnie i do mnie mówi. Zawsze tak jest, kiedy staram się coś zmienić ku "uciesze" rodziny, oni mi nigdy tego nie ułatwiają, zwracają się tak jak się zwracali, ale dochodzi to właśnie wytykanie brudów, mówienie tylko o tym co ja źle robię. Nic innego.
Święta, kuźwa. Święta mi wiszą. Posprzątam, poukładam, pomarudzę przy wigilii, a potem tylko do sylwestra, chociaż tę jedną noc w roku spędzić po swojemu. Gdzieś z dala od swoich "dulskich". Gdzieś, gdzie ludzie widzą w tobie nieco więcej, niż tylko wady, dziury i pomyłki.