Chrono Trigger - za to, że dala początek tak wspaniałej i uwielbainej przeze mnie Chrono Sadze. Grałem w to do upadłego, a moim pierwszym zakończeniem, bylo to najtrudniejsze do zdobycie. Pokonałem Lavosa w Ocean Palace, bo gdy na początku przegrałem, to nie czekałem, aż pojawi się napisz Game Over, tylko łądowałem wczesniejszy stan gry i szedlem Expic. Ot, jak gra potrafi wczuć gracza w toczącą się na ekranie przygodę.
Radical Dreamers - za to, że po raz pierwszy pojawia się w niej Kid. Najlepsze jest to, że po tylu latach niedostępności otworzyła się ona na światło dzienne, pozwalajac graczą być świadkiem takich scen, jak pocałunek Kid.
Chrono Cross - całokształt. Pierwsza gra, w której fabuła byla dopieszczona do granic możliwości, a radość z samodzielnego odkrywania nowych wątków, dopowiedzenia sobie jej dalszej część, ach, poezja! Ale najbardziej w tym wszystkim zachwycajacy jest Ending - gdy słuchałem go po raz pierwszy, aż uroniłem łzę, a w moim przypadku to naprawdę nie zdarza się nader często. Cholera, to nigdy się nie zdarza! Film nacechowany tym wszystkim, za co tak uwielbiam tę serię, przesłaniami, wiecznym poszukiwaniem, niepoddawaniem się, nawet jesli za przeciwności mamy coś tak nieskończonego i wiecznego, jak czas, to należy zawsze iść na przód, zawsze wierzyć... Ach, poniosło mnie. I to naprawdę świadczy o magii tej gry - że ilekroc chce o niej napisać jedno, dwa zdanka, to wychodzi mi kolejny wywód.
Baldur's Gate 2 - gra, przy której spędziłem całe 2 miesiące wakacji, praktycznie nie wychodząc z domu i olewajac wszystko i wszystkich jak leci. Klimatyczna fabula, majace swoje powody by nam pomóc, boądź nie, bohaterowie, możliwość poderwania Viconi de Vir, świetna jakość lokalizacji <co nie zdarza się nader często>, która nie ustępowała oryginałowi. Mało tego - to gra, którą można było przejść wszystkimi klasami postaci, bawiąc się równie dobrze, jak za pierwszym razem. Co irytowała ta cala otoczka z Bhalem, ale przynajmniej czuło się, że nawet pół-bóg nie ma lekko.
Star Wars: Knight of The Old Republic I - Dobra intryga, zwrot akcji porównywalny do tego, gdy Vader przyznał się do ojcostwa nad Luckiem. Najbardziej jednak urzekły mnie dialogi - dawno, ale naprawdę dawno nie spotkałem się z grą, w której bylby złudzenie zwykłej rozmowy dwoch postaci byłoby aż tak realne. I paradoksalnie <w końcu to Star Wars> wyszło lepiej, niż w innym cRPG. który przecież nie ma laserów z iście debilnymi odgłosami. Ale w końcu, HK- 47 - kto grał, ten zrozumie. Za to Bastilia - aż można było naprawdę coś poczuć do tej postaci, zwlaszcza, gdy się zaczął "gorący" romans <gdzie nawet pocałunek ci cholerni cenzorzy ocenzurowali... aż taką "moc" to miało, czy co?> i posluchało się jej tłumaczeń. Ach, takie zakłopotanie, że aż słodziutkie!