A ja ostatnio lubię sobie zapalić. Z początku miało to formę jakoby "do browarka", bo fajki (szczególnie gdy ktoś zaczyna palić i np od razu mocniejsze) podkręcają uczucie bycia pijanym, ale teraz codziennie po kilka papierosów dziennie najczęściej tylko w pracy. W domu już jakoś nie mam ochoty. Ale pojawia się gdy widzę aktora palącego w filmie czy postać w anime. Wszystko bierze się stąd że uwielbiam i strasznie kręci mnie nie smak dymu i uczucie towarzyszące paleniu, ale ten rytuał. Wyciągasz papierosa z paczki, wkładasz do ust, odpalasz (słysząc przy tym trzask odpalanej zapalniczki i skwierczenie papierosa) zaciągasz się dymem i go wypuszczasz. Wiem, bardzo wzruszające, ale naprawdę to lubię. W dodatku jakoś łatwiej mi się gada, rozluźnia mnie jak piwo, tyle ze po fajkach nie boli mnie głowa i nie chce mi się spać.
Zdarza się że zapalę po pracy, kupujemy z kumplem po trzy browary na głowę, paczkę 20 mocnych Marlboro i palimy ją na pół. Fajne to.
Co jest przerażające to wizja żółtych zębów, szczególnie tych pośrodku i żółte opuszki palców. Jednak z takimi odstępami które robię wszystko znika zanim zdąży się pojawić. I jakoś najbardziej lubię palić w zamkniętym pomieszczeniu, lubię jak otacza mnie dym i lubie zapalić oglądając film, czytając książkę, pijąc kawę itp. Ale staram się to ograniczać ze względu na wszechobecną żółć. Trudno mi ocenić czy już jestem nałogowcem, ale wydaje mi się że trochę tak. Podobno palacze, którzy lubią sam rytuał palenia są najgorsi.
Hm, cóż za wzruszająca historyjka.