Mimo, że z alkoholem nie jestem "za pan brat" to różnego rodzaju trunków się "opiło".
-Jeśli chodzi o wina to nie trawię żadnych tanich, chociaż droższe także mi nie podchodzą. Jedynym winem, które "naprawdę" mi zasmakowało był samorobny twór znajomego. Było to wino wieloowocowe z kapitalnym kwaśnym smakiem (degustatorzy powiedzieliby chyba cierpkim?).
-Piwo preferuję tylko po robocie, a najlepiej jeśli towarzyszy one "ciężkiemu", tłustemu obiadowi lub podczas grilla ze znajomymi. Rzadko lubię chodzić do baru/klubu i pić podczas takich spotkań piwo, gdyż nie lubię, gdy potem takie piwko czy inny alkohol mi potem ciąży. Najlepszym piwkiem po pracy to tzw. "czarna szmata" czyli Specjal. Spożywanym podczas spotkań to Tyskie.
-Wódki nie toleruję i nie piję... poza sporadycznymi przypadkami toastu za młodą parę itp. Ponadto nie lubię win musujących (szampanów), nawet w Sylwestra z trudem dopijam toastowego kieliszka z szampanem. Z powodu mojej małej akceptacji alkoholu, znajomi mają bardzo ciężki orzech do zgryzienia, aby coś mi zaoferować.
-Lubię wszelkiego rodzaju likiery/nalewki sporządzone samemu (jedne z lepszych robiła moja babcia, niestety nikt nie przejął po niej tych arkanów, chociaż przepisy z pewnością gdzieś się zachowały). Raz czy dwa razy piłem miód pitny i był także niczego sobie. Najlepszym alkoholem, którym piłem był likier/nalewka wykonana z syropu sporządzonego z szyszek sosny... kapitalna rzecz zwłaszcza jeśli wykonał ją stary leśnik... pychota.
-Kompletnie nienawidzę i chyba już nie spojrzę ponownie na Whisky... bleeh jakie to niedobre. Uwierzcie mi na słowo, brat kupując mi na imieniny 12-letniego łyskacza, srogo się zawiódł widząc moją minę po pierwszym łyku (właściwie po zamoczeniu ust). Rada na przyszłość, aby nie darować takiego upominku jeśli nie jest się pewnym jaki alkohol lubi osoba obdarowywana.
Podsumowując, najlepiej smakuje alkohol samorobny, sprządzany przez osobę, które zjadła na jego wyrabianiu zęby. Drugim ważnym czynnikiem jest oczywiście towarzystwo kumpli, z którymi zabawa klei się samoistnie bez zbędnego wymuszania, pijąc w zżytym gronie nawet gorszy alkohol smakuje lepiej.