Rankiem udałeś się na podróż w kierunku miasta. Pogoda była dobra, ty byłeś dobrze uzbrojony i zaopatrzony, dlatego tym razem postanowiłeś się tak nie śpieszyć. Liczne rany nie doskwierały ci tak intensywnie i byłeś pewien, że poradzisz sobie jeszcze bez profesjonalnej pomocy medycznej.
Zamiast poruszać się po głównym trakcie, skierowałeś się na północ, mając zamiar otoczyć miasto szerokim łukiem. Teren był tam trudniejszy, znacznie mniej zaludniony - pola uprawne ustąpiły miejsca kwietnym polanom i rzadkim lasom. Na skraju takiego zagajnika miałeś okazję zobaczyć coś, co dotąd znałeś jedynie z legend.
Na skraju gaju pasł się pegaz. Był znacznie większy od koni, a jego skrzydła nawet po złożone były bardzo imponujące. Zbliżyłeś się powoli, ciekaw czy jest z nim jakiś jeździec. Pegaz zauważył cię, odwracając się w twoją stronę. Nie był jednak spłoszony - rozpostarł skrzydła, lecz nie miał zamiaru odlatywać. Podeszłeś jeszcze bliżej, rzucając zwierzęciu kilka jabłek, jakie za miedziaki kupiłeś na targowisku. Wyglądał na oswojonego. Po długim wahaniu, pogłaskałeś go po lśniących skrzydłach i z pewnym kłopotem wspiąłeś na niego. Choć nigdy nie siedziałeś na pegazie, to w młodości byłeś kawalerzystom i nikt w tej krainie nie mógł się mierzyć z twoimi zdolnościami jeździeckimi. Jazda na pegazie, nawet na oklep, nie była poza twoimi możliwościami. Wierzchowiec słuchał się, szybko reagował, dawał się kierować - po kilku minutach pędziłeś już po drużce i wzbiłeś się w niebo.
Spotkałaś pegaza i poleciałeś na nim do Puszczy.========================
Poleciałeś na zachód, omijając miasto. Nie chciałeś zwracać na siebie uwagi, a lądujący na placu cudzoziemiec na pegazie na pewno wzbudził by zainteresowanie wielu ludzi. Cieszyłeś się przejażdżką, kierując się do gęstego lasu na południe od miasta. Był na tyle duży, aby można w nim ukryć pegaza, a przebijające się polanki pozwalały na bezpieczny start i lądowanie. Zniżyłeś pułap, kierując się na najbliżą taką łąkę.
Zsiadłeś z pegaza, lądując w nieznanym ci lesie. Nie miałeś lejcy, ani nawet sznura, aby przywiązać gdzieś swojego wierzchowca, więc zmuszony byłeś go zostawić na łące. Nie wyglądał, jakby gdzieś się wybierał. Gdy idąc przez puszczę dotarłeś do rzeki, uświadomiłeś sobie, że byłeś tu już wcześniej. To tu na brzegu rzeki odkryłeś wejście do pradawnej kapliczki jakiegoś regionalnego bożka. Byłeś ciekaw, czy ktoś odwiedził ją ostatnio, czy cokolwiek się tam zmieniło.
Odnalazłeś kapliczkę bez większych problemów. Wyglądała tak jak poprzednio, z jednym wyjątkiem. O przerażającą figurę w okrągłej sali opierał się leżący na ziemi człowiek. Miał poderżnięte gardło. Zginął kilka dni temu, morderca dawno już zbiegł z miejsca zdarzenia, ale pozostawił bardzo interesującą poszlakę. Krew na kamiennym nożu, który trzyma zębata rzeźba w jednym ze swoich licznych ramion. Wyglądało to zupełnie tak, jak gdyby maszkaron ożył nagle i zamordował tego nieszczęśnika. Przeszukałeś ciało - nie znalazłeś nic w kieszeniach i przy pasie, ale dłoń trupa zaciskała się na nieforemnym krysztale. Chwyciłeś go, chcąc wyrwać mu go z rąk i wtedy twoje ciało przeszedł dreszcz. Chwilę później uderzył ból głowy - zatoczyłęś się i upadłeś na ziemię niczym pijany, z odrętwienia wyrywając się dopiero po kilku minutach. Cokolwiek to było, przeszło przez kryształ do twojego głowie. Ze zdziwieniem uświadomiłeś sobie, że w twoim umyśle pojawiło się nowe zaklęcie.
Odnalazłeś kapliczkę i postanowiłeś się w niej pomodlić.Wynik rzutu kostką podczas modlitwy w kapliczce:
4
Zyskałeś nowy czar