Nie do końca wiedziałeś jak używać zaklęć, ale gdy tylko przeczytałeś zwój, to magia wypełniła twoją podświadomość w niejasny dla ciebie sposób. Znałeś już jego formułę i jakaś część twego umysłu była pewna, że będziesz w stanie go użyć kiedy zajdzie potrzeba. Nie miałeś możliwości spróbowania jak czar działa, doskonale wiedząc o tym, że jest jednorazowy. Jego skuteczność miała się okazać w przyszłości.
Kontynuowałeś drogę na południe, badając kolejne rejony tej tak obcej krainy. Rankiem zaskoczyła cię zamieć, lecz nie było to nic specjalnie nieoczekiwanego lub uciążliwego - w twojej ojczyźnie na północy była to codzienność i przywykłeś do marszu w głębokim śniegu. Kontynuowałeś podróż na południe, mijając liczne wioski, mniej lub bardziej dotknięte kataklizmami, jakie spadły na ten kraj nieoczekiwanie po zniknięciu Claudiusa. Ich mieszkańcy nie wyglądali na takich, którzy aktywnie przeciwstawią się zbliżającemu się najeźdźcy.
Swój marsz zakończyłeś w pobliżu klasztoru, po pokonaniu kilkudziesięciu mil. Nie miałeś ochoty burzyć panującego tam spokoju swoją wizytą - klasztor nie miał żadnego strategicznego znaczenia, ani dla ciebie, ani dla twojego suwerena. Znalazłeś niewielką wiatę, z której musieli korzystać wiosną, podczas upraw i w niej spędziłeś tą noc, wygrzewając się w cieple ogniska. Tego dnia zwiedziłeś spory kawał kraju, jednak minął on bez wartych zapamiętania zdarzeń.
Nic się nie wydarzyło.