Prześledziłaś swój trop i powróciłaś na zachód, w kierunku runów, które odwiedziłaś kilka dni temu. Wtedy w tej tajemniczej okolicy natknęłaś się na agresywnego hobgoblina, jednak dziś okazują się być wolne od potworów. Wciąż jednak czujesz się na nich nieswojo, w tych kamiennych blokach jest coś bardzo niepokojącego, coś, czego nie umiesz ubrać słowa. Muszą być magiczne.
Podczas badania okolicy natknęłaś się na bardzo nietypową postać. Wysoki mężczyzna, ubrany w skórzaną kurtkę i metalowy szyszak, stojący na baczność w milczeniu, zwrócony na północ. Nie poruszał się ani trochę, pomimo silnego wiatru oraz faktu, że musiał być martwy od dobrych kilkudziesięciu lat - zostało z niego niewiele ponad szkielet, a pomiędzy żebrami zaczął rosnąć mech. Martwy wojownik trwał tak nieprzerwanie, oparty oboma kościanymi dłońmi na włóczni z czarnego drewna. Przed jej ostrzem zawiązany został czerwona flaga zdobiona symbolami, których pewnie nikt dziś już nie pamięta. Broń wygląda na cenną, postanowiłaś więc sprofanować ciało mężczyzny. Wyciągnęłaś ją z ziemi i delikatnie zdjęłaś się z jej drzewca dłonie szkieletu. Chwilę po tym jak ujęłaś lancę, jej poprzedni właściciel rozpadł się, a jego zwietrzałe kości popękały i rozsypały się w proch.
Znalazłaś nowy magiczny przedmiot - Świętą Lancę!================
Kiedy rozbiliście obóz spotkała cię jeszcze jedna niespodzianka. Usłyszałaś wyraźnie wysoki, kobiecy śpiew, dobiegający gdzieś z południa. Nie wiesz kto i po co to robił, wiesz jednak, że nie miał dobrych intencji - kilka chwil po usłyszeniu pierwszych słów pieśni poczułaś silną senność. Przed trzecim wersem straciłaś przytomność.
Straciłaś turę.