Link biegł przed siebie. Zewsząd otaczała go ciemność. Biegł tak przez dłuższy czas, nie znając swego celu. Nie. On nie biegł, tylko uciekał. Uciekał przed dwoma postaciami, które na przemiennie wyłaniały się z otaczającej pustki. Jedną z nich był ciemnoskóry mężczyzna, odziany w czarną zbroję. Drugą odziany w fioletowy płaszcz siwo włosy mag, o bladej jak śnieg cerze. Obydwa te obrazy pokazywały się Linkowi, nie pozwalając mu odpocząć. Musiał przed nimi uciec, ale gdzie. Nagle coś go wyciągało z tego koszmaru.
Gdy się ocknął, leżał na zimnym kamieniu. Chwile się rozglądał po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Komnata była wysoka, zbudowana z szarego kamienia. Jedynym oświetleniem było pojedyncze okno, przez które padał światło słoneczne. Zaś na środku pomieszczenia, na niewielki podwyższeniu stał niewielki ołtarzyk, na którym były wymalowane trzy trójkąty. Link szybko przypomniał sobie, że znajduje w świątyni czasu. Nerwowo spojrzał na lewą rękę, z ulgą ujrzawszy trzymany w niej Master Sword. Elf wstał, po czym opuścił świątynię, wychodząc na zewnątrz.
Miasteczko Hyrule miało lepsze dni. Niegdyś zamieszkałe przez wesołych ludzi, teraz jest zredukowane do ruin. Słońce, które mogłoby rzucić choć cień nadziei, było zasłonięte gęstą warstwą chmur, które żaden wiatr nie przegoni. Link powoli wszedł na rynek miasta, rozglądając się po zniszczonej okolicy. Pamiętał jeszcze, jak to niegdyś gwarne miejsce było wypełnione straganami. Teraz nic tu nie ma, oprócz kilku zniszczonych ścian i walących się po podłożu zwłok. Za to wszystko odpowiada mężczyzna, który przysiaduje teraz w pobliskiej fortecy. Nagle, Link wyczuł, że nie znajduje się sam. Na drodze w kierunku bram miasta stał, odziany w czarny płaszcz, mężczyzna. Na głowie miał założony kaptur, ukrywając jego twarz.
- Zostałeś wybrany – Zaczęła postać – Przez ostatnie dwie walki będziesz mnie reprezentować.
- … - spytał Link
- Tak. Twoje zwycięstwo przyniesie mi chwałę, za co hojnie cię wynagrodzę – bóg uniósł ręce. Budynki przybrały wygląd sprzed siedmiu lat – Zbliża się chwila spełnienia twych marzeń, ale pamiętaj. Najmniejszy błąd sprawi, że to marzenie pryśnie jak bańka mydlana – pstryknięcie palcami rozmyło utworzoną iluzję, przywracając zniszczone budynki – Jeśli jesteś gotów? – bóg wyciągnął przed siebie rękę, tworząc przed sobą ciemny portal – Twój następny przeciwnika czeka.
Link powoli szedł w kierunku przejścia. Nagle wyczuł, że obserwuje ich ktoś trzeci.
- Nie martw się – uspokoił go mężczyzna – Ja się nim zajmę. Nie zawiedź mnie.
Elf przytaknął do boga, po czym wszedł do czarnego portalu, który natychmiast za nim się zamknął.
- Wiem że tu jesteś i że nas słyszałeś. Przede mną się nie ukryjesz.
Na drodze, do czarnego zamku, zmaterializowała się postać w fioletowym płaszczu. Podobnie jak boga, jego twarz przysłaniał kaptur.
- Magusie, wiem co chciałeś zrobić. Nie pozwolę ci dłużej ingerować w naszym świętym turnieju.
- Wielki bóg Reaver mnie rozpoznał. Jestem zaszczycony – Magus zdjął kaptur, ukazując swą bladą jak śnieg twarz – Jeśli wiedziałeś od dłuższego czasu o moich planach, czemu dopiero teraz chcesz mnie powstrzymać.
- Uważaliśmy twoje knucia za zabawne, ale ostatnio poszedłeś za daleko. Teraz, gdy turniej wchodzi w decydującą fazę nie mogę pozwolić na ingerencję takich jak ty. Mogłeś walczyć dalej, ale zdecydowałeś oddać swoją walkę, tym samym straciłeś swoją szansę.
- Nie potrzebuję żadnego turnieju, by spełnić to co chce. Moim celem jest ten chłopak. Wiem nawet gdzie go wysłałeś i mogę się tam sam przenieść.
- Nie pozwolę ci na to czarnoksiężniku.
- A więc chcesz walczyć? W porządku – W rękach Magusa zmaterializowała się kosa – Ci z którymi musiałem walczyć byli niczym zboże dla mej kosy, ale pojedynek z bogiem to dopiero wyzwanie.
- A więc będzie jak chcesz – Z rąk Reavera buchnęły czarne kłęby dymu, formując dwa miecze. Bez chwili namysłu, obydwaj rzucili się na siebie.
Tifa powoli otworzyła oczy. Ostatnio pamięta, że walczyła z jakimś blondynem, po czym coś ją oślepiło i zjawiła się tutaj. Znajdowała się na wieży, otoczonej zewsząd przez ciemność. Podłoże przypominało witraż, przedstawiający walczących między sobą wojowników, obserwowanych przez dziesięć postaci. Jeden z wizerunków przedstawiał ją. Nagle, po drugiej stronie areny otworzył się czarny portal, z którego wyszedł, obrany na zielono, elf. Przejście za nim natychmiast znikło.
- …? - spytał Link ujrzawszy dziewczynę.
- Takie samo pytanie mogłabym zadać tobie
Obydwoje nagle poczuli, że ktoś ich obserwuje. Nad arenę unosiła się czarno włosa kobieta, której twarz była zakryta czarną maską. Dodatkowo na podłożu, słabym światłem zaświeciły wizerunki Tify i Linka.
- No to mamy odpowiedź na nasze pytania. Jesteśmy kolejnymi przeciwnikami.
Link wyciągnął swe wyposażenia, a Tifa przyjęła pozycję bojową.
- Zaczynajcie – rzuciła bogini.
Pierwszy ruch wykonał Link, rzucając się na swoją przeciwniczkę. Tifa jednak zwinnie unikała ostrze elfa, a gdy ten wykonał pchnięcie, chwyciła go za nadgarstek, uderzając kolanem w brzuch i przerzucając przez ramię. Uderzenie plecami o twardy grunt szybko skłoniło Linka do zmiany strategii. Obydwoje stało naprzeciw siebie, czekając, aż przeciwnik wykona pierwszy ruch. Żaden nie chciał wykonać pierwszego ruchu, przez to pojedynek wydłużał się coraz bardziej. W końcu Link wyciągnął z pod ubrania bumerang, rzucając nim w kierunku dziewczyny. Tifa zwinnie uchyliła się pod nadlatującym pociskiem, po czym rzuciła się na elfa, jednak uderzenie w tył głowy przypomniało jej o powracającej naturze bumerangów. Link szybko wykorzystał chwilowe ogłuszenie przeciwniczki, pozostawiając na brzuchu dziewczyny lekką ranę. Choć milimetry dzieliły ją od zostania przeciętą na pół, ten chwilowy dotyk zimnej stali podziałał na nią, jak zastrzyk adrenaliny. Natychmiast rzuciła się na elfa, zalewając go gradem ciosów. Link nie był tak zwinny jak Tifa, jednak zdołał uniknąć kilka uderzeń, ale w końcu powaliło go na ziemie kopnięcie z półobrotu. Dziewczyna nie dawała za wygraną, podbiegając do powoli wstającego wroga, uderzając go pięścią z całej siły w brzuch. Choć zdołał się osłonić tarczą, siła uderzenia posłała go przez całą długość areny, zatrzymując się przy krawędzi. Z zdziwieniem patrzył na głębokie wygięcie na jego osłonie. Tarcza nadawała się już na złom. Jednak nie czas na rozczulanie się nad taką błahostką. Tifa wyskoczyła w kierunku elfa, by ostatecznym ciosem wbić go w ziemię. W ostatecznej desperacji, Link wyciągnął nogi, trafiając dziewczynę w brzuch, po czym przerzucił ja za krawędź areny. Patrzył chwilę na spadająca w czarną otchłań przeciwniczkę, gdy nagle jej ciało błysnęło, po czym zniknęła. Yuzuriha wyciągnęła w jej kierunku rękę. Z pewnością to ona gdzieś ją przeteleportowała.
- Reaver, walka skończona. Teraz moja kolej – powiedziała bogini, trzymając palec, przy skroni, po czym zwróciła się do Linka – Dobra robota elfie, ale czy tym zwycięstwem zasłużysz sobie na zwycięstwo, jeszcze się okaże.
Bogini ponownie wyciągnęła rękę w kierunku elfa, otaczając go światłem, w którym zaczął się unosić. Link poczuł jak zasypia.
W między czasie, pojedynek pomiędzy bogiem, a czarnoksiężnikiem pozostawił widoczny ślad na otoczeniu. Część budynków była całkowicie zawalona, lub nosiły znaki uderzenia czarów o ich ściany. Reaver i Magus na przemiennie wymachiwali na siebie swoją bronią, trafiając to w broń przeciwnika, to rozcinając powietrze w miejscu, gdzie sekundę temu stał wróg. W jednej takiej chwili, Magus wyskoczył na sporą odległość od boga, po czym zaczął rzucać w kierunku przeciwnika kulami ognia. Reaver na to skrzyżował ręce na wysokości głowy, tworząc przed sobą przezroczystą tarczę, o którą rozbijały się ciskane przez magika czary. W końcu siwowłosy zaprzestał kanonady, wyskakując na swojego przeciwnika z kosą gotową do zamachu. Reaver wystawił przed siebie swoją broń, zatrzymując ostrze kosy w miejscu skrzyżowania mieczy. Magus, siłując się z bogiem, patrzył głęboko w jego twarz, albo raczej w to, co było schowane głęboko pod kapturem. Nagle czarny, wyczuwając telepatyczną wiadomość od Yuzurihy, szybkim ruchem uwolnił swoją broń, wyskakując w kierunku jednego z nielicznych budynków, które nie zostały doszczętnie zniszczone, delikatnie lodując na dachu.
- Co się stało – spytał Magus – tchórzysz?
- Pojedynek się zakończył.
- Na pewno wygrał mój faworyt, czyż nie?
- To jeszcze nie zdecydowane. Dopiero po naradzie zostanie wyłoniony zwycięzca. Najważniejsze, że ty nie ingerowałeś w pojedynku.
- Daruj sobie. Wiem dobrze, że ten nasz pojedynek był tylko dla zdobycia kilku punktów dla ciebie. Nie ważne czy wygra, czy nie, Ja zdobędę to na czym mi zależy.
- … Magusie. Los dawno zadecydował o twym przeznaczeniu i tylko my możemy je zmienić. Możesz stworzyć tylko alternatywne ścieżki, które doprowadzą cię do twego-
- Zamknij się – przerwał czarnoksiężnik – Los nie decyduje na przeznaczeniem. To człowiek ma wpływ na swoją przyszłość. Nie potrzebuję waszej pomocy. Mogę sam zyskać co chce, a jest nim miecz tego chłopaka. Dzięki niemu w końcu będę miał swoją zemstę.
- Dziecinna wymówka. Zrobisz tak jak chcesz, ale poznasz znaczenie mych słów, gdy nadejdzie twój czas. Ostrzegam tylko, że dalsza ingerencja w turnieju będzie kosztować twoje życie – Reaver utworzył czarny portal, w którym natychmiast znikł.
- Powiedziałem zamknij się – Magus wystrzelił w kierunku boga ognisty pocisk, jednak czar tylko przeleciał przez zamykające się przejście.
- Nie zmienisz swego przeznaczenia – słowa Reavera odbijały się chwilę echem po okolicy