Autor Wątek: Walka Półfinałowa I: Link VS Tifa  (Przeczytany 1719 razy)

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Walka Półfinałowa I: Link VS Tifa
« dnia: Lipca 22, 2007, 03:08:09 pm »
Link biegł przed siebie. Zewsząd otaczała go ciemność. Biegł tak przez dłuższy czas, nie znając swego celu. Nie. On nie biegł, tylko uciekał. Uciekał przed dwoma postaciami, które na przemiennie wyłaniały się z otaczającej pustki. Jedną z nich był ciemnoskóry mężczyzna, odziany w czarną zbroję. Drugą odziany w fioletowy płaszcz siwo włosy mag, o bladej jak śnieg cerze. Obydwa te obrazy pokazywały się Linkowi, nie pozwalając mu odpocząć. Musiał przed nimi uciec, ale gdzie. Nagle coś go wyciągało z tego koszmaru.

Gdy się ocknął, leżał na zimnym kamieniu. Chwile się rozglądał po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Komnata była wysoka, zbudowana z szarego kamienia. Jedynym oświetleniem było pojedyncze okno, przez które padał światło słoneczne. Zaś na środku pomieszczenia, na niewielki podwyższeniu stał niewielki ołtarzyk, na którym były wymalowane trzy trójkąty. Link szybko przypomniał sobie, że znajduje w świątyni czasu. Nerwowo spojrzał na lewą rękę, z ulgą ujrzawszy trzymany w niej Master Sword. Elf wstał, po czym opuścił świątynię, wychodząc na zewnątrz.
Miasteczko Hyrule miało lepsze dni. Niegdyś zamieszkałe przez wesołych ludzi, teraz jest zredukowane do ruin. Słońce, które mogłoby rzucić choć cień nadziei, było zasłonięte gęstą warstwą chmur, które żaden wiatr nie przegoni. Link powoli wszedł na rynek miasta, rozglądając się po zniszczonej okolicy. Pamiętał jeszcze, jak to niegdyś gwarne miejsce było wypełnione straganami. Teraz nic tu nie ma, oprócz kilku zniszczonych ścian i walących się po podłożu zwłok. Za to wszystko odpowiada mężczyzna, który przysiaduje teraz w pobliskiej fortecy. Nagle, Link wyczuł, że nie znajduje się sam. Na drodze w kierunku bram miasta stał, odziany w czarny płaszcz, mężczyzna. Na głowie miał założony kaptur, ukrywając jego twarz.
- Zostałeś wybrany – Zaczęła postać – Przez ostatnie dwie walki będziesz mnie reprezentować.
- … - spytał Link
- Tak. Twoje zwycięstwo przyniesie mi chwałę, za co hojnie cię wynagrodzę – bóg uniósł ręce. Budynki przybrały wygląd sprzed siedmiu lat – Zbliża się chwila spełnienia twych marzeń, ale pamiętaj. Najmniejszy błąd sprawi, że to marzenie pryśnie jak bańka mydlana – pstryknięcie palcami rozmyło utworzoną iluzję, przywracając zniszczone budynki – Jeśli jesteś gotów? – bóg wyciągnął przed siebie rękę, tworząc przed sobą ciemny portal – Twój następny przeciwnika czeka.
Link powoli szedł w kierunku przejścia. Nagle wyczuł, że obserwuje ich ktoś trzeci.
- Nie martw się – uspokoił go mężczyzna – Ja się nim zajmę. Nie zawiedź mnie.
Elf przytaknął do boga, po czym wszedł do czarnego portalu, który natychmiast za nim się zamknął.
- Wiem że tu jesteś i że nas słyszałeś. Przede mną się nie ukryjesz.
Na drodze, do czarnego zamku, zmaterializowała się postać w fioletowym płaszczu. Podobnie jak boga, jego twarz przysłaniał kaptur.
- Magusie, wiem co chciałeś zrobić. Nie pozwolę ci dłużej ingerować w naszym świętym turnieju.
- Wielki bóg Reaver mnie rozpoznał. Jestem zaszczycony – Magus zdjął kaptur, ukazując swą bladą jak śnieg twarz – Jeśli wiedziałeś od dłuższego czasu o moich planach, czemu dopiero teraz chcesz mnie powstrzymać.
- Uważaliśmy twoje knucia za zabawne, ale ostatnio poszedłeś za daleko. Teraz, gdy turniej wchodzi w decydującą fazę nie mogę pozwolić na ingerencję takich jak ty. Mogłeś walczyć dalej, ale zdecydowałeś oddać swoją walkę, tym samym straciłeś swoją szansę.
- Nie potrzebuję żadnego turnieju, by spełnić to co chce. Moim celem jest ten chłopak. Wiem nawet gdzie go wysłałeś i mogę się tam sam przenieść.
- Nie pozwolę ci na to czarnoksiężniku.
 - A więc chcesz walczyć? W porządku – W rękach Magusa zmaterializowała się kosa – Ci z którymi musiałem walczyć byli niczym zboże dla mej kosy, ale pojedynek z bogiem to dopiero wyzwanie.
- A więc będzie jak chcesz – Z rąk Reavera buchnęły czarne kłęby dymu, formując dwa miecze. Bez chwili namysłu, obydwaj rzucili się na siebie.

Tifa powoli otworzyła oczy. Ostatnio pamięta, że walczyła z jakimś blondynem, po czym coś ją oślepiło i zjawiła się tutaj. Znajdowała się na wieży, otoczonej zewsząd przez ciemność. Podłoże przypominało witraż, przedstawiający walczących między sobą wojowników, obserwowanych przez dziesięć postaci. Jeden z wizerunków przedstawiał ją. Nagle, po drugiej stronie areny otworzył się czarny portal, z którego wyszedł, obrany na zielono, elf. Przejście za nim natychmiast znikło.
- …? - spytał Link ujrzawszy dziewczynę.
- Takie samo pytanie mogłabym zadać tobie
Obydwoje nagle poczuli, że ktoś ich obserwuje. Nad arenę unosiła się czarno włosa kobieta, której twarz była zakryta czarną maską. Dodatkowo na podłożu, słabym światłem zaświeciły wizerunki Tify i Linka.
- No to mamy odpowiedź na nasze pytania. Jesteśmy kolejnymi przeciwnikami.
Link wyciągnął swe wyposażenia, a Tifa przyjęła pozycję bojową.
- Zaczynajcie – rzuciła bogini.
Pierwszy ruch wykonał Link, rzucając się na swoją przeciwniczkę. Tifa jednak zwinnie unikała ostrze elfa, a gdy ten wykonał pchnięcie, chwyciła go za nadgarstek, uderzając kolanem w brzuch i przerzucając przez ramię. Uderzenie plecami o twardy grunt szybko skłoniło Linka do zmiany strategii. Obydwoje stało naprzeciw siebie, czekając, aż przeciwnik wykona pierwszy ruch. Żaden nie chciał wykonać pierwszego ruchu, przez to pojedynek wydłużał się coraz bardziej. W końcu Link wyciągnął z pod ubrania bumerang, rzucając nim w kierunku dziewczyny. Tifa zwinnie uchyliła się pod nadlatującym pociskiem, po czym rzuciła się na elfa, jednak uderzenie w tył głowy przypomniało jej o powracającej naturze bumerangów. Link szybko wykorzystał chwilowe ogłuszenie przeciwniczki, pozostawiając na brzuchu dziewczyny lekką ranę. Choć milimetry dzieliły ją od zostania przeciętą na pół, ten chwilowy dotyk zimnej stali podziałał na nią, jak zastrzyk adrenaliny. Natychmiast rzuciła się na elfa, zalewając go gradem ciosów. Link nie był tak zwinny jak Tifa, jednak zdołał uniknąć kilka uderzeń, ale w końcu powaliło go na ziemie kopnięcie z półobrotu. Dziewczyna nie dawała za wygraną, podbiegając  do powoli wstającego wroga, uderzając go pięścią z całej siły w brzuch. Choć zdołał się osłonić tarczą, siła uderzenia posłała go przez całą długość areny, zatrzymując się przy krawędzi. Z zdziwieniem patrzył na głębokie wygięcie na jego osłonie. Tarcza nadawała się już na złom. Jednak nie czas na rozczulanie się nad taką błahostką. Tifa wyskoczyła w kierunku elfa, by ostatecznym ciosem wbić go w ziemię. W ostatecznej desperacji, Link wyciągnął nogi, trafiając dziewczynę w brzuch, po czym przerzucił ja za krawędź areny. Patrzył chwilę na spadająca w czarną otchłań przeciwniczkę, gdy nagle jej ciało błysnęło, po czym zniknęła. Yuzuriha wyciągnęła w jej kierunku rękę. Z pewnością to ona gdzieś ją przeteleportowała.
- Reaver, walka skończona. Teraz moja kolej – powiedziała bogini, trzymając palec, przy skroni, po czym zwróciła się do Linka – Dobra robota elfie, ale czy tym zwycięstwem zasłużysz sobie na zwycięstwo, jeszcze się okaże.
Bogini ponownie wyciągnęła rękę w kierunku elfa, otaczając go światłem, w którym zaczął się unosić. Link poczuł jak zasypia.

W między czasie, pojedynek pomiędzy bogiem, a czarnoksiężnikiem pozostawił widoczny ślad na otoczeniu. Część budynków była całkowicie zawalona, lub nosiły znaki uderzenia czarów o ich ściany. Reaver i Magus na przemiennie wymachiwali na siebie swoją bronią, trafiając to w broń przeciwnika, to rozcinając powietrze w miejscu, gdzie sekundę temu stał wróg. W jednej takiej chwili, Magus wyskoczył na sporą odległość od boga, po czym zaczął rzucać w kierunku przeciwnika kulami ognia. Reaver na to skrzyżował ręce na wysokości głowy, tworząc przed sobą przezroczystą tarczę, o którą rozbijały się ciskane przez magika czary. W końcu siwowłosy zaprzestał kanonady, wyskakując na swojego przeciwnika z kosą gotową do zamachu. Reaver wystawił przed siebie swoją broń, zatrzymując ostrze kosy w miejscu skrzyżowania mieczy. Magus, siłując się z bogiem, patrzył głęboko w jego twarz, albo raczej w to, co było schowane głęboko pod kapturem. Nagle czarny, wyczuwając telepatyczną wiadomość od Yuzurihy, szybkim ruchem uwolnił swoją broń, wyskakując w kierunku jednego z nielicznych budynków, które nie zostały doszczętnie zniszczone, delikatnie lodując na dachu.
- Co się stało – spytał Magus – tchórzysz?
- Pojedynek się zakończył.
- Na pewno wygrał mój faworyt, czyż nie?
- To jeszcze nie zdecydowane. Dopiero po naradzie zostanie wyłoniony zwycięzca. Najważniejsze, że ty nie ingerowałeś w pojedynku.
- Daruj sobie. Wiem dobrze, że ten nasz pojedynek był tylko dla zdobycia kilku punktów dla ciebie. Nie ważne czy wygra, czy nie, Ja zdobędę to na czym mi zależy.
- … Magusie. Los dawno zadecydował o twym przeznaczeniu i tylko my możemy je zmienić. Możesz stworzyć tylko alternatywne ścieżki, które doprowadzą cię do twego-
- Zamknij się – przerwał czarnoksiężnik – Los nie decyduje na przeznaczeniem. To człowiek ma wpływ na swoją przyszłość. Nie potrzebuję waszej pomocy. Mogę sam zyskać co chce, a jest nim miecz tego chłopaka. Dzięki niemu w końcu będę miał swoją zemstę.
- Dziecinna wymówka. Zrobisz tak jak chcesz, ale poznasz znaczenie mych słów, gdy nadejdzie twój czas. Ostrzegam tylko, że dalsza ingerencja w turnieju będzie kosztować twoje życie – Reaver utworzył czarny portal, w którym natychmiast znikł.
- Powiedziałem zamknij się – Magus wystrzelił w kierunku boga ognisty pocisk, jednak czar tylko przeleciał przez zamykające się przejście.
- Nie zmienisz swego przeznaczenia – słowa Reavera odbijały się chwilę echem po okolicy
« Ostatnia zmiana: Lipca 22, 2007, 05:02:34 pm wysłana przez The_Reaver »
I'm in Space!

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Odp: Walka Półfinałowa I: Link VS Tifa
« Odpowiedź #1 dnia: Lipca 22, 2007, 03:52:12 pm »
Gdzieś daleko poza granicami ludzkiej świadomości, w miejscu o którym ludziom się nawet nie śniło, dźwięk rozdzieranej przestrzeni przeszył powietrze. Wysokie drewniane drzwi otworzyły się skrzypiąc cicho, niszcząc wiecznie nieprzerwaną ciszę. Do wnętrza kaplicy weszła wolnym krokiem niewysoka dziewczyna. Ubrana była w czarny bezrękawnik i tego samego koloru spodnie skrojone na trzy - czwarte, zakrywające jej zgrabne nogi. Rozejrzała się po pomieszczeniu brązowymi oczyma, miejsce te było jej dobrze znane. Drewniana, skrzypiąca, zniszczona podłoga, krzywo porozstawiane ławki, nieliczne kolorowe witraże i zniszczona lewa ściana, oraz dziurawy dach, trzymający się na rzeźbionych, kamiennych filarach. Wszystko to wyglądało tak samo jak w kościele, który stał w największym mieście jakie znała. Z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy weszła głębiej. Ciepłe powietrze przedostające się przez zniszczoną ścianę rozwiało delikatnie jej ciemne włosy. Przed nią znajdował się ołtarz, a raczej jego szczątki. Po chwili przykucnęła nieopodal niego przy wyrwie w podłodze, z której wyrastały żółto - białe lilie. Kwiaty w jakiś dziwny sposób rosły tu bez najmniejszego problemu, najwidoczniej nieograniczony dopływ światła i żyzna gleba pozwalały im na to by mogły spokojnie rosnąć. Wszystko wydawało się jej takie prawdziwe, jakby wyjęte z jej umysłu i urzeczywistnione, jednak nie wszystko było na swoim miejscu. Uwagę dziewczyny przykuł obraz znajdujący się na jednej z ocalałych ścian, którego nie powinno tu być. Malowidło przedstawiało grupę postaci, walczących ze sobą, kilka z nich wydało się jej dziwnie znajomych. Po chwili usłyszała w głowie głos mówiący "tak było". Nagle obraz zaczął się zmieniać dzieląc się na dwie części, na jego środku znajdowało się teraz czterech wojowników spoglądających na siebie. Olbrzymi mężczyzna w granatowej zbroi ze złotym rogiem na głowie, oraz dziwnym mieczem wyglądającym niczym żywy organizm z wielkim fioletowym okiem, spoglądał swoimi przerażającymi oczami w stronę młodego, niewysokiego chłopaka z dziwną bronią. Oboje znajdowali się po prawej stronie obrazu, na tle błękitnego nieba. Drugą parą wojowników był elf, jak się domyśliła po szpiczastych uszach, ubrany w zieloną tunikę. Jego bronią była tarcza z symbolem czerwonego ptaka o trójkątnej głowie, oraz długi, jednoręczny miecz. Stojąc za wbitym w ziemię orężem, spoglądał na swoją przeciwniczkę lodowatymi oczami. Dziewczyna ubrana w czerń stała ze spuszczonymi ramionami nieopodal niego, nie posiadała żadnej broni oprócz własnej siły fizycznej i szybkości. W jej czarnych włosach odbijały się refleksy zachodzącego słońca, umiejscowionego na tle czerwonego nieba. Po chwili Tifa znów usłyszała w głowie głos mówiący w jej umyśle "tak jest". Rozejrzała się niespokojnie, ale w kościele nie było nikogo oprócz niej, a może tak tylko się jej wydawało. W ułamku sekundy koło wejścia do kaplicy niczym duch, pojawiła się kobieca postać. Długie czarne włosy spływały jej po ramionach w dół, twarz miała zakrytą porcelanowo białą maską, nie wyrażającą żadnych emocji. Zwiewny materiał okrywający jej ciało unosił się lekko w powietrzu, kołysany przez letni wietrzyk. Postać płynąc w powietrzu podeszła do Tify i zatrzymała się kilka metrów przed nią.
- A jak będzie? To zależy już tylko od ciebie... - odezwała się, a dźwięczny głos kobiety wypełnił przestrzeń, roznosząc się po pomieszczeniu.
 Kobieta spojrzała w stronę wejścia mówiąc.
- Twój przeciwnik już tu jest... - jej twarz znów skierowała się w stronę Tify - wygraj, a twoje marzenie się spełni. - po czym duch kobiety zniknął, tak samo szybko jak się pojawił.
Nagle drzwi kościoła otwarły się na oścież pchnięte z dużą siłą, Tifa odruchowo stanęła w pozie bojowej czekając na niespodziewanego gościa. Odgłos zbliżających się w jej stronę kroków rozległ się po kaplicy echem, a postać ubrana w zieloną tunikę weszła powoli do środka. Elf o lodowatych oczach spojrzał w jej kierunku i bez wahania ściągnął miecz z pleców kierując jego ostrze w kierunku Tify.
- Jesteś moim następnym przeciwnikiem - powiedział podchodząc do niej powoli - jeśli cię pokonam moje marzenie będzie o krok bliżej do spełnienia. - zmarszczył brwi - Przyrzekam ci, że zrobię to nawet jeśli będę cię musiał zabić.
Tifa uśmiechnęła się lekko.
- Z mojej strony mogę ci obiecać to samo. - powiedziała przygotowując się do ataku.
Nagle podbiegła z zawrotną szybkością do elfa i z rozpędu wymierzyła kopniakiem w jego głowę. Link odruchowo zasłonił się tarczą, czując siłę ciosu zrobił krok w tył. Uśmiechnął się lekko widząc, że jego przeciwniczka nie jest wcale taka słaba jak mu się na początku wydawało. Zanim Tifa zdążyła postawić nogę na ziemi, Link zamachnął się na nią mieczem, tnąc horyzontalnie. W ostatniej chwili dziewczyna wygięła się do tyłu robiąc mostek, po czym stanęła na rękach i celnym kopniakiem trafiła w podbródek elfa. Zaskoczony cofnął się kilka kroków w tył lekko zamroczony. Tifa nie czekając dłużej stanęła na nogi i odbijając się od podłogi doskoczyła do Linka uderzając ponownie pięścią. Po kościele rozniósł się głuchy odgłos uderzanego metalu. Elf z całej siły odepchnął napierającą na niego dziewczynę, pozwalając sobie tym samym na chwilę zastanowienia się nad kolejnym atakiem. Jego przeciwniczka była dobra mimo tego, że walczyła w ręcz, co mógł stwierdzić po otrzymanym od niej ciosie. Stróżka krwi spłynęła z jego rozciętej wargi, odruchowo starł ją dłonią okrążając dziewczynę wolnym krokiem. Tifa przyglądała się każdemu jego ruchowi, w końcu elf zaszarżował na nią tnąc pionowo. Dziewczyna uskoczyła na bok, jednak Link tylko markował ten cios by sprowokować ją do uniku. W połowie drogi zmienił tor lotu ostrza i ciął teraz poziomo. Zaskoczona w ostatniej sekundzie uskoczyła do góry, podmuch wiatru uniósł złote płatki kwiatów w powietrze, rozsypując je dookoła. Tifa zrobiła obrót w powietrzu i zatrzymała się na ścianie za ołtarzem, ich spojrzenia spotkały sie na chwilę, wszystko to trwało zaledwie kilka sekund. Po chwili odbiła się od kamiennej ściany i z całej siły uderzyła w elfa. Uderzenie było tak silne, że Link prawie stracił równowagę choć nadal dzielnie bronił się tarczą. Nie widząc efektu Tifa spróbowała drugi raz, zamachnęła się prawą nogą uderzając po raz kolejny w tarczę elfa, prawie mu ja wytrącając. Siła ciosu cofnęła blondyna kilka metrów w tył. Dziewczyna dobiegła do niego próbując zaatakować, jednak jej przeciwnik był tym razem szybszy wprowadzając horyzontalne cięcie. Widząc nadlatujący miecz chciała się wycofać, jednak było już trochę za późno, ostrze zdążyło musnąć jej klatkę piersiową, zostawiając na niej płytkie cięcie. Zmarszczyła brwi, czując jak szczypiący ból przechodzi po jej ciele. Dotknęła rany spoglądając na nieduże rozcięcie na bluzce, po czym jej rozgniewany wzrok znów powędrował na elfa. Z bojowym okrzykiem podbiegła do niego, wyskakując w powietrze zamarkowała pięść i spróbowała podciąć elfa nogami. Jednak nieoczekiwanie przetoczył się na bok tnąc ją przez ramię, cios okazał się być celny choć płytki. Stróżka świeżej krwi spłynęła po ramieniu Tify kapiąc na ziemię. Odskoczyła kawałek od przeciwnika łapiąc się za krwawiące ramię. Czuła, że powoli słabnie, musiała coś szybko wymyślić inaczej przeciwnik potnie ją na drobne kawałeczki. Link po raz kolejny zaatakował nie czekając na reakcję przeciwniczki. Spróbował dźgnąć ją w brzuch, Tifa na całe szczęście była na tyle szybka by odsunąć się na bok. Kolejne cięcie poprowadził poziomo mając nadzieję, że miecz utkwi w boku dziewczyny, jednak Tifa nie dała się tak łatwo zaskoczyć, w porę uchylając się przed ciosem. Spróbował po raz kolejny tym razem z pionu, reakcja Tify była natychmiastowa. Od turlając się na bok, pozostawiła elfa z mieczem wbitym w pobliską ławkę. Teraz była jej szansa, podbiegając do siłującego się z własnym orężem Linka, uderzyła w jego tarczę kopniakiem wytrącając mu ją z ręki. Elf pod siłą ciosu upadł na podłogę, zanim zdążył się podnieść Tifa już na niego biegła. Z powietrza spróbowała uderzyć leżącego blondyna w brzuch, ten w porę zrobił przewrót do tyłu i stanął na równe nogi, zostawiając dziewczynę z dłonią wbitą w podłogę. Nie tracąc szybkości doskoczyła do niego uderzając w żebra przeciwnika z łokcia. Dało się słyszeć trzask łamanych kości, dziewczyna uderzyła go jeszcze w twarz posyłając w powietrze, po czym obróciła się na pięcie i kopnęła elfa odrzucając go kawałek dalej. Link tylko jęknął spadając z łoskotem między ławki, wzruszając zaległy na nich pył. Tifa odczekała chwile i widząc, że jej przeciwnik nie wstaje podeszła do niego powoli. Zapewne miał połamane żebra i był nieźle poturbowany, ale żył, choć w tej chwili był nieprzytomny. Odetchnęła z ulgą ciesząc się w duchu ze zwycięstwa. Po chwili znów usłyszała w głowie głos "gratulacje", po czym na jej twarzy zagościł lekki uśmiech.