Stadion jak zwykle był pełen widzów, którzy przyszli dopingować swoją ulubioną drużynę. Trwał finał turnieju otwierającego nowy sezon Blitzball. W wielkiej, wypełnionej wodą, kuli pływało dwunastu zawodników, podzielonych na dwie drużyny po 6. Po jednej stronie byli ubrani w filetowe bezrękawniki i szare spodnie, Luca Goers. Ich przeciwnikami byli Besaid Aurochs, których większość nosiła żółte spodnie, zakrywające brzuch na wysokość piersi, z wyjątkiem jednego, blond włosego zawodnika, który był ubrany w żółtą koszulkę i niebieskie spodnie. Aktualnie trwała druga połowa. Wynik był 1:0 dla Aurochs, jednak nie na długo.
- GOOOOOOOOOOOOOOL – krzyknął jeden z komentatorów – Goersi po długiej walce zdołali zremisować.
- Keepa po prostu nie miał szans na obronienie tego strzału, jednak dotąd dzielnie znosił strzały ze strony Vuroja i Abusa.
- Teraz zostały tylko 2 minuty. Od celnego strzału Datto na początku pierwszej połowy obydwie drużyny stworzyły wiele groźnych sytuacji, jednak sprawna obrona nie pozwoliła przepuścić żadnego gola, do teraz. Więc zapowiada się, że będziemy mieć remis, chyba że zdarzy się cud.
Na trybuny weszła długowłosa brunetka, ubrana w czarny, skurzany bezrękawnik i spódnicę tego samego koloru. Chwilę się rozglądała, po czym usiadła na pierwszym wolny miejscu. Mecz został wznowiony, a dwóch kapitanów wyskoczyło w kierunku piłki.
- Piłkę przejmują Goersi. Długie podanie do Abusa i rzut do Vuroji, aau, Abus poczuje to uderzenie Botta. Vuroja chwyta piłkę i strzela, Keepa broni.
- Naprawdę groźna akcja, ale Keepa dwukrotnie na tą samą sztuczkę się nie nabierze.
- Na zegarze została ostatnia minuta. Jeśli Aurochsi teraz nie strzelą, podzielą się pucharem z przeciwnikami. Piłka leci do Wakki, a w między czasie Goers wracają do obrony. Wakka podaje do Tidusa, przeszła, o-o, na jego drodze staje mur z trzech zawodników.
Cały stadion wypełnił wspólny okrzyk „Jecht Shot”
- Fani sami podsuwają mu co ma robić. Teraz jedyny sposób, by uspokoić ten tłum, to spełnić ich żądanie.
Jeden z obrońców rzucił się na Tidusa, jednak ten zwinnie uniknął uderzenia, po czym kopnął piłkę w kierunku pozostałej dwójki, trafiając jednego z nich w twarz. Zawodnik uderzył pięścią w powracającą sferę, ogłuszając drugiego obrońcę celnym trafieniem w skroń, a następnie wzbił się w górę, robiąc bardzo szybko piruety, by w końcu kopnąć piłkę, która niczym pocisk poleciała w kierunku bramki. Bramkarz zdołał zareagować, gdy sfera była już w siatce. Równo z golem zabrzmiała syrena kończąca mecz.
- GOOOOOOOOOOOOLLLLLL. W ostatniej sekundzie, Aurochs ustawiają wynik 2:1.
- Trudno uwierzyć, że niegdyś była to najgorsza drużyna Spiry. Aurochs zasłużenie wygrali puchar.
- Po takim turnieju otwierającym nowy sezon możemy tylko spodziewać się kolejnych równie emocjonujących meczy i wielu goli.
Zdobywca zwycięskiej bramki podpłynął do krawędzi boiska, unosząc ręce w górę. Siedzące obok dziewczyny zareagowały na ten gest radosnym piskiem. Tifa obserwowała go, jak odpływa, razem z resztą zespołu.
Minęło kilka godzin. Zachodzące słońce zabarwiło niebo na kolor żółto-pomarańczowy. Tifa stała przy barierce, patrząc na ogromną sferę wody, podtrzymywanej w powietrzu za pomocą nieznanej siły. Oprócz jej nikogo na stadionie nie było. Po zakończeniu meczu wszyscy opuścili stadion, udając się do domu, lub świętować zwycięstwo swej drużyny w barze. W końcu usłyszała za sobą czyjeś kroki. To był Tidus. W ręce trzymał niebieską Blitzball.
- Wybacz to, że musiałaś tyle czekać, ale miałem do załatwienia kilka spraw, no wiesz, fani, kilka wywiadów.
- Rozumiem. W końcu jesteś gwiazdą zespołu jak sądzę – Tifa chwilę rozglądała się po okolicy – Ale czemu akurat wybrałeś to miejsce na nasz pojedynek?
- Nie miałem na myśli, że chcę się tu z tobą pojedynkować. Mam inną propozycję – Blondas rzucił piłką w dziewczynę. Tifa odruchowo ją złapała, chwilę się jej przyglądając.
- Chcesz powiedzieć …
- Zgadłaś – chłopak wskazał palcem na lewitujący basen – co powiesz na szybki mecz. Pierwszy gol wygrywa.
- Sama nie wiem. Ja sama przeciwko tobie …
- Nie mówiłem nic o jeden na jeden.
Po tych słowach głośno gwizdną. Na widownie weszło sześciu ubranych w żółte spodnie zawodników. Przodował im rudowłosy mężczyzna z grzywką uczesaną na czub.
- To z nią chcesz grać. Ja nie mam nic przeciwko, ale co na to powie Yuna.
- Nie martw się Wakka. Nic się nie stanie, jeśli zagramy z nią krótki meczyk - ponownie zwrócił się do Tify – 4-na-4. Naturalnie dostaniesz lepszą drużynę i nie będę używać mojego super strzału. Pierwszy gol, wygrywa. Co ty na to.
Tifa chwilę patrzyła to na piłkę, to na boisko.
- Chyba się tam nie uduszę?
- Woda jest natleniona. Możesz tam oddychać, jakbyś była na świeżym powietrzu.
- No to grajmy – po tych słowach, cisnęła piłką w kierunku kuli wody.
Chwilę potem wszyscy byli w wodzie. Na drużynę Tify składali się: Datto, Jassu, oraz Keepa na bramce. Przeciwko sobie miała: Botta na bramce, Letty, Wakka i naturalnie Tidusa, trzymającego piłkę. Chociaż byli pod wodą, czuła, że może swobodnie oddychać, jakby była na świeżym powietrzu. Nagle poczuła nagłe uderzenie w brzuch. Tidus cisnął w jej kierunku piłkę, która znajdowała się teraz przed nią. Porozumiewawczo blondas wykonał gest w stylu „panie pierwsze”. Tifa chwyciła sferę, po czym, trzymając ją przy piersi, zaczęła powoli płynąć w kierunku bramki przeciwnika. Szybko zauważyła, że inni zawodnicy śmieją się z niej, złośliwie ją naśladując, jakby trzymała małe dziecko. Natychmiast nabrała pewności siebie i zaczęła płynąć szybciej, pomagając sobie drugą ręką, wciąż trzymając w niej piłkę. Tidus porozumiewawczo spojrzał na swych kolegów, po czym zaczął kierować się w stronę dziewczyny. Widząc szarżującego na nią przeciwnika, Tifa wykonała szybki unik. O dziwo, blondas nawet nie wykonał żadnego ruchu, by pozbawić ją piłki, tylko odpłynął dalej. Jednak gdy spojrzała w kierunku bramki, ujrzała dwóch mężczyzn szarżujących na nią. Uderzenie w brzuch na sekundę ją ogłuszyło, niestety piłkę odebrał jej Wakka, po czym posłał ją do Tidusa. Mogła teraz spróbować dogonić napastnika, ale nie była tak szybka jak on. Gwiazda zespołu zwinnie unika uderzenie Datto, po czym strzela. Podkręcona piłka szerokim łukiem ominęła Jassu, kierując się na prawy górny róg bramki. Na szczęście Keepa dosłownie końcówkami palców zdołał złapać sferę, zanim dotknęła siatki. Bramkarz odesłał zdobycz do Jassu, który to przekazał ją do Datto. Odebrawszy piłkę, zaczął płynąć w kierunku bramki przeciwnika. Tifa towarzyszyła mu, płynąc po przeciwnie stronie boiska. Gdy zostało im kilkadziesiąt metrów do bramki, Datto rzucił piłkę do Tify, po czym otrzymał bolesne uderzenie od Wakki. Błękitna kula celnie trafiła w ręce brunetki, jednak na jej drodze stanął Letty. Nie mając innego wyboru, dziewczyna zdecydowała się na strzał. Sfera musnęła o końce palców obrońcy. Choć początkowo kierowała się w kierunku bramki, pod koniec lekko skręciła trafiąc w słupek, po czym chwycił ją Botta. Tifa zaczęła szybko wracać na swoją połowę, cicho siebie przeklinając za ten niecelny strzał. Botta posłał piłkę do Wakki, który, odebrawszy przesyłkę, podał ponownie do Tidusa. Napastnik samotnie brnął na bramkę, niczym torpeda, zwinnie omijając atakujących go Dattu i Jassu. W końcu podrzucił piłkę, kopiąc ją z przerzutki. Tifa w ostatniej chwili wyskoczyła na torze sfery, ale ta nagle skręciła. Choć dziewczyna próbowała ją chwycić, jak zwykle zabrakło kilka milimetrów. Także i Keepa, mimo desperackiego rzutu, niewiele zdziałał. Piłka trafiła w bramkę, sygnalizując gol głośną syreną. Dla Tify ten odgłos oznaczał koniec turnieju. Przegrała. Tidus podpłynął do swej przeciwniczki, wyciągając do niej rękę. Brunetka uścisnęła dłoń blondasa, gratulując mu wygranej. Nagle ciało Tidusa zaczęło świecić, oślepiając wszystkich wokoło. Gdy światło zniknęło, po Tidusie nie było żadnego śladu. Zdezorientowany Wakka podpłynął do Tify, próbując zadać pytanie „co się stało”, ale nie odpowiedziała, tylko patrzyła w górę.
Tidus lewitował w ciemności. W głowie słyszał czyjś głos. W oddali ujrzał zamglony obraz wysokiej wieży. Znajdował się na niej postać w kapturze.
- Nadszedł czas – odpowiedziała postać – Czy spełnisz swoje marzenie, czy obróci się w sen, z którego powstało?