Mężczyzna poczuł jak słabnie. Kolejny cios pięścią oszołomił go nieco, zachwiał się na nogach, odruchowo ustawiając dłonie w gardę. Przerażająco wysoki przeciwnik, z mięśniami wielkimi tak, że bardziej pasowały by do mastodonta, zbliżał się szybkim krokiem. Chwycił niższego od siebie mężczyzną w pasie, przerzucił przez ramię i uderzył nim z całej siły o amortyzowaną matę. Nim ten odzyskał oddech po uderzeniu, wielkolud przygniótł go do ziemi kolanem. Ktoś trzykrotnie uderzył otwartą dłonią w ring, po czym wielki mężczyzna podniósł się, wznosząc dłonie do góry. Kakofonia wrzasków i ryków rozentuzjazmowanej publiczności, rozbrzmiewała po całej sali, mieszczącej prawie 10 tysięcy osób, które przyszły tu tylko po to, by cieszyć się widokiem walczących mężczyzn. Tak jak podczas antycznych walk w koloseum, współcześni gladiatorzy zyskiwali sobie sympatię fanów, pieniądze, popularność, całe swoje życie opierając na okładaniu innych pięściami. Gdzie indziej byliby pewnie przestępcami, robotnikami zajmującymi się prymitywnymi zajęciami, w najlepszym wypadku czyimiś ochroniarzami lub średniej klasy sportowcami. Tutaj jednak to byli bogowie.
Wielkolud przeszedł się jeszcze kilka razy po sali, kiedy kilku pomocników znosiło jego nieprzytomnego oponenta. Ryczał do ludzi, cały czerwony na twarzy, podburzał ich, aż zaczęli skandować jego imię. Niski mężczyzna w kraciastej koszuli i czarnej muszce starannie zawiązanej na szyi, przeszedł przez liny i stanął na środku ringu, sięgając po mikrofon, który zjechał nagle z góry.
- Zwycięzcą zostaje – mężczyzna ujął ramię wielkoluda, unosząc w górę rękę, trzykrotnie większą od swojej własnej - GOOOOOOOLDBEEEEEEEERRRGGGGGG!!!! – wrzasnął sędzia, przedłużając każdą głoskę jego imienia. Podniecenie tłumu narastało, natężenie wrzasków dawno przekroczyło wszelkie normy i wcale nie wyglądało na to, aby miało się zacząć zmniejszać. Zwycięzca zszedł powoli z ringu, w towarzystwie paru osób i zaczął kroczyć w stronę zaplecza, wśród skandującej widowni. Stanął jeszcze raz w wejściu, gdzie dwa snopy iskier wystrzeliły z zamontowanych obok urządzeń pirotechnicznych, dopełniając spektaklu. Zebrana widownia jeszcze długo wrzeszczała imię swojego idola, stopniowo cichnąc, kiedy sędzia ponownie sięgnął po mikrofon. Czekała ich jeszcze najważniejsza walka.
- Za chwilę, rozpocznie się pojedynek, na który wszyscy czekali – sędzia budował atmosferę, zdawało się, że każdą sylabę tego zdania wypowiada oddzielnie, w precyzyjnie dobranym rytmie. Był w tym naprawdę dobry – Dwaj wielcy wojownicy zmierzą się w walce, lecz tylko jeden opuści tą arenę o własnych siłach!
Tłum zaczął wrzeszczeć, z wielkich głośników umieszczonych nad ringiem dobyła się rockowa muzyka, a snopy iskier zaczęły wystrzeliwać z narożników ringu.
- W walce o tytuł mistrzowski w kategorii wszechwagowej stowarzyszenia WWF, walczyć będą...
Błysk, wydający się trwać ułamek sekundy, rozświetlił nagle półmrok hali, oślepiając ludzi. Zapadła cisza, a całe kontinuum przestrzenne zatrzymało się z piskiem opon na czasowej autostradzie, uderzając czołem w przednią szybę. W narożnikach ringu stały dwie osoby, które nie należały do tego miejsca. Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi, wszyscy trwali w pierwotnym oszołomieniu po wstrząsie wymiarowym. Rzeczywistość z gracją motyle zaczęła dostosowywać się do nowej sytuacji. Sędzia ocknął się pierwszy.
- Ehm.. – zaczął niepewnie, nie rozumiejąc dlaczego nagle zamilkł – W czwartej walce grupy H, fazy grupowej Turnieju Tytanów, zmierzą się dwaj niepokonani dotąd mistrzowie!!
Przez moment panowała niepewność, jednak publiczność nie zapomniała po co tu przyszła. Po chwili ryk zebranej widowni zaczął narastać, zagłuszając płynącą z głośników muzykę.
- W czerwonym narożniku, ważąca niecałe 55 kilogramów, mierząca 166 centymetrów wzrostu wojowniczka o żelaznej pięści, której siła i technika ustępują tylko jej urodzie i czarowi – sędzia wskazał na czarnowłosą kobietę ubraną w czarną bluzkę bez ramion i krótkie spodenki. Właśnie zakładała skórzaną rękawiczkę na lewą rękę, uśmiechając się lekko i mierząc okiem rywala – TIFAAAAA LOOOOOCKHAAAAART!!!!
Tłum ryknął tak głośno, że aż zatrzęsły się telebimy wiszące nad ringiem. Widoku pięknej kobiety nie można było porównać do łysego mężczyzny wyglądającego jak człowiek pierwotny, a już sama myśl o tym, że ta dziewczyna będzie się zaraz bić sprawiał, że struny głosowe i płuca działały na pełnych obrotach. Gdy po kilku minutach tłum się odrobinę zmęczył, zmniejszając natężenie dźwięku w sali do umiarkowanie szkodliwej, sędzia po raz drugi zaczął mówić do mikrofonu.
- W niebieskim narożniku, ważący 92 kilogramy, mierzący 168 centymetrów wzrostu zawodnik, przybywający do nas prosto z egzotycznego Balamb, słynący ze swoich nieprzewidywalnych ruchów i niezrównanej techniki – uśmiechnięty chłopak w czerwono czarnej-bluzce i luźnych, dżinsowych spodniach przeskakiwał z nogi na nogę, machając do ludzi, co kilka chwil zadając parę celnych ciosów powietrzu przed nim. Spojrzał kilka razy na swoją przeciwniczkę, unosząc brew – ZEEEEELLLL DIIIIINCHHTTTTTTT!!!!!
Kolejny ryk rozległ się ze strony widowni, jednak jego siła była wyraźnie mniejsza. Ktoś mógłby powiedzieć, że powodem tego były zdarte gardła widowni, jednak tylko Zell byłby na tyle naiwny, by w to uwierzyć. Widownia, składająca się prawie w całości z mężczyzn, miała już swojego faworyta tej walki. A dokładniej faworytkę. Sędzia opuścił arenę, mikrofon poszybował z powrotem na górę, natomiast po ringu zaczęła przechadzać się szeroko uśmiechnięta dziewczyna w bikini, nad głową trzymająca wielki pas ze złotą tarczą w środku, najwyraźniej nagrodę dla zwycięzcy dzisiejszego pojedynku. Tifa i Zell zbliżyli się do środka areny, mierząc się wzrokiem.
- Nie mam ochoty bić się z dziewczyną – powiedział Zell uśmiechając się głupio, lewą ręką drapiąc się po głowie – Może lepiej się poddasz? Nie sądzisz przecież, że masz szansę.
Tifa uśmiechnęła się tylko słysząc słowa blondyna. Widząc, że dziewczyna z pasem schodzi z ringu, walczący odsunęli się kawałek w stronę narożników, nie spuszczając z siebie wzroku ani przez chwilę. Gong przebił się przez cichnący tłum, czekający na walkę. Tifa ruszyła bez namysłu. Zaatakowała z lewej pięścią, markując cios, którego Zell uniknął przechylając się w prawo. Przykucnęła i z nieprawdopodobną prędkością kopnęła go z obrotu w łydkę. Zell padł na jedno kolano, zaskoczony obrotem sytuacji, odskoczył raptownie do tyłu, o milimetr mijając się z odzianą w skórę pięścią, mknącą z dołu w kierunku jego podbródka. Tifa ciągle pozostawała w inicjatywie. Skoczyła do przodu, posyłając dwa kolejne ciosy, jeden w twarz, drugi w brzuch. Zell uchylił się zgrabnie i złapał rękę dziewczyny w nadgarstku, wykręcając lekko kciuk. Nim złożył dźwignię, Tifa okręciła się zgrabnie wyrywając dłoń z uchwytu. Zell zauważył moment nieuwagi i uderzył szybkim prawym sierpowym. Tifa chwyciła go w łokciu, szarpnęła do siebie wyprowadzając z równowagi, okręciła się z nadludzką i wyprowadziła silne okrężne kopnięciu, uderzając w środek pleców oponenta, na wysokości łopatek. Zell poszybował przed siebie, odbijając się od lin, padając na arenę plecami, rozkładając szeroko ręce. Tifa doskoczyła do niego, siadając okrakiem na jego brzuchu, rękami ściskając dłonie w łokciach.
- Nie mam ochoty bić się z takim napuszonym idiotą – powiedziała dziewczyna uśmiechając się słodko, do leżące Zell’a, który właśnie wychodził z oszołomienia – Może lepiej się poddasz? Nie sądzisz przecież, że ze mną wygrasz.
Zell zogniskował w końcu spojrzenie na twarzy swojej przeciwniczki. Sędzia uderzył pierwszy raz w matę metr obok niego.
- To dopiero rozgrzewka – powiedział, uśmiechając się z tą samą pewnością siebie co ostatnio.
Oparł lewą stopę na ziemi, prawym kolanem wyprowadzając energiczny cios w okolicę nerek dziewczyny. Wyrwał się z uścisku i uderzył Tifę głową w twarz, a gdy ta opadła za siebie, chwycił jej obie nogi rękami i mocno szarpnął. Tłum ryczał podniecony, kiedy Zell wykonał dwa obroty wokół własnej osi i wyrzucił Tifę płynnym ruchem. Poszybowała nad jednym z narożników i upadła na kilkanaście plastikowych krzeseł, stojących obok ringu, uderzając plecami w metalową barierkę, oddzielającą publiczność od pola walki. Kręciło jej się w głowie, cios głową odczuła mocniej, niż się spodziewała, ze złamanego nosa ciekła krew. Wstała powoli, patrząc w górę.
- BOOYA!!! – krzyknął Zell, stojąc na narożniku z rękami wzniesionymi w górę. Skoczył nagle przed siebie. Tifa próbowała uskoczyć, ale było za późno. Zell spadł na nią z wysokości trzech metrów niczym zwalone drzewo, uderzając łokciem w jej głowę, przewracając się na nią ciężko. Tłum szalał. Blondyn podniósł się po chwili, ocierając lewą rękę, którą to uderzył dziewczynę. Tifa leżała nieprzytomna wśród kilku połamanych plastikowych krzeseł. Wygląda na to, że nie miała się już podnieść. W glorii zwycięstwa, Zell przeszedł pod linami, skacząc z nogi na nogę, obracając się i pozdrawiając publiczność. Dziewczyna, która była na początku na ringu, podała mu złoty pas. Chłopak wspiął się na narożnik, trzymając go nad głową i wrzasnął do tłumu, który skandował teraz jego imię.