Autor Wątek: Walka XXVIII: Nightmare VS Fighter  (Przeczytany 1451 razy)

Offline Solidus

  • This is no Zaku boy... NO ZAKU!
  • SuperMod
  • **********
  • Wiadomości: 2723
    • Zobacz profil
Walka XXVIII: Nightmare VS Fighter
« dnia: Marca 11, 2007, 05:51:38 pm »
W niewielkim lasku nieopodal królestwa Corneria, czwórka młodych wojowników rozbiła swój mały obóz. Niedawno zaczęło świtać. Z namiotu wyszedł młody chłopak o czerwonych włosach i zbroi tego samego koloru. Przy rozpalonym ognisku siedziały kolejne dwie postacie. Jedną była dziewczyna odziana w białą szatę wykończoną czerwonymi wzorkami w kształcie trójkątów. Drugą z nich był odziany w niebieski płaszcz i żółtą czapkę czarodzieja młodzian.
- Dobry...- powiedział zaspanym głosem wojownik.
- Dzień dobry, Fighter ! - odpowiedziała entuzjastycznie dziewczyna.
- Dzień dobry. - odpowiedział beznamiętnie czarodziej.
- Hm...? White...Black...Gdzie jest Thief ? - zapytał się ospale Fighter
- Powiedział, że pójdzie coś upolować. - odpowiedziała White.
- Że co ?! - jego oczy otworzyły się szeroko - Przecież on wogóle nie umie walczyć, a uderzenie o ścianę może być dla niego śmiertelne ! - powiedział wojownik.
- Ale potrafi uciekać...- odpowiedział Black. Minęła godzina, a Thief nie wracał.
- Szlag by go trafił...czekamy jeszcze 10 minut i idziemy go szukać. - powiedział Fighter. Nagle usłyszeli szelest w pobliskich krzakach. Wyszedł z nich blond-włosy chłopak w zielonej tunice i spodniach. Jego stan jednak zaszokował wszystkich. Strasznie krwawił, brakowało mu prawej ręki, a z jego lewego oka gęsto ciekła posoka.
- Po...móżcie...uciekłem...od niego...ale...- tyle zdążył powiedzieć kiedy jego klatkę piersiową przebiło ogromne ostrze.
- THIEF ! O MÓJ BOŻE ! - krzyknęła White. Zza krzaków wyłoniła się postać. Twarze trojga wojowników stały się białe jak ściana. Stał przed nimi potężny rycerz w lazurowej zbroi. Nie było by w nim nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jego zdeformowana prawa ręka była kilka razy większa od normalnej i posiadała jedynie trzy ogromne palce, a z jego hełmu wyglądały dwa pomarańczowe ślepia. Ciało Thief'a drżało jeszcze przez chwilę. Młody złodziej próbował wyciągnąć rękę do swoich towarzyszy, która nagle poprostu opadła. Rycerz zamachnął się mieczem i rzucił zwłoki pod stopy Fighter'a. Nie była to jedyna rzecz jaka zaszokowała trójkę wojowników. Ogromny miecz błękitnej szkarady był porośnięty mięśniami, a jego boki ozdobione były gałkami ocznymi. Jedną na obu bokach broni.
- Cz...czym t...ty jes...s...teś ? - spytał się drżącym głosem Fighter.
- Jestem waszym NAJWIĘKSZYM KOSZMAREM ! - krzyknął Nightmare i rzucił się w stronę trójki przeciwników. Fighter i Black zdołali się odsunąć, jednak White była sparaliżowana zarówno widokiem ciała swojego kompana jak i wyglądem ich przeciwnika.
- White ! Uciekaj ! - krzyczał Fighter. Daremnie. Nightmare chwycił dziewczynę za głowę swoją wielką łapą. Poniósł i przebił ją mieczem po czym zacisnął dłoń swojej zdeformowanej ręki. Można było w tym momencie usłyszeć jedynie krótki pisk i odgłos pękającej czaszki. Biało-czerwony strój White był teraz całkowicie czerwony. Nightmare, trzymając ciało dziewczyny, obrócił głowę w stronę pozostałych postaci. Jego pomarańczowe oczy błysnęły złowrogo.
- WHIIIIIITE ! - krzyknął przeciągle czerwonowłosy wojownik - Black ! Szybko ! Spieprzajmy stąd ! Do zamku ! JUŻ ! - wrzeszczał dalej. Blackowi nie trzeba było powtarzać tego dwa razy. Uciekający Fighter i Black dostali potężny zastrzyk adrenaliny. Nogi zdawały się same biec, a oni nie odczuwali wogóle zmęczenia. Jeszcze tylko chwila...jeszcze 10 sekund. Zatrzymali się przy bramie do miasta. Stało przy niej dwóch wartowników.
- Szybko ! Otwierajcie bramy ! To coś nas goni ! Thief i White nie żyją ! - krzyczał Fighter.
- Fighter ! Black ! - odpowiedział pogodnie jeden z nich - Spokojnie, spokojnie...dobrze wiemy, że znowu zrobiliście sobie niezłą imprezkę i potrzebujecie klina dla reszty. - powiedział wartownik po czym zaśmiał się - Leonhardt, otwórz im bramy. - zwrócił się do drugiego wartownika. Leonhardt pociągnął za dźwignię. Wielkie zębatki stęknęły po czym bramy zaczęły powoli otwierać się.
- Wy nic nie rozumiecie ! On naprawdę...- mag zatrzymał się kiedy z muru zeskoczył nemesis dwójki wojowników. Jego wielki miecz rozpłatał jednego z wartowników na pół.
- O nie ! Już tu jest ! - głos Blacka brzmiał raczej jak przeraźliwy pisk. Wojownik i mag szybko przebiegli przez szczelinę we wrotach bramy. Za sobą usłyszeli potworny wrzask drugiego strażnika i huk rozrywanego drewna. Nightmare z łatwością zniszczył bramy miasta. Rozpętał się kompletny chaos. Ludzie uciekali przed błękitną bestią, która bezpardonowo cięła wszystkich na swojej drodze. Żołnierze czy zwykły plebs. To nie miało dla niego znaczenia. Jego ostrze przebijało się przez każdą tarczę i zbroję. Black zaczął okazywać oznaki zmęczenia.
- Szybko ! W tą uliczkę ! - krzyknął Fighter. Wbiegli w małą, ciemną alejkę. Były tam drewniane pudła, w których mogli się schować. Weszli do nich i zamknęli wieka. Krzyki ludzi ucichły. Jedyne co słyszeli to szczęk zbliżającej się w ich stronę zbroi, który nagle zamilkł. Fighter zaczął powoli tracić przytomność ze strachu. Odgłos wkońcu zaczął się oddalać po czym wogóle zniknął. Po połowie godziny czuli się bezpiecznie. Odsunęli wieka pudeł i wysunęli głowy. Wokół było pusto. Wtem drewniana skrzynia Fightera rozpadła się z hukiem na setki kawałków. Chłopak znajdował się w uścisku Nightmare'a. Koszmar zaszedł ich od tyłu. Poczekał aż wyjdą z ukrycia i zaatakował ich z zaskoczenia.
- Fighter ! - krzyknął Black. - Ty cholero ! FIRE ! - krzyknął mag po czym głowę przeciwnika otoczyly małe iskierki, które po chwili wywołały małą eksplozję. Atak był za słaby żeby zranić kogokolwiek, ale zmusił bestię do puszczenia swojej ofiary.
- Uciekaj ! Jesteś naszą ostatnią szansą ! UCIEKAJ ! JUŻ ! - krzyczał Black. Fighter zaczął powoli wycofywać się patrząc w stronę swojego przyjaciela.
- Ty głupia szmato ! - powiedział nienaruszony potwór po czym chwycił i podrzucił maga w powietrze tnąc go prosto w twarz. Jedyne co Fighter widział to czapka jego przyjaciela, która poleciała wysoko w powietrze. Wojownik zaczął uciekać. Udało mu się wbiec do zamku. Jednak zastał tam same trupy. Do zbrojowni ! Pewnie tam będzie coś, co powstrzyma jego przeciwnika ! Chłopak zbiegł krętymi schodami do podziemi. Pusto...Jedynie kilka ciał i połamane miecze. To nie było możliwe. Lazurowy rycerz zniszczył wojsko całego zamku w zaledwie 40 minut. Wrócił do wejścia, kiedy ujrzał w drzwiach znajomy kształt.
- Czego ty chcesz ?! - krzyknął Fighter ze łzami w oczach - Dlaczego to robisz ?
- Dlaczego ? Heh...gdybyś się dał odrazu zabic MOŻE oszczędził bym te karaluchy. - odpowiedział mu Nightmare. Jego głos zdawał się dla wojownika głosem śmierci we własnej osobie.
- Karaluchy ?! TY GNOJU ! To byli moi przyjaciele ! - powiedział wojownik. Nawet nie zauważył kiedy Nightmare znalazł się tuż przy nim uderzając go swoją wielką łapą. Fighter poleciał parę metrów w tył. Z jego zbroi można było teraz zrobić całkiem ładny odlew pięści Nightmare'a.
- Zamknij się, śmieciu i daj sie zabić. - powiedział potwór. Fighter wstał i rzucił się w jego stronę atakując mieczem. Rycerz bez trudu zablokował atak przeciwnika. Ich bronie zaczęły trzeć o siebie. Nightmare odepchnął napastnika przewracając go na ziemię.
- Hehe...widzę, że nie chcesz się tak łatwo poddać. Jesteś albo bardzo głupi, albo spieszno ci do grobu. - to mówiąc potwór podniósł miecz i z całej siły cisnął nim we wroga. Za wolno. Fighter zdążył uniknąć ataku, a miecz bestii zrobił dość sporą dziurę w podłodze. Młodzian wykonał szarżę w strone przeciwnika. Trafił go przewracając jego cielsko na ziemię. Nightmare się podniósł szybko podcinając wroga. Fighter upadł uderzając głową o posadzkę. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Był teraz zdany na łaskę Koszmaru. Fighter przez chwilę ujrzał jak przeciwnik podnosi swój miecz. Zamknął ponownie oczy i czekał...Nic się nie stało. Osłyszał jedynie głuchy huk. Otworzył oczy i zobaczył swojego wroga na klęczkach.
- S...Siegfried ! Zostaw...mój umysł ! On jest mój ! Wynoś się...STĄD ! - Nightmare stękał w bólu trzymając się za głowę. Fighter podniósł się i podszedł do wroga. Podniósł swój miecz i wycelował ostrzem w jego hełm.
- Nie...proszę...nie rób tego...- głos Nightmare'a zdawał się spokojniejszy. Nie czuło się w nim już zła - Ten miecz...to jego wina...on mnie zniewolił...pomóż mi zniszczyć ten miecz...to on...- kontynuował dysząc. Fighter patrzył teraz w osłupieniu na bestię. Ciężko było nie wierzyć mu. Był przerażony tym, co widzi. Jeden miecz potrafił wykonac takie szkody...Ale...teraz jest jego szansa na pomszczenie swoich poległych przyjaciół. Zabić...czy pomóc. Nagle miecz wyleciał z dłoni Fighter'a. Wojownik wyciągnął dłoń do klęczącego rycerza. Honor nie pozwolił mu zabić bezbronnej osoby.
- Kretyn...- szepnął Nightmare odzyskując kontrolę. Błyskawicznie chwycił rękę chłopaka, podniósł Soul Edge'a i machnął nim w górę odcinając wrogowi całe ramię. Fighter zaczął potwornie krzyczeć. Bestia wstała i rzuciła się na wroga. Chwycił wojownika za gradło przypierając go do drewnianych drzwi.
- Miałeś okazję mnie zabić i zmarnowałeś ją, idioto. Teraz poniesiesz konsekwencje tego czynu ! - powiedział Nightmare - Dusze tych, którzy zostali zgładzeni tym mieczem nigdy nie zaznają spokoju.- kontynuował - Nie martw sie. Zaraz spotkasz swoich przyjaciół. Ciebie też czeka czas wiecznej agonii i chaosu ! - krzyknął.
- Ty du...- nie skończył Fighter, ponieważ jego ciało zostało przebite na wylot Soul Edge'em. Koszmar pchnął miecz mocniej. Drzwi rozleciały się na kawałeczki, a ciało Fightera rozpadło się na dwie części. Nightmare podszedł do korpusu czerwonowłosego trupa i włożył dłoń w okolice szyi. Wyciągnął dziwny naszyjnik. Był to kawałek czarnej stali dający karmazynową poświatę. Otoczony był złotą ramką, do której przyczepiony został srebrny łańcuszek. Ponoć miał chronić Fightera przed wrogimi atakami. Jak widać - nie udało się.
 - Taaak...Teraz jesteśmy kompletni ! - powiedział z zadowoleniem rycerz kiedy zaciskał dłoń trzymającą upragnioną zdobycz. Jego ciało nagle stanęło w purpurowych płomieniach. Można było dojrzeć w nich jedynie powiększającą się sylwetkę czegoś, co kiedys było człowiekiem. Kiedy płomienie ustały przy wyjściu z zamku stało ogromne monstrum. Całe było pokryte jakby chityną o kolorze brązu. Z jego pleców wyrastała para wielkich skrzydeł, a w dłoni trzymał miecz, który teraz caly był porośnięty mięsem, z którego wyglądały liczne gałki oczne. Nightmare przestał istnieć. Narodził się Night Terror. Jego wielkie, żółte oczy były skierowany na pluton tysięcy uzbrojonych wojowników wysłanych z pobliskich zamków.
- Poddaj się, bestio ! Jesteś otoczona ! Nie masz najmniejszych szans na przeżycie ! - krzyczał wąsaty generał stojący na przedzie wojska. Wtem wokół Night Terror'a utworzyła sie bańka fioletowej energii, która zaczęła rozrastać się w błyskawicznym tempie i wkrótce ogarnęła całe miasto. Ciała żołnierzy nie miały nawet czasu spalić się. Poprostu wyparowały razem z budynkami pochłoniętymi przez atak potwora. Kiedy bąbel zniknął, Night Terror stał sam na jałowej ziemi. Bestia wzbiła sie w powietrze i odleciała wydając potworny krzyk. Nastała nowa era zniszczenia. Cały świat został skazany na zagładę.
One little, two little, three little furries
Four little, five little, six little furries
Seven little, eight little, nine little furries
Ten little furry fags.
KILL EM!
Ten little, nine little, eight little furries
Seven little, six little, five little furries
Four little, three little, two little furries
One little furry fag.
ANYONE WANT TO DO THE HONORS?

Offline Musiol

  • kiedyś byłem tutaj popularny
  • SuperMod
  • **********
  • Wiadomości: 2873
    • Zobacz profil
    • pssite.com
Odp: Walka XXVIII: Nightmare VS Fighter
« Odpowiedź #1 dnia: Marca 11, 2007, 10:29:34 pm »
   Rzęsisty deszcz spadał na pole walki. Dwie ogromne armie starły się ze sobą na wyżynie Transylwańskiej, która takiej ilości krwi w sobie nie pamiętała od rządów Vlada Tepesa. Zapach krwi unosił się w powietrzu, a kruki zwabione darmową ucztą zlatywały się i pożywiały kawałkami mięsa poległych żołnierzy.
-Do boju żołnierze!! - Ryknął generał i natarł na siły wroga wraz ze swoim oddziałem pieszych.
-WYRŻNĄĆ W PIEŃ TO ŚCIERWO !! -  podnieśli okrzyk rycerze.
Ich głos był tak donośny, że echo tego wrzasku niosło się przez całe pole walki. Słysząc ten krzyk, wojska przeciwnika podniosły broń i z piekielnym jazgotem rzuciły się do gardeł ludziom. Ci jednak byli przygotowani i przystąpili do pojedynku na śmierć i życie. Hektolitry krwi wytryskiwały z ciał zarówno ludzi, jak i organizmów piekielnych pomiotów. Jednak to był tylko jeden z paruset oddziałów na tym polu walki. Jeden z niewielu, który sobie radził w tej nierównej walce.

   A wszystko to przez jedną istotę, potwora w lazurowej zbroi, uzbrojonego w ostrze z iście diabelskim wyglądem, jakby pochodziło z kuźni samego Lucyfera. Ogromne oko penetrowało po kolei ciała swoich przyszłych ofiar, szukając mężnego wojownika, by go omamić złudną siłą i iluzoryczną władzą. Symbiotyczne oko żyło wraz z mieczem, żywiło się krwią i duszami potępionych wojowników, takich, jakim był on sam. Nightmare pamiętał swego poprzedniego przeciwnika, czarnowłosy mężczyzna nie sprawił mu żadnych problemów. Był jak bezbronne zwierzę w obliczu brutalnego i wygłodniałego napastnika. Znaleźć i zabić, taki był jego cel, znów stać się jednością z Siegfriedem.  Przeczuwał, że może być tam, gdzie toczy się walka, dlatego też znalazł się na tym polu bitwy. Stwór maszerował przed siebie i siał śmierć oraz zniszczenie  przy pomocy swojego ostrza. Ludzie już go zdążyli zauważyć, zebrawszy na szybko grupkę mężów, zaatakowali go. Nightmare jednym ruchem ręki rozpłatał na pół wszystkich atakujących. Ogromna ilość posoki z ich organizmu spadła na dość już zakrwawione pole walki. Nagle za sobą usłyszał czyjeś słowa.
- Niech Cię piekło pochłonie, obrzydliwa i bezlitosna kreaturo. - Ryknął nieznajomy młodzieniec. Nightmare tylko zaśmiał się głośno. Odwrócił się i za sobą zobaczył rycerza, na którym połyskiwała karmazynowa zbroja. Nie miał hełmu, czerwone włosy luźno opadały na czoło młodzieńca, po rysach jego twarzy było widać, że ma nie więcej niż 20 lat. W prawej ręce dzierżył jednoręczny miecz, którego ostrze było wykonane ze stali damasceńskiej. W drugiej dłoni trzymał tarczę, która była wykonana z najwyższej klasy metalu, przyozdobiona była licznymi rycinami, które ukazywały liczne pojedynki stoczone przez rycerza. W jego oczach było widać błysk szaleństwa, motywacji, a także spokoju i rozwagi.
- Więc to Ty jesteś tym, który sieje spustoszenie w Europie, wędrując od kraju do kraju, mordując wszystkich i niszcząc wszystko. Ale położę temu kres, tu i teraz. - Rzekł chłopak.
- HAHAHAAH!! - zarechotał szatańskim głosem Nightmare. - Cóż za piękna mowa, szkoda tylko, że ostatnia przed Twoją śmiercią. Skończysz tak jak Twoi poprzednicy, przejmę Twoją duszę, a wraz z nią całą Twą siłę. - Zachrypniętym i zniekształconym głosem odpowiedział stwór.
- Daruj sobie te czcze przechwałki. - Rzekł chłopak i podniósł miecz. Nieliczne promienie słońca odbiły się od ostrza broni i zajaśniały na zbroi chłopca. Lekki wiatr rozwiewał jego czerwoną czuprynę w cztery strony świata.
- Szykuj się na śmierć potworze ! En Garde! - Zawołał rycerz.
Czerwono-włosy rzucił się do ataku, tnąc pionowo w korpus. Jednak Nightmare zablokował cios ręką i wyprowadził kontrę, uderzając swego przeciwnika z głowy. Młodzian zdążył zrobić unik, przetoczył się w bok i ciął stwora w łydkę. Ten jednak nic nie poczuł i uderzył go z pięści, tym razem młodzian zareagował ciut za późno. Potężny cios spadł na jego głową jak grom z jasnego nieba. Rycerz odleciał parę metrów do tyłu, za nim leciała cienka strużka krwi. Po krótkim locie czerwono-włosy upadł między zwłoki, okropny smród sprawił, że zwymiotował. Stęchlizna uniosła się w powietrze sprawiając, że rycerzowi ciężej się oddychało.
- HAHAHA! Widzę, że już jesteś między swoimi. - Ryknął Nightmare i natarł na rycerza.
- Niedoczekanie, kupo złomu. - Prychnął młodzian i unikając ciosu mieczem, przetoczył się w bok i wstając ciął stwora w plecy. Nie czekając na reakcję uderzył potwora tarczą w tył głowy, a zaraz potem ciał w głowę. Nightmare syknął, odwrócił się i zamachnął się Soul Edge'em. Młodzian ostentacyjnie zasłonił się tarczą, która roztrzaskała się w drzazgi.
- Ty sukinsynu ! - W jego oczach zapłonął gniew. - Zmiażdżę Cię jak ostatnie ścierwo! - Młodzian szybkim ruchem schylił się i wyrwał jakiemuś trupowi miecz. - Nie będziesz tego już potrzebował nieboszczku. – rzucił.
- Gniew! Taaak.... unoś się gniewem! - Ryknął Nightmare.
Młodzieniec rzucił się na przeciwnika, jednak nie wiadomo skąd, doskoczyło do niego 10 demonicznych rycerzy. Rycerz chwycił pewnie miecz i zaczął taniec śmierci. Przebijał się przez ich gnijące ciała jak nóż przez masło. Krew fruwała w powietrzu razem z oderwanymi kawałkami mięsa i szmat. Kolejni przeciwnicy nacierali na rycerza, jednak on wpadł w trans i przebijał się przez nich bez żadnego wysiłku. W jego głowie miał tylko obraz Nightmare'a, chciał i musiał go zabić, o niczym innym nie myślał. Jego myśli przerwał świst broni, ostrze miecza Koszmaru świsnęło obok jego głowy. Czerwono-włosy przystąpił do kontrataku, unikając kolejnego ciosu ciął stwora w łączenie dwóch części zbroi. Nie zrobiło to jednak na jego przeciwniku większego wrażenia. Nightmare wziął ogromny zamach swoją bronią i zadał nią cios, który zmierzał w korpus.
Rycerz złapał mieczami w kleszcze ogromny oręż przeciwnika, zbił go w bok i rozpoczęła się wymiana ciosów. Przewagę siłową miał Koszmar, jednak rycerz nadrabiał to szybkością. Ciosy sypały się jak gromy z nieba w trakcie burzy, świst jednej jak i drugiej broni rozcinał powietrze raz po raz. Błysk uderzających o siebie ostrzy rozświetlał ponury krajobraz, niewtajemniczony obserwator rzekłby, że na miejscu walczących znajduje się z milion świetlików synchronicznie zapalających i gaszących swe odwłoki. Siła uderzeń była tak ogromna, że zwykły człowiek połamałby sobie ręce po jednym takim zderzeniu, jednak czerwono-włosy był tak zdeterminowany, że nie odczuwał żadnego bólu i zmęczenia. Kolejne ciosy spadały na rycerza, jeden z nich był tak mocny, że po wbiciu w ziemię, zmiótł z niej zwłoki i pozostawił mały krater w ziemi. Młodzian odskoczył w tył, spojrzał na wroga i uśmiechnął się cwano.
- Tutaj jesteś smarku jeden. - Zawołał starszy mężczyzna zaskakując chłopaka. - Mówiłem Ci, żebyś pozostał ze swoim oddziałem. - Kontynuował.
- Zamknij się i nie przeszkadzaj mi, nie mam teraz czasu na słuchanie Twoich bredni. - Szybko wyrzucił smarkacz, jak został nazwany przez swojego dowódcę.
- Jak śmiesz ?! Rozkazuje Ci natychmiast wrócić do.... - Przerwał nagle i ujrzał dopiero Nightmare'a, który akurat zmierzał w ich kierunku. - O ja pierdole - Szepnął do siebie
- Żołnierze, szybko ! Dobyć broni i atakować to... to ... coś! ZABIĆ TO!! TO ROZKAZ!! - Wrzasnął dowódca, w momencie gdy Nightmare był parę metrów od nich.
- O tak, więcej dusz. Po ich śmierci na pewno będziemy kompletni. - Mówiąc to spojrzał na swą broń, ta, jakby go rozumiała, przewróciła okiem i w jej wzroku dało się ujrzeć ogromny gniew i chęć mordu.
Żołnierze ślepo wypełniając rozkaz rzucili się na kreaturę. Razem z nimi, aczkolwiek trzymając się z tyłu biegł czerwono-włosy. W tym samym czasie generał skrył się, jak na dowódcę przystało. Rycerze z wielkim hartem ducha zaatakowali potwora, jednak to było za mało na niego. Jednym ciosem przeciął na pół rycerzy. Ich ciała dołączyły do reszty ścierwa leżącego na ziemi.
- Nic nie warci głupcy. - Rzucił Nightmare.
W tym samym momencie doskoczył do niego czerwono-włosy i ciął go w jedyne odsłonięte miejsce, miejsce, gdzie hełm łączył się z resztą zbroi.
- Ty.... jak ... to... NIEEE!!!! To nie może być prawda!! Nie może mnie pokonać taki marny robak jak Ty!! - Ryknął w wielkiej agonii Nightmare i rzucił się ostatkami sił na młodziana. Ten już był na to gotowy, zablokował kolejne ciosy potwora, na koniec kontrując i wbijając mu miecz w oko.
- NIEEEEEEEEE!!!!! - Ogromny wrzask uniósł się nad polem walki, donośny krzyk dało się słyszeć aż paręnaście kilometrów stąd. Ogromny błysk otoczył Nightmare'a, a po chwili gigantyczne wyładowanie świetlne ukazało się na polu bitwy. Po chwili, gdy wszystko się uspokoiło, pozostał tylko wbity w ziemię Soul Edge. Rycerz podszedł z lekką dawką obawy do niego, ostrożnie zbadał go wzrokiem i w tym momencie oko spojrzało na niego. Chłopak poczuł w głowie ogromny mętlik, bił się z myślami. Po chwili, bez żadnego zastanowienia wziął do ręki miecz. Poczuł w swoim umyśle rządzę mordu, a w żyłach ogromną, wręcz nadludzką siłę.
- Tak.... tak... czuje to, hahahaha.... mam siłę ...teraz zrobię to co chcę i nikt mi się nie sprzeciwi. - Szepnął do siebie.

- Wszystko w najlepszym porządku? Słyszałem ryk i błysk, wszystko gra? - Powiedział dowódca wychodząc z ukrycia.
- Tak, wszystko jest w najlepszym porządku ... Jak nigdy dotąd. - Odpowiedział młodzian uśmiechając się złowieszczo pod nosem. Po tym, odwrócił się i odszedł bez słowa, opuszczając morze krwi i śmierci.
« Ostatnia zmiana: Marca 11, 2007, 10:46:18 pm wysłana przez Musiol »