Ja zdecydowanie bardziej na powietrzu. Ale to ze względu na muzykę jaką lubię posłuchać na koncercie. Najczęściej jeżdżę na takie koncerty, gdzie żywo grają, że można poskakać etc. Lubię mocne tupnięcie. Chyba, że jest to artysta z mojej wąskiej grupki wielbionych muzyków, a w niej trafią się i spokojniejsze nutki. Tak jak np. koncert Hisaishiego był w hali Alceloru. Byłoby mi totalnie obojętne gdzie by grał, ja być tam musiałam.
Także pomijając ulubionych artystów, to dla samej frajdy zabawy przy muzyce wybieram koncert pod gołym niebem. Powietrze mniej gęste, zawsze więcej miejsca do poskakania.