Wrzucam fanfic ktory jakis czas temu zamiescilem na IW. Komedyjka o lekkim zabarwieniu erotycznym (yuri :-P).
Świat: FF7 (znajomosc gry mocno wskazana) ;-]
Milego czytania.
=====
Niebieski potion o zapachu mięty
Blondyna w długiej fioletowej sukience, z śmiesznym warkoczem i mocnym makijażem, pojawiła się w drzwiach małego sklepiku z artykułami chemicznymi.
- Witamy, witamy.. młodą damę, w czym można pomóc? - sprzedawczyni zaczęła panoszyć się po pomieszczeniu podekscytowana.
- Ee.. ja tylko.. khmm!.. Chciałam tylko kilka potionów kupić.
- Oczywiście, nie mogłaś trafić lepiej - właścicielka sklepu, ubrana w dziwaczny szary kostium z nakryciem głowy zasłaniającym krótkie ciemne włosy, jeszcze bardziej rozpromieniona zachęcła klientkę dalej, chwytając ją za ramiona posuwając w stronę lady.
Zawstydzona nieco dziewczyna starając się uwolnić od jej uchwytu podeszła bliżej.
- Prosze tylko dwa potiony i już wychodzę... śpieszę się bardzo.
- Tak, oczywiście... Już obsługuję - sprzedawczyni niezdarnie sięgnęła po dziwaczne buteleczki z nieokreślonym napojem - mamy kilka rodzajów potionów... biały, niebieski, czerwony.. nawet żółty - spojrzała ciut wyzywająco na onieśmieloną osóbkę z zupełnie niewinną fizjonomią - jaki sobie życzysz? - nie dając ani sekundy na odpowiedź - A może... mam też specjalne potiony, normalnie ich nie sprzedaję ale tobie... - znów zaczęła przyglądać się kobiecie powolnym wzrokiem, od stóp do głów, aż ta mocno się zaczerwieniła - chodź ze mną, wszystko mam na zapleczu.
- Nie, nie, ja naprawdę nie mam czasu... muszę zaraz.. tylko dwa potiony chciałam kupić, nie muszą być żadne specjalne.
- Daj spokój, to zajmie tylko chwilkę - wzięła wystraszoną blond dziewczynę za rękę i wciągnęła na zaplecze. - Stań tutaj, zaraz wszystko pokaże.
Krzątając się po całym pomieszczeniu przypominającym kuchnie otwierała jedną szafkę po drugiej, przeglądając różne specyfiki, szukając właściwego.
- A może kupiłabyś Ifryt, niesamowity perfum - podeszła z malutką buteleczką do kobiety stojącej teraz pod ścianą, naprzeciw wyjścia z zaplecza do sklepu - mmmm.. wspaniały gorący zapach dla gorących dziewcząt, zupełnie jak ty... - mrucząc do siebie ostatnie słowo - Fantastyczny, na pewno ci się spodoba.
- Aahh.. nie trzeba... - ociągnęła się nieco w tył gdy sprzedawczyni psikła miksturą w jej kierunku. Nim znów stanęła prosto, żywiołowa ekspedientka dalej przeglądała szafki w poszukiwaniu specyfiku.
Wyraźnie skrępowana i zniecierpliwiona blondyna powolnym krokiem zaczęła iść w stronę wyjścia.
- Może kupię dwa niebieskie, naprawdę nie potrzeba mi nic więcej.
- Aj, co ty mówisz - zatrzymała ją sprzedawczyni - poczekaj jeszcze sekundkę, nie pożałujesz.
Powracając do szukania znów zaczęła zagadywać.
- Mam też inne perfumy, uwierz znam się na tym, potrafię stworzyć każdy specyfik, afrodyzjak, tylko mi powiedz... Może Venus, łagodny intensywny zapach, w sam raz dla takich niewinnych kobiecinek, sama zobacz - podchodząc psiknęła blondynie w oczy, nieuważnie bądź mniej.
- Auuu! moje oczy, cco.. to ma...
- Tchiii... spokojnie, nic ci nie będzie, moje perfumy są łagodne dla oczu.
- Ale...
- Stój, przecież nic ci nie jest... zaraz znajdę dla ciebie obiecany potion - mówiła coraz bardziej podekscytowanym tonem. Chwile później chwyciwszy za ramiona podsunęła ją pod ścianę. Ta nie protestując pocierała jeszcze dłońmi podrażnione oczy. Gdy znów je otworzyła, sprzedawczyni nie miała już na sobie dziwacznego kostiumu okrywającego do tej pory pełną wdzięku sylwetkę w obcisłej jasnej sukience. Nadal biegała dziko po pomieszczeniu, zagadując o perfumach i innych specyfikach, w których produkcji była ponoć mistrzynią.
- Już w porządku? A sprawdź to - podbiegła z kolejną butelką o nietypowych kształtach z płynem o podejrzanej barwie w środku.
- Nie nie, ja napraw... pójdę już lepiej.
- Oj słońce, rozluźnij się. Zaraz się odprężysz, niech no znajdę te kadzidła...
- Oszalała... co tu się dzieje? - zaczęła buntować się blondyna na tyle ile mogła - jaa.. mm..musze wyjść, dziękuję za miłą obsługę... - spojrzała na stojącą właśnie przed nią, w wyzywającej pozie, o zupełnie niewinnym spojrzeniu, sprzedawczynie z grubsza teraz odmienioną, przygotowaną do odpalenia dziwnych świeczek, w mig porozkładanych sekundę wcześniej po całym pomieszczeniu - ...ale jestem już spóźniona.
Idąc szybkim krokiem w stronę wyjścia zdezorientowana sytuacją dostała patelnią w łeb!
- Ehh.. kochaniutka, nic nie rozumiesz... - odłożyła patelnię i chwyciła oszołomioną blondynę, która upadła właśnie na ziemię - ...już przygotowałam dla ciebie potiony, pozwól sobie pomóc - mówiąc to patrzyłą jej w oczy z małym acz radosnym uśmiechem, po czym dała jej niewinnego buziaka w usta.
- A to mój zapach specjalny - w jednej chwili w jej ręce pojawiła się buteleczka perfum, którą ponownie siknęła próbującej uwolnić się z uchwytu blond kobiecie w twarz, tym razem uspokoiła się i zupełnie rozłożyła na podłodze pół mdlejąc.
Brunetka wstała zadowolona z siebie, zapaliła kadzidła stawiając je wokół swej ofiary tworząc coś na wzór ołtarzu. Po chwili całe pomieszczenie oplatał gęsty siwy dym o dziwacznym, choć nie drażniącym zapachu.
- O, tak już lepiej - stwierdziła z aprobatą rozpalona sprzedawczyni małego sklepiku, dalej szukając czegoś po szafkach - a może... lubisz zapach mięty? Coś zupełnie nowego, perfumy jeszcze sie nie sprzedają ale to kwestia czasu, są zabójcze...
- Mmm..mm..mm.... - mruczała tylko leżąca bezwładnie blondyna w fioletowej sukience
- O, tutaj jesteś - mówi do siebie mocno zadowolona ciemnowłosa kobieta, sięgając po jeszcze dziwaczniejszą ampułkę z gęstą substancją.
- Oczyść nas, obejmij radością... przywołuję cię, nie każ czekać... - zaczęła głośno wypowiadać dziwne słowa, machając przy tym dłońmi w sposób komiczny. Wyglądało to jak odprawianie jakiegoś rytuału.
Gdy skończyła, przysiadła przy blondynie. Wpierw rozlała jej ciut specyfiku przy ustach po czym zlizała - mmmm... mięta, mięta mmmm... - zaczęła szeptać na ucho swej ofiarze ponownie nieco wylewając, kierując się niżej.
- Cóż za umięśnione ciało, ciekawe czym zajmujesz się na codzień, powiesz mi? Teraz chyba nie. - nadal szepcząc, zlizując substancję z jej szyi, jeszcze mocniej odpięła dekolt dość grubej niebieskiej sukienki. W końcu resztę płynu wlała blondynie do gardła.
- Mmm.. mmmm...
Za sprawą niewiadomego pochodzenia kadzideł temperatura powietrza w międzyczasie wzrosła o dobre kilka stopni. Gdy po chwili omdlała kobieta doszła do siebie, zupełnie ignorując już to co widzi, nie protestowała a wręcz mruczała z przyjemności gdy sprzedawczyni, nie mająca już na sobie nawet obcisłej jasnej sukienki okrywającej do tej pory zupełnie dziwaczną, infantylną różową bieliznę, leżała przy niej podniecona próbując ją rozebrać zaczynając od butów.
- Co to ma być?! - pomyślała blondyna, nie potrafiąc pohamować coraz większego przyjemnego uśmiechu, zatracając kontrole tego co dzieje się wokół, a także tego co dzieje się w ogóle.
Cały ten zmysłowy spektakl przerwało nagle wołanie. Wyraźnie było słychać, że ktoś wszedł do sklepu.
- Cholera! Cholera, choll.. Znów zapomniałam zamknąć drzwi, niech to! Cholerny klient - zaczęła powtarzać zła na siebie właścicielka sklepu, szybko narzucając na niemal nagie spocone ciało leżący obok szary kostium.
- Tak, o co chodzi? - z zaplecza wybiegła niezdarnie ubrana w dziwaczny szary kostium, mocno rozpromieniona sprzedawczyni, lekko dysząc.
- Eee.. jaa.. jeden megalixir.. chciałem... - klient, młodzieniec w średnio długich czerwonych włosach ułożonych w górę, nieco się zawstydził na jej widok.
- Zamknięte!
- Ee..?
- Znaczy się, 20 gil - szybko postawiła butelkę na ladzie śpiesząc się niemiłosiernie.
- Już płace... Chwila, gdzie ja to...
- Czy wyglądam na kogoś kto ma teraz dużo czasu na bzdety?
- Przepraszam, już mam, już mam. Proszę... - rzucił monetami wystraszony, szybkim ruchem sięgnął po butelkę i wybiegł ze sklepu.
- Do widzenia - zawołała od niechcenia za wychodzącym klientem, zamykając za nim drzwi na klucz. - Tfu. Nienawidzę mężczyzn!
Wróciwszy w pośpiechu na zaplecze.
- Teraz już nikt nam nie przeszkodzi. Słońce? Jesteś tutaj? Słońce? Gdzie...
Solidnie odurzona chemikaliami blondyna leżała właśnie kilka metrów dalej pod ścianą, popijając różne substancje jakie tylko miała pod ręką.
- Oj, słońce, dlaczego pijesz rozcieńczoną energie mako? To ci tylko zaszkodzi, chodź no tu - podeszła powoli, ciesząc się tym widokiem - zaraz cię wyleczymy.
- Gdzie ja jestem? - zapytała niedoszła ofiara szurniętej oprawczyni, śmiejąc się, nie za bardzo świadoma gdzie i czemu się znajduje.
- W bezpiecznych rękach słońce.
- Gorąco...
- Oj tak, cała płonę. Mam nadzieję że ty też.
- Hi hi hii - nie mogąc opędzić się od głupawego śmiechu, zupełnie teraz wesoła blondyna tarzała się po ziemi.
Rozpalona sprzedawczyni nie ukrywała radości obserwując stan swojej klientki.
- A teraz pokaże ci obiecany specjał.
Blond dziewczyna niemal płakała w wyniku euforycznego śmiechu, gdy brunetka kładąc się na jej biodrach zaczęła zmysłowo zlizywać pot z jej twarzy.
- Ach, jesteś taka ładna... - stwierdziła rozpromieniona do granic możliwości sprzedawczyni, zaczynając rozpinać odzież ze swej ofiary.
Sytuacja posuwała się dalej, do pewnego kulminacyjnego momentu.
Z zaplecza dobiegł krzyk! To krzyk właścicielki sklepu, która szybko wybiegła do głównego pomieszczenia ochłonąć.
- O cholercia! o cholera! Choll...
Jakby tego było mało w tej samej chwili zza drzwi wejściowych dobiegło wołanie, następujące po krótkim zapukaniu.
- Cloud? Cloud! Jesteś tutaj? Jest tu kto?
Po dłuższej chwili drzwi do sklepu otworzyły się, a za nimi stała ubrana w dziwaczny szary kostium sprzedawczyni z zupełnie poirytowanym wyrazem twarzy, nie mogąca go ukryć mimo silnych chęci.
- Witamy witamy, w czym mogę pomóc? - zapytała osłabionym głosem.
- Clou..dd..ia... Claudia! Moja koleżanka.. weszła tu jakiś czas temu, znudziło mi się czekanie - stwierdziła spokojnie i przyjaźnie dziewczyna w długich brązowych włosach, ubrana w długą różową sukienkę.
- Achh.. Claudia.. emm.. - próbowała coś wydobyć z siebie druga brunetka, gdy wtem, jak na złość, z zaplecza wyszła blondyna.
- Aerith? No jesteś nareszcie! Czekałem aż przyjdziesz.. i pomożesz mi wybrać który potion kupić - zaczęła iść powoli, ledwo przytomna, opierając się o ściany, poprawiając krzywo ubraną sukienkę, spoglądając na stojącą w zdenerwowaniu sprzedawczynię - możemy kupić żółty, niebieski czy... jakiś tam.. - w tym momencie zaczerwieniła się jeszcze bardziej - a na zapleczu są specjalne potiony, akkhmm.. - wybuchnęła nagle radosnym śmiechem następującym po krótkim kaszlu - Ale co ja ci będę...
- Oj Claudia. Przepraszam za nieg.. tfu! ..za nią, strasznie dziwnie się dziś zachowuje - dziewczyna w różowej sukience zabrała ją za rękę i zaczęła wyprowadzać w stronę drzwi szepcząc jej na ucho - Co ty wyprawiasz? Zwiedzasz sobie Wall Market podczas gdy nie mamy czasu, Tifa jest w posiadłości tego zbereźnika, zapomniałeś? Szybko, musimy jeszcze wybrać suknie dla mnie.
Przed wyjściem obróciła się do właścicielki sklepu.
- Jeszcze raz przepraszamy za kłopot.
- Ach, nic się nie stało - sprzedawczyni spojrzała na uśmiechniętą choć jeszcze oszołomioną blondynę ledwo stojącą w objęciu brunetki - zapraszam ponownie - wyrzuciła z siebie mechanicznie, spuszczając głowę w dół zawiedziona - może następnym razem bez "Claudii" - myśląc, spojrzała na śliczną Aerith. - Nienawidzę mężczyzn!
Para znikła za drzwiami.
- Cloud, dziwny dziś jesteś, czy to ten strój tak cię krępuje? Przestań, wyglądasz jak rasowa dziewucha, nikt nie pozna, zwłaszcza Don, zachowuj się naturalnie.
- Ekhm.. no tak..
- Ej, Cloud, co ty w ogóle robiłeś z tą kobietą na zapleczu? Dziwnie wyglądasz, popraw cycki, makijaż ci się rozmazał! ehh.. czekaj, poprawię.
- Dzięki - odpowiedziała blondyna z śmiesznym warkoczem, pozostawiając na sobie niezrozumiały dla jej towarzyszki wyraz twarzy z niebywałym uśmiechem.
- Oj, Cloud, Cloud...