Jakiś tydzień temu kupiłem sobie trzy książki od Pratchetta: "Łups" (Świat Dysku), kompilację wszystkich trzech części książek o Johnnym Maxwellu (wcześniej przeczytałem tylko pierwszą, czyli "Tylko ty możesz uratować ludzkość") oraz jego autonomiczną nowość, czyli "Nację". Nieźle mu idzie to pisanie, jak na człowieka chorego na Alzheimera...
Zacząłem oczywiście od "Łups" - Terry kontynuuję chyba swoją ulubioną miniserię, czyli tą poświęconą Komendantowi Vimesowi i drużynie strażników miejskich z Ankh-Morpork. Dalej w klimacie serii (czyli trochę mniej żartów, a trochę więcej kryminału). Bez spojlerów mogę powiedzieć, że akcja się kręci wokół wiecznego konfliktu trolli i krasnoludów. No i poznajemy jakim to Sam Vimes jest ojcem hehe. Nie jest takie ponure jak "Straż Nocna", najbliżej tej części chyba do "Zbrojnych".
W tej chwili jestem w środku "Johnny i Zmarli", lecz póki co się nie wypowiem na temat tego dzieła. Klimatycznie najbliżej temu chyba do Harry'ego Pottera, a z dzieł Pratchetta najbliższy będzie cykl Księgi Nomów.
"Nację" zostawiam sobie na koniec, bo podobno jest megazajebista...