Te chwyty były raczej zastosowane tylko po to, by gracz mógł sobie pomyśleć: coool. Zresztą, Vergil również nie chciał zabić Dantego - scena po pierwszym wielkim pojedynku. Mógł swego kochanego braciszka zabić, ale nie, bo po co? Dante był opanowany przez tzw. syndrom ojca: robił wszystko, by nie byc taki jak on <luzacki styl bycia, ma wszystko gdzieś, a wszystko traktuje jak dobrą zabawę - korzysta ze swojej spuścizny nie zastanawiajac się nad nią>. Natomiast Vergil był opanowany przez syndrom potęgi, wladzy, mocy <niepotrzebne skreślić>. Raczej został w świecie demonów z jednego konkretnego powodu: chciał stać się jeszcze silniejszy. W końcu po dostaniu batów od Dantego, jakby nie patrzeć, to miejsce było idealne ku temu. No i jego końcowy tekst, że tak to napiszę. Walka z Księciem Ciemności i że jesli jego ojciec był w stanie go pokonać, to i on również powininen dać sobie z nim radę. A wtedy znowu będzie pojedynek Dante VS Vergil. To są bliźniacy i jak słusznie zauważła Lady w Intro - czerpali sadystyczną przyjemność z walki. Byli dla siebnie nie tylko braćmi, co rywalami. A wiadomo, że gdy jeden z nich by zginął, to z kim walczyć miałby drugi? Bez jaj. Nie pozabijali się tylko dlatego, że poza sobą nie mieli innych - liczących się - rywali. Oczywiscie, można napisać, że te łzy Dantego na końcu gry coś znaczą. Ot, długie pożegnanie, bo ileś lat znowu się nie będą widzieć <w końcu kiedyś ze sobą byli blisko moze - Jackpot - "pamiętasz, jak zwykliśmy mawiać?">. W końcu to nie były łzy na smutek śmierci Vergila, raczej na rozłąkę. I tyle. Podobny chwyt jest zastosowany w niezliczonej ilości grach, anime. Gry: Baldur's Gate - Sarevok i nasza postać, albo wiele innych, w których gracz ma zawsze kogoś innego, z kim musi walczyć, bo to i tamto i czerpie z tych pojedynków przyjemność. Anime - rywale bla bla bal. Ot, Shaman King - Yoh o Len chociażby. Po prostu to ma być coooooooooollllll.
BTW: O co chodzi z tym uświadomieniem sobie przez Dantego czegoś tam? Przecież nie wazne, co by Lady zrobiłą, skoro i tak Dante miał ochotę sobie powalczyć. Inaczej po co byśmy wogóle szli do tej wieży? Wtedy Lady nie było, to co ona zmienia? Nic. Dante i tak by walczył z Vergilem, a Arkham był przy okazji.