Autor Wątek: Walka XLIV: Riku VS Zidane  (Przeczytany 1799 razy)

Offline Musiol

  • kiedyś byłem tutaj popularny
  • SuperMod
  • **********
  • Wiadomości: 2873
    • Zobacz profil
    • pssite.com
Walka XLIV: Riku VS Zidane
« dnia: Maja 13, 2007, 02:35:34 pm »
   Słońce świeciło wysoko nad Alexandrią, lekkie powiewy wiatru wolno przesuwały chmury po nieboskłonie. Tony mew krążyło nad pobliskim wybrzeżem, bombardując co chwilę morze podczas polowania na ryby. W mieście ludzie spacerowali po uliczkach robiąc zakupy i rozmawiając z sklepikarzami, dzieci biegały jak szalone po ulicach, przeszkadzając co chwilę spóźnialskim. Jednym z nich był Zidane, blondyn o niebieskich oczach, ubrany w codzienny ubiór, pomimo tego, że był królem Alexandrii. Do jego boku, przyczepiona została pochwa, w której spoczywał złodziejski sztylet. Z tyłka wystawał mu średniej wielkości ogon, podobny do lwiego, który w trakcie biegu wił się jak wąż zaklęty przez fakira. Zidane skręcił w kolejną uliczkę, biegł tak szybko, że nie zwracał uwagi na obok idących ludzi, czy biegających smarkaczy.
- Cholera jasna, zabije mnie. - wysapał sam do siebie ciągle biegnąc. - Ruby mnie zabije, jeśli nie zdążę dostarczyć jej tej paczki. Nawet cholera nie wiem co niosę, ale co tam, Garnet prosiła by zanieść, to lecę, bo znów wywali mnie z królewskiej sypialni – w myślach powiedział złodziejaszek.
Skręcił w kolejny zaułek, przyspieszając kroku, przebiegł paręnaście metrów i dobiegł do drzwi teatru Ruby, poruszył klamką, jednak drzwi były zamknięte.
- Niech ją szlag trafi! Gdzie znowu polazła. - Zidane spojrzał na kartkę, która była przyklejona do drzwi. - „Poszłam do sklepu, będę za jakąś godzinkę – Ruby”.
- Aaaargh! Jak ja jej nie cierpię! - Blondyn kopnął pobliski kamyk, który poleciał wprost w stojącego nieopodal młodzieńca.
- Panuj nad nerwami, w przeciwnym wypadku może Cię pochłonąć mrok. - rzekł krótko, nie ruszając się z miejsca. - Choć i tak, w tym momencie Twoje serce napełnia się gniewem.
- Że co? O czym ty chrzanisz dziwaku? Hehehe, nie ma co, ubiór to ty masz pierwszej klasy, hehe. Obcisła żółciutka koszulka i fioletowe gatki, całkiem, całkiem, haha. - Rozbawiony Zidane położył paczkę pod drzwiami, przeczuwając, że srebrnowłosy może się wkurzyć i rzucić na niego.
- Widzę, że do śmiechu Ci blondasku, albo powinienem powiedzieć panie Tribal ....
- Hoho, widzę, że moja sława dotarła do ... er.... tam, skąd pochodzisz.
- Zamknij się, w końcu. - Riku odsunął się od ściany i wziął w dłoń swój oręż. Był nim ogromny klucz, o barwach mroku, który jakby wprowadził ponurą atmosferę w zaułku.
- Łoho, fajny klucz, ciekawe do czego on jest.
- Zobaczysz .....
    W tym momencie Riku rzucił się na Zidane'a wyprowadzając poziomy zamach kluczem zmierzający w jego brzuch, blondyn jednak był bardzo zwinny i kocim ruchem odskoczył w bok jednocześnie wyciągając sztylety. Chwile potem wyskoczył do swojego przeciwnika. Niczym puma atakująca niedźwiedzia, zwinnym ruchem ciął w głowę, kosmyk srebrnych włosów upadł na kamienie. To tylko rozsierdziło Riku, który zaczął wykonywać szybsze ruchy kluczem, który świstał co chwilę obok uników blondyna. Zidane został zepchnięty do defensywy, z którą sobie bardzo dobrze radził, jego zwinność pozwoliła mu na uniknięcie wszystkich ciosów i wyprowadzanie ogromnie groźnych kontr. Jedna z nich skończyła się dość poważną raną na ciele srebrnowłosego, sztylet miękko przeszedł przez ubiór i przeciął klatkę piersiową, strugi krwi trysnęły na ulicę, a Riku lekko się zatoczył.
- Kheh, niezły jesteś, już wiem czemu Twoi poprzedni przeciwnicy nie mieli łatwej przeprawy... jednak ja nie jestem tacy jak oni, pokonam Cię, obojętnie jakimi kosztami. - Riku wstał i podniósł klucz, lekko chwiejnym ruchem zaczął iść w kierunku blondyna. Jednak w tej samej chwili, z obu stron ulicy wybiegli rycerze Alexandrii.
- Panie Tribal ! Niech pan się odsunie, zajmiemy się nim !
- Zidane ! Znów wplątałeś się w jakąś bójkę – podszedł i poklepał go po ramieniu rycerz.
- Konserwo, ile razy Ci mówiłem, zajmij się złodziejami w zamku, a nie śledź mnie.
- Uważaj ! - ryknął jeden z rycerzy i własnym ciałem zasłonił Zidane'a przed ciosem Riku.
Młodzian szybko rzucił Cure i z ogromną werwą zaatakował kłócącą się dwójkę, Steiner zablokował cios i odepchnął swoich ciałem Riku. Zidane przeskoczył nad rycerzem i zaatakował przeciwnika, szybkie ciosy, popełniane były z ogromną gracją, której nie powstydzili by się najlepsi tancerze baletu. Szybkie cięcia połączone z atakiem pozostałych rycerzy, skutecznie zepchnęły Riku do głębokiej defensywy. Przez pewien czas radził sobie świetnie, jednak jeden z ciosów dosięgnął jego łydki i chłopak upadł za ziemię. Szybko doskoczyli do niego rycerze i czekali na rozkaz generała.
- Skuć go ! I zaprowadzić do zamku, później zamknąć go w celi, królowa zdecyduje co z nim zrobimy. - zawołał Steiner
- TAK JEST, SIR!
   Rycerze skuli Riku, postawili i zaprowadzili do zamku. Zidane pobiegł po paczkę i sprawdził czy jest w całości. Po chwili podszedł do niego Steiner.
- Dzięki konserwo, nawet przydała się Twoja pomoc.
- Mówiłem Ci tyle razy ....nie jestem ...
- Jesteś, lubię Cię tak nazywać ... ah i nie zapominaj, że jestem Twoim przełożonym, więc mam prośbę, w sumie rozkaz, hehe.- zaśmiał się lekko Zidane – wezwij paru swoich ludzi i posprzątaj tu zanim wróci Ruby, a .. daj jej jeszcze tę paczkę.
- Eh... zrozumiano, panie Tribal... A, Zidane ... Garnet mnie przysłała, jest nieźle wkurzona, że znów Cię nie ma na zamku ..
- Kurde, już lecę. Miłego dnia Steiner. - rzucił blondyn i szybko pobiegł do zamku.


[...]


- Zidane ?! Gdzieś Ty był? Znów pewno piłeś z Blankiem w pobliskim barze !
- Garnet, dobrze wiesz, że ja nie ..
- Cicho bądź, dziś śpisz w pokoju dla służby.
- Jak zwykle – powiedział sam do siebie Zidane i wyszedł z pokoju.

Offline Vivi The Black Mage

  • Berserker
  • ***
  • Wiadomości: 268
  • Vivi93
    • Zobacz profil
    • http://vivi-the-black-mage.blog.onet.pl/
Odp: Walka XLIV: Riku VS Zidane
« Odpowiedź #1 dnia: Maja 13, 2007, 11:31:51 pm »
     Był już wieczór. Niebo było całe czarne, nie było widać żadnej gwiazdy, tylko księżyc.
Zidane przechadzał sie jak zwykle po ulicach Alexandrii.
- Piękne jest dzisiaj niebo -  pomyślał  Zidane – no cóż, w końcu dzisiaj pełnia.
Nagle przez jakże spokojnie miasta przeszedł ogromny huk, który brzmiał jak dzwon. To zegar alexandryjski wskazywał, że jest już północ.
- Musze trochę przyspieszyć kroku, obiecałem Garnet, że będę przed północą – to powiedziawszy sam do siebie Zidane, zaczął biec do zamku.
Po skręceniu w jedną z alejek, blondyn uderzyl w kogoś i się przewrócił.
- Przepraszam – powiedział Zidane.
Lecz tajemnicza postać dalej stała w bezruchu. Wyglądał tak nieludzko.
- Kim ty jes... – Zidane nie dokończył, zagadkowa osoba rzuciła się na króla Alexandrii.
Blondyn jednym cięciem rozplatał to coś na dwie części. Nagle ze wszystkich stron wyszły te tajemnicze postacie, wyglądały jak jakieś stwory, całe czarne, tylko oczy im było widać. Zidane wziął się do roboty, sztyletami raz po raz wykańczał te potwory, po pewnym czasie już ich nie było, lecz Zidane był bardzo zmęczony.
- Brawo poradziłeś sobie z heartlessami, lecz nie myśl sobie, że to początek – rozległ się jakiś tajemniczy głos.
Z ciemności wyłoniła się jakaś postać, miała białe włosy,oczy o kolorze morza. Ubrana była w obcisłą żółtą bluzkę i niebieskie spodnie.
- Kim ty jesteś ? - zapytał sie Zidane.
- Nazywam sie Riku i jestem twoim największym koszmarem – po wypowiedzeniu tych słów wyciągnął jakiś dziwny klucz, przypominający miecz i rzucił się na blondyna.
Riku ciął z góry, a Zidane to zablokował, blondyn wyprowadził kontrę, ciął sztyletem od lewej, przeciwnik świetnie to zablokował swoim kluczem. Riku przywołał heartlessów. Stwory rzuciły się na Zidana, a ten wszystkie przecinał na pół, jeden z heartlessów zaatakował Zidana od tyłu, robiąc mu głęboką ranę na plecach. Blondyn szybko sie obrócił i pozbawił twarzy napastnika. Po czym podbiegł do Riku, ciął w twarz, ten skutecznie zablokował się kluczem, nagle Zidane uderzył go z pięści, białowłosy się zachwiał, lecz nie upadł, tylko dzielnie się bronił. Riku został zepchnięty do defensywy. Blondyn atakował jak mógł, lecz to nie przynosiło efektu. Białowłosy odskoczył do tyłu i zaczął coś mówić:
- Zidane, pokaż swoją czarną stronę serca, widzę to – zaczął tak jakby hipnotyzować Zidana.
- Nie, odwal się, - krzyczał blondyn na cały głos.
- Nie opieraj się i tak zapanuje nad tobą – krzyczął Riku.
Zidane padł na kolana, białowłosy podszedł do niego wolnym krokiem i kopnął go prosto w twarz. W okół blondyna nagle zaczęła się robić jakaś poświata, zaczął świecić. Nastąpił mały wybuch i Zidane wyglądał całkiem inaczej, świecił się na purpurowo i cały został pokryty futrem, jak małpa. 
- Ta tania sztuczka nic Ci nie pomoże – krzyknął Riku, który chciał znowu kopnąć Zidane lecz
ten zatrzymał kopnięcie
- To nie jest tam jakaś tania sztuczka – odpowiedział Zidane – zaraz sie zapoznasz z moją prawdziwą mocą.
Blondyn uderzył z pięści Riku, ten poleciał do tyłu o kilka metrów. Zidane skupił energię magiczną, w okół białowłosego wytworzył sie krąg jakiś dziwnych znaków.
- Giń! - krzyknął Zidane.
Tajemnicze znaki wybuchły tworząc ogromną eksplozję. Blondyn powrócił do normalnego wygląda, dyszał ale był zadowolony.
- Ten Riku był ciężkim przeciwnikiem, lecz udało mi się go pokonać – powiedział zwycięską Zidane.
- Nie ciesz się za wcześnie – odrzekł jakiś głos za Zidanem.
Król Alexandrii odwrócił się z wolna i zobaczył Riku, szybko zareagował, chciał sztyletem wyprowadzić atak, lecz jego przeciwnik wykopał bron daleko do tyłu.
- Już po tobie – syknął Riku, który wbił swój klucz prosto w serce Zidana.
Zidane leżał bezwładnie na ulicy w kałuży krwi. A Riku rozpłynął się w ciemności
- Straż! Ktoś zamordował króla! - wykrzyknął jeden z Alexandryjczyków.

Join The Naruto Online Multiplayer Game Naruto - Arena.com