Autor Wątek: Walka XXXIX: Kuja VS Celes  (Przeczytany 1498 razy)

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
Walka XXXIX: Kuja VS Celes
« dnia: Kwietnia 22, 2007, 03:51:56 pm »
Młoda kobieta szybkim krokiem przemierzała szeroki korytarz z marmurową posadzką. Jej kroki rytmicznie zaburzały obecną tu ciszę – nikt nie zjawiał się o tej porze w pokoju dyrektora. W szczególności w niedzielę. Po chwili dziewczyna zatrzymała się przed wysokimi drzwiami z ciemnego drewna, odetchnęła głęboko i zapukała cicho, po czym nacisnęła złotą klamkę. W środku panowała ciemność. Mroczne sylwetki antyków i mebli, którymi wypełniony był pokój, pojawiały się z obu stron, kiedy przemierzała go, sunąc po miękkim dywanie w kierunku okna. Promienie księżyca wdzierało się do środka przez szyby, oświetlając szeroką kanapę i sylwetkę leżącego na niej mężczyzny. Miał długie włosy i twarz, która zdawała się być stworzona do tego, aby oczarowywać i łamać serca kobiet. Dziewczyna zbliżyła się do niego, położyła mu rękę na ramieniu i szturchnęła delikatnie. Po chwili szturchnęła trochę mniej delikatnie, widząc, że nie uzyskuje spodziewanego efektu.
- Mhmmmeeemm? – stwierdził niejednoznacznie mężczyzna, rozchylając lekko powieki i podnosząc się na łokciach do pozycji półleżącej. Ziewnął, przetarł oczy, spoglądając na kobietę stojącą przy nim.
- A.. to ty? –spytał retorycznie, bo nie mógł to być nikt inny – Dlaczego budzisz mnie tak wcześnie?
- Jest dwudziesta pierwsza, sir – odrzekła uśmiechając się lekko.
- No i? – mężczyzna podniósł się i usiadł na krawędzi łóżka, przeciągając się i ziewając głośno. Dziewczyna usiadła na krześle obok.
- Na jutro musi pan napisać walkę do Turnieju Tytanów – powiedziała sekretarka – Pomyślałam, że lepiej pana obudzić, aby nie musiał pan tego robić na ostatnią chwilę.
- A co ja mam z tym wspólnego? – Tantalus zmarszczył czoło – Zleć to mojemu doradcy do spraw pisania artykułów, niech on to napisze.
- Obawiam się, że to niemożliwe – dziewczyna zapaliła lampę stojącą obok łóżka. Długowłosy zmrużył oczy – Zwolnił go pan po przegranej walce z Musiolem.
- Hmm.. – Tantalus zmarszczył czoło – Zdaje się, że teraz jest walka z Teeno, tak? Przypominam sobie, że przekupiłem organizatorów turnieju, żebym teraz mógł opisywać zwycięstwo Kuja’y.
- Zgadza się, sir – potwierdziła sekretarka, zaglądając do trzymanego w ręce notesu – To walka towarzyska, więc pomyślałam, że może stworzy pan jakiś zabawny pojedynek, nie koniecznie na poważnie. Parodię jakąś, czy coś w tym stylu.
- Hmm... – Tantalus zastanowił się przez dłuższą chwilę. Wstał, po czym zaczął przechadzać się po swoim gabinecie – Dobra, może to nie głupi pomysł. Pisz, będę ci dyktował.
Sekretarka wyjęła pośpiesznie długopis i otworzyła notes na pustej stronie, czekając na pierwsze słowa pracodawcy.


Widzowie obserwowali spektakl z zapartym tchem. To był już trzeci dzień rozpraw, wszystkie dowody zaprezentowane przez prokuratora i wszystkie zeznania świadków zdawały się przemawiać na niekorzyść oskarżonego, ale młody obrońca nie dawał za wygraną. Za każdym razem, kiedy sytuacja wydawała się przegrana, wyciągał asa z rękawa, ukazując sprzeczności, które powinny być widoczne na pierwszy rzut oka. Prokurator wezwał przed chwilą kolejnego świadka, który zeznał, że na własne oczy widział moment popełniania morderstwa przez oskarżonego. Gdy ten skończył mówić, obrońca miał uśmiech na twarzy.
- Panie Kuja – powiedział sędzia – Może pan teraz przesłuchać świadka.
- Z przyjemnością – uśmiechnął się mężczyzna i ostentacyjnie odrzucił kosmyk swych jasnych włosów na bok.
- Pani Celes – prawnik zwrócił się do blondynki będącej świadkiem w bieżącej sprawie – Zeznała pani, że po dotarciu na miejsce zbrodni, zobaczyła pani kawałki gipsowego krasnala rozsypane po podłodze obok zwłok ofiary. Jak ustalił patolog, śmierć nastąpiła na skutek pęknięcia czaszki spowodowanego uderzeniem tępym narzędziem, a okruchy tynku na głowie ofiary wskazują jednoznacznie na rzeczoną figurkę.
- Tak, widziałam fragmenty krasnala leżące obok zwłok – powiedziała Celes – Coś w tym dziwnego?
- Wysoki sądzie, to oświadczenie jest sprzeczne z dostępnymi nam dowodami – powiedział Kuja z uśmiechem na twarzy.
- Co ma pan na myśli? – zdziwił się sędzia.
- Mój klient odwiedził ofiarę w jej gabinecie zanim jeszcze figurka krasnala znalazła się w pokoju – powiedział pewny siebie obrońca – Przyniosła ją dopiero żona ofiary, co potwierdził w swoim zeznaniu dozorca budynku. Jeżeli pani Celes widziała zniszczoną figurkę obok zwłok, z tego prosty wniosek, że to ona jest mordercą!
- SPRZECIW! – oskarżyciel wstał z miejsca i uderzył otwartymi dłońmi o blat ławy – To nie dowodzi winy świadka. Morderstwa mogła dokonać także żona ofiary.
- SPRZECIW! – obrońca nie pozostawał dłużny – Żona mężczyzny nie mogła tego zrobić. Miała złamaną rękę, a uderzenie taką figurką wymagało sporej siły. To musiała być pani, pani Celes!
Blondynka otworzyła szeroko oczy, jej broda zaczęła drgać, a dłonie się trząść. Patrzyła ze strachem, raz na oskarżyciela, raz na obrońcę, nie wiedząc co powiedzieć, dusząc się strachem o własną przyszłość. W końcu, kumulujące się w niej napięcie wyrwało się z jej ust w potwornym krzyku.
- POOOOMOOOOOCYYYYYY!!!!!!!! – wrzasnęła, rozkładając ręce szeroko.
Okna sali sądowej pękły, a trzy sylwetki wpadły do środka, przeturlały się po podłodze i stanęły wyprostowane. Trzech mężczyzn w czarnych garniturach z dziwnymi fryzurami i ciemnymi okularami na oczach, zaczęło nagle machać rękoma w powietrzu, w rytm muzyki dobywającej się z dokładniej niezidentyfikowanego miejsca. Sędzia, prokurator, obrońca i wszyscy znajdujący się na sali, zaczęli robić to samo.
- ARE YOU READY? – krzyknął jeden z mężczyzn – THREE, TWO, ONE, GO!!!!


- Dlaczego przestałaś pisać? – Tantalus zatrzymał się na środku pokoju, patrząc na swoją sekretarkę, która odłożyła długopis i z niepewnością spojrzała na ostatnich kilka linijek.
- Ta historia nie ma żadnego sensu, sir – odrzekła.
- Jak to nie ma sensu? – zdziwił się dyrektor – Wątpisz w moją wizję twórczą?
- Nie, sir. – powiedziała przecierając czoło – Ale naszym oponentem jest w końcu Teeno. Ten sam, który pokonał nas w pierwszej kolejce. Myślę, że powinniśmy się trochę bardziej postarać.
- Sama mówiłaś, że parodia to dobry pomysł – odrzekł Tant, zakładając ramię, na ramię.
- Mimo wszystko, ma to być walka – powiedziała sekretarka, nie wiedząc jakich argumentów ma już użyć – Nie wiem, czy takie coś w ogóle można uznać za pojedynek.
- Hmm... – Tant zastanowił się dłuższy moment, ponownie przechadzając się po pokoju – No dobra. Ile znaków mamy?
- Już prawie 6 i pół tysiąca, sir.
- Dobrze – zatrzymał się na chwilę, podrapał się po brodzie i ruszył dalej w swoją wędrówkę dookoła pokoju – Zacznij nowy akapit i pisz dalej.


Deszcz lał się strugami z ciemnego nieba, przecinanego co chwila błyskawicami. Wśród antycznych ruin zapomnianego miasta, stało dwóch wojowników. Patrzyli na siebie bez żadnych emocji, bez żadnego ruchu.
- Hisashiburi dane – powiedział mężczyzna spokojnym głosem. Nie spuszczając wzroku z oponenta. Woda ściekała mu po twarzy i po długich włosach.
- Kisama... – kobieta zmrużyła oczy, jednak ciągle stała w miejscu, patrząc na wroga.
Gdy kolejny piorun uderzył gdzieś na horyzoncie, Celes i Kuja rzucili się na siebie w jednej chwili, uderzając mieczami z pełnego wymachu. Ostrza zderzyły się, aby jeszcze raz poszybować w kierunku przeciwnika, pchane potworną siłą wojowników, zdeterminowanych by zabić. Szczęk ostrzy zdawał się być niemalże jednolitym odgłosem, klingi błyszczał, zderzając się co chwilę, gdy obaj wojownicy kontynuowali swój morderczy taniec, czytając nawzajem swoje ruchy, nie ustępując ani przez chwilę. Kolejna błyskawica rozjaśniła niebo, kiedy jedna ze stron popełniła błąd. Woda, unosząca się dotąd na tańczących ostrzach opadła jednocześnie nie ziemię, a miecz Celes wyleciał wysoko w niebo, zakręcił się i wbił w kamienne podłoże. Blondynka zebrała resztki sił i wyskoczyła do tyłu, unikając horyzontalnego cięcia, które pozbawiłoby ją głowy. Zrobiła dwa fikołki w powietrzu i wylądowała na ziemi. Kuja już miał do niej biec, kiedy nagle zobaczył dwa czerwone punkty spoglądające w jego stronę. Uskoczył na bok dokładnie w momencie, kiedy dwa promienie laserowe wystrzelone z oczu Celes przewierciły kamienną posadzkę, rozbijając ją na kawałki. Jednak dziewczyna nie zaprzestawała ofensywy. Wystrzeliła kolejną serię promieni, które Kuja odbił z gracją ostrzem swojego miecza. Nagle jednak, zdradziecki pocisk trafił w rękojeść, wybijając broń długowłosego z ręki. Uskoczył do tyłu i uchylił się przed kolejnym promieniem, jednak następny w końcu doszedł celu. Kuja zdążył tylko zasłonić się rękoma, kiedy pocisk wypalał jego skórę, a jego moc przewracała go na plecy. Celes wolnym krokiem zbliżyła się do niego.
- Poddaj się, to już koniec – powiedziała blondynka, z premedytacją tworząc lingwistyczną nieścisłość w stosunku do ostatnich kilku scen – Nie masz żadnych szans.
Kuja uśmiechnął się, wstając powoli.
- Wygląda na to, że będę musiał wykorzystać pełnie swoich sił – powiedział, po czym złożył dłonie przed sobą, wykonując nimi tajemnicze znaki w dużym tempie. Jakaś energia zaczęła gromadzić się wokół niego i nim Celes zdążyła zareagować, Kuja już był gotów.
- Wielocieniste Klon-jutsu!! – krzyknął tworząc pieczęć palcami. Kilkanaście sobowtórów wojownika pojawiło się dookoła niego. Wszyscy jednocześnie wyskoczyli w górę na kilkadziesiąt metrów, zdając się lewitować w powietrzu. Kilkunastu Kuja zaczęło wyjmować zza pasa shurikeny i rzucać nimi w Celes, zasypując ją deszczem morderczych ostrzy. Blondynka uskoczyła do tyłu, jednak dwie metalowe gwiazdy wbiły jej się w bark. Zaczęła unikać ciosów, co chwila odstrzeliwując się laserowym spojrzeniem, jednak bezskutecznie – jej ataki nie mogły się równać z ninjutsu Kuja.
- Nie mam wyjścia – powiedziała sama sobie, biegnąc wzdłuż ściany, widząc jak jeden z klonów Kuja zaczyna ziać ogniem w jej kierunku. Sięgnęła do zegarka umieszczonego na lewym nadgarstku i nacisnęła czerwony guzik z lewej strony. Jakaś sylwetka pojawiła się daleko na horyzoncie. Celes uskoczyła przed płomieniem i kolejnymi shurikenami. Nagle Kuja przestał atakować, patrząc na zbliżający się coraz szybciej kształt. Wielki, humanoidalny robot wylądował na kamiennej posadzce, niszcząc ją doszczętnie i zgniatając jednego z klonów. Celes wyskoczyła do góry, wlatując do jego kokpitu, po czym chwyciła za stery.
- Już po tobie – odezwał się jej głos z głośników robota.
Kuja uśmiechnął się. Był na to przygotowany.


- Coś nie tak? – Tantalus znowu przerwał.
- Chyba nie nadążam za akcją – odrzekła dziewczyna – Nie jestem pewna, ale Kuja chyba nie był ninja.
- Oczywiście, że był! – stwierdził dyrektor z wyraźną pewnością siebie w głosie – Widziałem o tym program na Discover Channel.
- Nie jestem też pewna co do tych laserów w oczach i wielkiego robota – dodała – Jeden z pana znajomych, określiłby to jako cliché...
- No ale nie powiesz mi, że to nie jest walka – ustawał przy swoim Tant
- Zresztą, już prawie 11 tysięcy znaków – powiedziała dziewczyna, patrząc na zapisane kartki i sumując spisywane na boku cyfry – Wypadałoby powoli kończyć.
- Hmm... – zamyślił się po raz kolejny dyrektor – Dobra, faktycznie trochę się ta walka rozwlekła. Tak więc...


Celes wyskoczyła do góry, wlatując do jego kokpitu, po czym chwyciła za stery.
- Już po tobie – odezwał się jej głos z głośników robota.
W tej chwili wielka stopa wynurzyła się z nieba i zmiażdżyła robota, wgniatając go w glebę.


Asystentka zamilkła na chwilę.
- Co to ma znaczyć? – zapytała zbita z tropu.
- Deus ex machina – odparł Tantalus – Widziałem to w filmach Monty Pythona.
- Chyba jednak powinniśmy to rozegrać odrobinę inaczej – powiedziała – Zakończenie jest bardzo ważne, ostatnio przez nie pan przegrał. Zresztą, nie wiem, czy nie jest naruszenie zasad turnieju.
- To mecz towarzyski, kogo obchodzą zasady? – dyrektor zdziwił się – Zresztą, według mnie zakończenie jest ciekawe. Zazwyczaj ktoś kogoś przebijał jakimś ostrym przedmiotem. Jestem prawie pewien, że w ten sposób jeszcze nikt w turnieju nie umarł.
- Powinien się pan chociaż odrobinę wysilić, sir – powiedziała sekretarka, rozmasowując nadgarstek – Przynajmniej w końcówce. Nie chce pan powtórki z walki z Musiolem.
- Dobrze dobrze – odparł zniecierpliwiony. Po chwili znowu zaczął dyktować...


Celes jęknęła z bólu i padła na ziemię. Słońce świeciło jej w oczy, lecz teraz to nie miało znaczenia. Ból znikał powoli, opuszczając śmiertelnie ranne ciało kobiety. Nagle, słońce przysłoniła postać, która uklękła przy konającej. Kuja spoglądał na dziewczynę z uśmiechem i przetarł kosmyki blond włosów, które opadły na twarz.
- Byłaś godnym przeciwnikiem – powiedział – Żałuję, że musiało się to tak skończyć, ale wiesz, że nie mieliśmy wyboru.
- Tak – blondynka uśmiechnęła się do niego drżącymi ustami. Z każdą sekundą była coraz bledsza.
- Ja... tak bardzo chciała... – wydusiła z siebie cicho, patrząc w oczy mężczyzny – Wiedziałam, że to... niemożliwe... abyśmy...
- Nie mów nic więcej – przerwał Kuja, kładąc jej delikatnie palec na ustach – Jesteśmy dorośli. Wiedzieliśmy, że nic by z tego nie wyszło. Żyjemy w różnych światach, mamy inne cele.
- Żałuję, że... – Celes odkaszlnęła nagle. Strużka krwi pociekła jej z kącika ust – Nie mogliśmy... spróbować...
- Wiem – Kuja uśmiechnął się. W oczach miał łzy – Ale już za późno. Nasza historia dobiega końca, a nasze drogi się rozchodzą. Może spotkamy się kiedyś w innym... lepszym świecie.
- Tak... – łza pociekła po policzku Celes – Do.. zobaczenia.... w lepszym świecie...
Jej głowa przechyliła się powoli na lewo, kolejna łza pociekła po z oka. Lekki uśmiech utrwalił się na twarzy blondynki. Kuja położył jej palce na powiekach i zamknął oczy.
- Do zobaczenia – po jego policzku też pociekła łza.


- Koniec – powiedział Tantalus, wyraźnie zadowolony z siebie – Teraz wyślij to do korekty i wyślijcie poprawioną wersję na forum.
- Czy jest pan pewien, że... – zaczęła niepewnie sekretarka, przerzucając zapisane strony.
- Tak tak, jestem pewien – powiedział, podchodząc do łóżka i kładąc się na nim – Nie budźcie mnie do poniedziałku. Zleć komuś, aby napisał mi to wypracowanie z hiszpańskiego. Aha, i jak wyślecie tą walkę, to każ komuś napisać posta w Krainie Bogów. Coś w stylu „znowu pisałem walkę na ostatnią chwilę, więc pewnie przegram, ale to w końcu pojedynek towarzyski”.
- Tak jest, sir. – powiedziała kobieta, chowając notatnik i powoli wychodząc z pokoju.
- Zgaś lampę, jak będziesz wychodzić – powiedział Tantalus, chowając się pod pościelą – Zasłużyłem na odrobinę odpoczynku po tej walce.

Offline Kitano

  • Daredevil
  • **
  • Wiadomości: 173
    • Zobacz profil
Odp: Walka XXXIX: Kuja VS Celes
« Odpowiedź #1 dnia: Kwietnia 24, 2007, 12:49:06 am »
- Yo! Witam serdecznie wszystkich przed telewizorami, oraz gości w studiu - po tych słowach rozległ się spontaniczny wrzask oklasków - Zapraszam na kolejny odcinek waszego ulubionego teleturnieju Finaliada. Nazywam się Zell Dincht i jak zawsze, poprowadzę ten burdel - po raz kolejny wybuchnął przenikliwy hałas oklasków, tak samo spontanicznych, jak spontanicznym jest naciśnięcie przez technika z reżyserki, przycisku z napisem 'applause'.
Ulizany, przystojny blondyn stanął na środku wielkiej, kolorowej sceny - stałego miejsca, jako hosta teleturnieju. Tam zaś kontynuował swój tani show, czarując przebojowością i bawiąc niemodnymi żartami. Dookoła sceny wrzała tłumna, rozbawiona publika.
- Poznajmy dzisiejszych uczestników - światła zawirowały kolorowo, a z głośników wydobyła się głośna muzyka 'Battle Theme' - Powitajmy pierwszą uczestniczkę: lat 19, wojownicza pani generał, szerzej znana jako seksowna blondynka Celes! - tłumy wiwatowały. To nie były nawet oklaski, a wręcz ostentacyjne gwizdy, śliniącej się, męskiej części widowni. Gorąco powitana dama wyszła uśmiechnięta na scenę i siadła w pierwszym fotelu.
- Lat... nie podano, magią włada tak samo doskonale jak uwodzi mężczyzn... Boska Kuja! Brawa dla zawodniczki numer dww... - prowadzący przyłożył nagle dłoń do prawego ucha - Moment, chyba zaszła pomyłka... ach tak, potem to wytniemy... Powitajmy drugiego zawodnika! - ponownie wykrzyknął zapowiedź, dodając cichcem poza mikrofonem - o kur*a, nazwałem  go boską! - a w tym czasie wyszła na scenę piękna, elegancka postać w fioletowych włosach, z czarującym uśmiechem, niebanalną aparycją, ubrana w luźne, pseudo damskie ciuszki odkrywające większą część wspaniałej ogolonej klaty. Delikatnie i wyzywająco musnął kosmyk swoich bujnych włosów i usiadł przy drugim fotelu. A publika mdlała... Piszczały dziewczyny, piszczeli faceci, generalnie piszczeli wszyscy, zahipnotyzowani niesamowitą urodą uczestnika.
- Zasady gry, oraz prezentację głównej nagrody, którą zwycięzcy wręczy sam reżyser Finaliady, przedstawi jak zwykle nasza ukochana hostessa Tifa - blondyn nadal zakręcał publiczność, a na scenę wkroczyła ubrana w skąpy strój kąpielowy, kobieta w długich włosach, z olbrzymim uśmiechem i wielkim biustem. Po wyjaśnieniu regulaminu, tym samym uwodzicielskim akcentem zapowiedziała jeszcze wygraną:
- W dzisiejszym odcinku nagrodą główną jest... Tors Jenovy. Fundatorem jest firma Shinra.
- Oklaski! - Wykrzyknął Zell.
- Uooo whooo... - zaintonowała publiczność.
- Zacznijmy rundę pierwszą.
Światła znów oczarowały widzów pracą, i znów echem rozległa się melodia.
- Damy mają pierwszeństwo, więc zacznijmy od Kuji - zażartował prowadzący, co kwaśno rozśmieszyło tylko samego zainteresowanego.
Na scenę wszedł wielki mog, z małym czarnym kotem na grzbiecie, znany ulubieniec widzów. Po kilku uprzejmościach chwycił w końcu, w swoje białe łapska, wielkie kości do gry i posłał je na środek sceny.
- Wylosowana liczba to sześć. Czytam pytanie: Jakiego koloru włosy posiadał White Cloud?
- Ja wiem, ja wiem - wykrzyknął podekscytowany Kuja - to banalnie proste. Jasno szarego.
- Hmm... Czy możemy uznać taką odpowiedź? A może jaśniej?
- Jaśniej? Białe? Nie stresuj mnie blondasku.
- Prawidłowa odpowiedź!
Publiczność zareagowała oklaskami, a Kuja wstał i przesłał im w geście urocze podziękowanie.
Kości znowu zostały rzucone. Zgodnie z wylosowaną liczbą oczek, Zell zaczął czytać pytanie numer dziewięć: Czy Kuja lubi chłopców?
- Ja wiem, ja wiem - znów wyrywał się Kuja - to banalnie proste.
- Nie twoja kolej, nie psuj programu.
- Nie? - rzuciła niepewnie Celes
- Idiotka - rzucił pogardliwie konkurent.
- Czy Nie to ostateczna odpowiedź? - upewniał się prowadzący, spoglądając kątem oka na jej przeciwnika.
- Niemów Nie, malutka - krzyknął z publiczności Kefka - Wiem coś o tym, Buhahaha...
- Nie, odpowiedź brzmi Tak - odpowiedziała pewna już Celes.
- Gratulacje, prawidłowa odpowiedź.
- To jawne oszustwo! - wzburzył się Kuja. Wstał w jednej chwili i rzucił Kefce mordercze spojrzenie - Zdrajco...
Drugi zaś, zaczął wyrywać się z publiki, powstrzymywany przez Seifera:
- Jesteśmy na wizji gamoniu!
Dla poluzowania atmosfery, szybko została wezwana ochrona. Obok sektora Kefki stanął wielkiej postury czarnoskóry mężczyzna, z budzącym niepokój i zarazem pokój, karabinem maszynowym zamiast dłoni.
- Panie Bartku, proszę pilnować tego pana - polecił Zell i kontynuował zabawę.

Cztery kolejne rundy dały wynik remisowy. Została jeszcze finałowa, mająca rozstrzygnąć cały konkurs. Dla odmiany, zamiast standardowych pytań, uczestnicy mieli odgadnąć, jakie miasto widnieje na zaprezentowanym im zdjęciu.
- Ja wiem, ja wiem - wręcz wykrzyknął zadowolony z zagadki Kuja - To przecież Lindblum. Osobiście je rozp***liłem, Mwahahaha...
- Źle!
- Buuuu... - oburzyła się publika.
- Proszę państwa... - prowadzący podjął po aktorsku, przyjmując postawę dramatyczną, jakby miał przekazać na antenie wiadomość wielkiej wagi - Jeśli nasza dama odpowie dobrze, wygrywa dzisiejszy teleturniej. Prosimy, jaka jest odpowiedź?
Krótka chwila zupełnej ciszy, gdy oczy wszystkich skierowane były na Celes, przerwana została kaszlem Tidusa, brzmiącym mniej więcej: Junion *cough* cough*!! Celes cudem zdołała wyłapać aluzje i odpowiedziała prawidłowo. W górę wystrzeliły fajerwerki a z głośników zadudnił 'Fanfare'.
- Oszustwo! - odparł Kuja, nie mogąc pogodzić się z porażką.
Zell w niezwykłej ekstazie oznajmiał dookoła, kto zwyciężył, a zwyciężyni wiwatowała, rzucana po chwili do góry przez zerwaną ze swych miejsc publiczność. Cieszył się Kefka, cieszył się Vivi wraz z braćmi, cieszyła się Tifa, cieszyli się wszyscy... Z wyjątkiem Kuji, który ostro protestując przeciw telewizyjnej manipulacji, nie był wstanie nikogo przekrzyczeć. A już zupełnie się ugotował, gdy do studia wkroczył Kadaj, reżyser Finaliady, dzierżąc w dłoni tors Matki, który już za chwilę posiąść miała seksowna blondynka.
- Kadadziu, ty, właściciel tego studia, jak mogłeś do tego dopuścić?
- Wybacz braciszku, wbrew pozorom nie mam tu wielkiej władzy...
- Kyh! A ja ci się oddawałł... Nie ważne już, znajcie mój gniew! - zagroził nienawistnie Kuja. Wystarczyło kilkanaście sekund by radosny harmider zmienił się w paniczny hałas, gdy mag zaczął rzucać zaklęciami na lewo i prawo. W krzyku i chaosie, publiczność rozproszyła się, uciekając gdzie popadnie. Kuja zaś niszczył scenografię, zachłannie obchodząc się Firagą.
- Przestań, bracie - zdenerwował się Kadaj - Skoro tak ci zależy, dostaniesz moją Matkę. Tylko nie niszcz mi studia, wiesz na ile kasy musieliśmy naciągnąć Rufusa? Celes zaraz przekaże ci nagrodę...
- Że co? - pojawiła się znikąd blondyna - Że niby mam oddać mu twoją Matkę? Nigdy w życiu. Wygrałam uczciwie, mh!
- Nie słuchaj jej, i tak ma tylko atrapę.
- Milczcie! - wrzasnął całkowicie wzburzony Kuja, przygotowując się do większego ataku - Zgładzę całe to miejsce, ratujcie swoje dusze, Mwahahaha...
Nim zdążył jednak zrobić cokolwiek, Kadaj, w imię ratowania programu, zareagował prędzej - czerwona poświata błysnęła w jego ręce a chwilę później, wysoko ponad studiem, zawyła olbrzymia skrzydlata bestia. Akcja przybrała na tempie. Po minucie ze studia nie zostało zbyt wiele... Wszystko stało w płomieniach. Publiczność zdążyła z grubsza uciec, a ci którzy zostali, zaczęli walczyć między sobą; kilkanaście osób naparzało się wzajemnie, używając magii bądź broni fizycznej (bądź obydwu na przemian). W powietrzu latały ostrza, shiurikeny, kije, piłki z Blitzball'a, Chocobosy, elementy scenografi... a także Potiony, Firagi, Thundary, Reflecty i inne zaklęcia. Największym agresorem sceny był jednak Kuja. Zaczął lewitować lekko nad ziemią. Końcówki jego włosów przybierały już odcień krwistej czerwieni, a poziom podniecenia czynionym złem, podskoczył niebezpiecznie wysoko. Ktoś inny wpadł w Trance, potrącając przy tym Zell'a, który jako jedyny nie brał udziału w walce, biegał tylko między wszystkimi, starając się nie oberwać.
- Proszę państwa, co tu się dzieje?! Co za debil go zaprosił... Ja cię kręcę, spójrzcie państwo, kule ognia, bryły lodu, trzęsienia ziemi... O, jest z nami także zbudowany z pikseli Fighter... a nawet, niech mnie! Animowany Kuroki Kaze właśnie przebiegł ze swoim złotym pistoletem! Lol moi drodzy, lol!
Ściany były już niemal kompletnie zniszczone. Wybuchała elektryka, turlały się po ziemi kostki Cait Sitha... Zell relacjonował dalej:
- Co tu się wyprawia, proszę państwa! A to co? To Cloud wtargnął właśnie do studia na Fenrirze! Kamery na Clouda, kamery na Clouda... - w tym momencie zaniknął w telewizji obraz i pozostał sam dźwięk.
- Mamy przewalone, Agrrr... - ktoś krzyknął.
- Whatever... - podsumował kto inny.
- Czy ktoś mnie jeszcze słucha? - tym razem znajomy głos prowadzącego - Proszę państwa, wszystko jest tylko inscenizacją, proszę się nie martwić. Wracamy za tydzień o stałej porze... Aua, dupku, ja tu zapowiadam!! ...w następnym odcinku gośćmi będą Aerith i Zack prosto z zaświatów... Czy ktoś mnie w ogóle słyszy? ...Panie Bartku, czy to wielkie czerwone oko nad nami to...
W tym momencie dźwięk ucichł zupełnie, a na ekranie pojawił się komunikat: Przepraszamy za usterki.
- Telewizja schodzi na psy - podsumował jeden z Bogów i wyłączył telewizor.